[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którą pan miał wczoraj wieczorem. A mówiąc szczerze, nic chodzi mi o samą
plastelinę, lecz o jej zawartość.
Dopiero po chwili doktor Carver odezwał się cicho:
Chyba nie całkiem rozumiem.
Chyba jednak całkiem stwierdził pan Pyne. Chcę dostać kolczyk panny
Blundell.
Zapadła martwa cisza. Następnie Carver wsunął rękę do kieszeni i wyjął
bezkształtny kawałek plasteliny.
Ma pan głowę nie od parady powiedział. Jego twarz była zupełnie
pozbawiona wyrazu.
Chciałbym, żeby mi pan o tym opowiedział poprosił pan Pyne, pracowicie
rozgrzebując plastelinową masę. Wreszcie mruknął z zadowoleniem i wydobył nieco
upaprany kolczyk. Pytam z czystej ciekawości, wie pan dodał przepraszającym
tonem. Po prostu bardzo chciałbym o tym posłuchać.
Dobrze zgodził się archeolog pod warunkiem, że pan też mi zdradzi, jak
pan na to wpadł. Przecież niczego pan nie widział, prawda?
Parker pokręcił głową.
Domyśliłem się.
Zacznę od tego, że był to czysty przypadek powiedział Carver. Przez cały
ranek szedłem z tylu za wami i w pewnej chwili zauważyłem tę perłę. Leżała tuż
przede mną, musiała sekundę wcześniej wypaść dziewczynie z ucha. Nie zauważyła
tego, podobnie jak wszyscy pozostali. Podniosłem kolczyk i wsadziłem do kieszeni.
Miałem zamiar oddać go właścicielce pózniej, jak tylko ją dogonię, ale zapomniałem.
A potem, gdzieś w połowic drogi, zacząłem się nad tym zastanawiać. Klejnot nic nie
znaczył dla tej rozkapryszonej dziewuchy ojciec i tak kupi jej nowy, nawet nie
zauważając wydatku. Dla mnie zaś znaczył bardzo wiele. Gdybym sprzedał tę perłę,
mógłbym wyekwipować całą ekspedycję jego obojętna twarz nagle się ożywiła.
Wie pan, ile obecnie jest kłopotów ze zbieraniem funduszy na wykopaliska? Nie, nie
wie pan. Pieniądze za perłę wszystko by ułatwiły. Jest takie miejsce, które chciałbym
zbadać, w Baluchistanie. Czeka tam na odkrycie cały wielki rozdział historii&
zamilkł na chwilę. Zapadło mi w pamięć to, co pan powiedział wczoraj wieczorem
o świadkach podatnych na sugestię. Pomyślałem, że dziewczyna do nich należy.
Kiedy dotarliśmy na szczyt, zwróciłem jej uwagę, że kolczyk się poluzował, i udałem,
że go poprawiam. Tak naprawdę przycisnąłem jej do ucha czubek małego ołówka.
Kilka minut pózniej upuściłem mały kamyczek. Gotowa była przysiąc, że właśnie
wypadł jej kolczyk z ucha. Tymczasem wcisnąłem perłę w grudkę plasteliny, którą
miałem w kieszeni. Ot i cała historia. Niezbyt budująca. A teraz kolej na pana.
Nie ma wiele do opowiadania powiedział Parker Pyne. Był pan jedyną
osobą, która podnosiła coś z ziemi i dlatego pomyślałem o panu. Również ten malutki
kamyczek grał istotną rolę. Pozwolił mi się domyślić, w jaki sposób pan to rozegrał. A
poza tym&
Proszę mówić zachęcił go Carver.
Widzi pan, wczoraj wieczorem trochę zbyt płomiennie przemawiał pan na temat
uczciwości. Za bardzo pan się unosił, wie pan, co pisze o tym Szekspir. Wyglądało to
tak, jakby usiłował pan przekonać samego siebie. I trochę zbyt pogardliwie wyrażał
się pan o pieniądzach.
Twarz siedzącego przed nim mężczyzny była pobrużdżona i znużona.
No i to by było tyle powiedział. Już po mnie. Przypuszczam, że odda pan
dziewczynie tę błyskotkę. Dziwna jest ta barbarzyńska potrzeba przyozdabiania się.
Sięga wstecz aż do paleolitu. Jeden z pierwszych odruchów rodzaju żeńskiego.
Myślę, że zle pan osądza pannę Carol napomniał go Pyne. Ma głowę na
karku i, co ważniejsze, ogromne serce. Sądzę, że zachowa tę sprawę w sekrecie.
Ale jej ojciec nie odrzekł archeolog.
Myślę, że on też. Widzi pan, tatko ma swoje powody, żeby siedzieć cicho.
Ten kolczyk nie jest wart czterdziestu tysięcy dolarów. Wystarczyłby zwykły piątak.
Jak to?&
Tak. Dziewczyna o tym nie wie. Myśli, że klejnoty są autentyczne. Wczoraj
wieczorem powziąłem pewne podejrzenia. Pan Blundell trochę za bardzo przechwalał
się swoją fortuną. Kiedy interesy nie idą i przychodzi kryzys, najlepiej robić dobrą
minę do złej gry i blefować. I pan Blundell najwyrazniej blefowal.
Nagle doktor Carver uśmiechnął się. Był to ujmujący chłopięcy uśmiech, dziwnie
nie pasujący do twarzy starszego mężczyzny.
Zatem wszyscy jesteśmy biedaczkami powiedział.
Właśnie przyznał pan Pyne i zacytował: Wspólnota uczuć wzajemną
życzliwość w nas budzi .
Zmierć na Nilu
Lady Grayle była zdenerwowana. Od chwili wejścia na pokład parowca Fajum
narzekała na wszystko. Była niezadowolona ze swojej kabiny. Mogła znieść poranne
słońce, ale nie popołudniowe. Pamela Grayle, jej siostrzenica, uczynnię odstąpiła jej
swoją kabinę po drugiej stronic statku. Lady Grayle niechętnie przystała na t?
zamianę.
Warczała na pannę MacNaughton, swoją pielęgniarkę, za to, że podała jej
niewłaściwy szal i spakowała małą poduszkę, zamiast zostawić ją na wierzchu.
Utyskiwała na męża, sir George a, że kupił jej nieodpowiednie korale. Chciała lapis, a
nie krwawnik. Gcorge był idiotą!
Zmartwiony sir George odrzekł:
Przepraszam, moja droga, przepraszam. Zaraz pójdę je wymienić. Mamy
mnóstwo czasu.
Nie warczała na Basila Westa, sekretarza męża, tylko dlatego, że nikt nigdy nie
warczał na Basila. Jego uśmiech rozbrajał, zanim człowiek zdążył zacząć.
Ale najgorsze bez wątpienia spadło na imponującego, odzianego w bogate szaty
dragomana, którego nic nie było w stanie poruszyć.
Kiedy lady Grayle dostrzegła nieznajomego mężczyznę w plecionym fotelu i
dotarło do niej, że to ich współpasażer, jej gniew zerwał wszelkie tamy.
Wyraznie powiedzieli mi w biurze, że jesteśmy jedynymi pasażerami! To
koniec sezonu i nikt poza nami nie jedzie!
Tak jest, pani cichutko odpowiedział Mohammed. Tylko pani rodzina i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]