[ Pobierz całość w formacie PDF ]

UÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ na jego szerokiej i doskonale umięśnio­
nej piersi. Czuła każdą swoją kostkę, każdy mięsień
zmęczony i wiotki jak przegotowany makaron. Nigdy
jeszcze nie byÅ‚a tak sÅ‚aba po uprawianiu seksu, a jed­
nocześnie tak bardzo pragnęła robić to jeszcze.
- Uważam, że jesteśmy w bardzo odpowiednich
strojach - powiedziała.
Przesunął dłonią po jej pośladkach, pogłaskał, a ona
niemal mruczała z zadowolenia, prężąc się pod jego
dotykiem.
Doprawdy, kto by pomyÅ›laÅ‚, że ten sztywny i zasad­
niczy Simon Pearce ma tyle ukrytych talentów? Ten
czÅ‚owiek byÅ‚ czarodziejem. WyprawiaÅ‚ z jej ciaÅ‚em ta­
kie rzeczy, o których nawet jej się nie śniło. Prowadził
jÄ… szybciej i na takie szczyty rozkoszy, jakich sobie na­
wet nie wyobrażała.
A ona wciąż chciała jeszcze. Serce kołatało jej
w piersiach; Chciała, żeby i on jej pragnął.
- Jeżeli będziemy utrzymywać takie tempo, to się
pozabijamy - zażartował, nie ustając w pieszczotach.
Megan nie ruszaÅ‚a siÄ™. BaÅ‚a siÄ™ ryzykować, że Si­
mon przestanie jej dotykać. Spojrzała na niego przez
ramiÄ™.
- Są mniej przyjemne sposoby zakończenia życia.
-To prawda.
Oczy mu pociemniaÅ‚y i nawet w skÄ…pym Å›wiet­
le lampki zauważyła napięcie na jego na twarzy,
a w oczach błysk pragnienia.
ZaschÅ‚o jej w ustach, za to inne części ciaÅ‚a zwil­
gotniały w oczekiwaniu. Nie miała zielonego pojęcia,
w co się pakuje, zgadzając się na to krótkoterminowe
małżeństwo z Simonem Pearce'em. A gdyby miała?
- Muszę cię znów mieć - usłyszała jego szept.
Przymknęła oczy i skupiła się na ogarniającym ją
ponownie niezwykÅ‚ym uczuciu. A gdyby miaÅ‚a pojÄ™­
cie? Nie czekałaby aż tydzień.
ROZDZIAA DZIEWITY
- Nie obchodzi mnie, czy korporacja Peabody'ego
wycofa się z umowy - Simon oparł się w fotelu za
biurkiem i spojrzał na swego asystenta.
Dave Healy pokręcił głową z niedowierzaniem, po
czym nachylił się, nadstawiając ucha.
- Słucham? Mógłbyś to powtórzyć?
- Zmieszne. - Simon uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ krzywo. - Na­
prawdę, Dave. Jeśli ten stary baran chce się wycofać,
to jego sprawa. Niech sobie znajdzie kogoÅ› innego, kto
bÄ™dzie tolerowaÅ‚ te jego staroÅ›wieckie pomysÅ‚y na te­
mat tego, jak należy tworzyć spółkę.
Promienie porannego słońca wpadały ukosem
przez Å›cianÄ™ okien za biurkiem Simona i rysowaÅ‚y jas­
ne pasy na stalowoszarym dywanie. Dave Healy stał
na jednym z takich pozłoconych pasów, trzymając
w ręku tekturową teczkę.
- Nigdy nie przypuszczaÅ‚em, że coÅ› takiego od cie­
bie usłyszę.
- Prawdę mówiąc, ja też nie.
Simon oparł łokcie na czarnym, błyszczącym blacie
biurka. Gdy David mówiÅ‚, jego myÅ›li wÄ™drowaÅ‚y. Za­
uważyÅ‚, że odkÄ…d Megan wkroczyÅ‚a w jego życie, zda­
rza mu się to coraz częściej.
Ostatnie dni byÅ‚y dla niej bardzo trudne. Prasa peÅ‚­
na byÅ‚a doniesieÅ„ o skandalu Ashtona i Megan de­
nerwowała się każdym nowym artykułem. Nieślubne
dziecko Ashtona byÅ‚o interesujÄ…cÄ… wiadomoÅ›ciÄ… i każ­
dy reporter w ich stanie starał się ująć sprawę od innej
strony i znalezć jeszcze coś ciekawego.
WiedziaÅ‚, że Megan bardziej martwi siÄ™ o niego i je­
go interesy niż o siebie i doceniał ten fakt, choć stale
jej powtarzał, że nie powinna.
Oczywiście skandale były szkodliwe dla interesów,
zwłaszcza gdy miało się do czynienia z kimś takim jak
Manfred Peabody, stary głupiec, który byłby chyba
najszczęśliwszy, gdyby żył w wiktoriańskiej Anglii.
Na razie ten skandal nie dotknÄ…Å‚ Simona i jego ro­
dziny i firma Pearce Industries byÅ‚a bezpieczna. Spen­
cer Ashton był idiotą, ale nie był w stanie zaszkodzić
Simonowi, chyba tylko w ten sposób, że ten stary cap
miał niszczący wpływ na Megan.
Uświadomił sobie, że jeszcze dwa tygodnie temu
nie przyszłoby mu do głowy, że mógłby coś takiego
odczuwać. Teraz wszystko się zmieniło. Megan była
jego żoną i nikt, ani Peabody, ani nikt inny nie będzie
insynuowaÅ‚, że zrobiÅ‚a coÅ› zÅ‚ego, tylko dlatego, że po­
chodziła z Ashtonów.
Megan. Ostatnio wszystko mu siÄ™ z niÄ… kojarzy­
ło. Nie spodziewał się, że to tymczasowe małżeństwo
będzie czymś innym niż małżeństwem z rozsądku.
A jednak bardzo szybko stawało się czymś innym...
Ona penetrowaÅ‚a każdy zakÄ…tek jego dotychczasowe­
go życia. Na to się nie nastawił.
- Simon!
- Co? - zamrugał powiekami i spojrzał na Dave'a,
który kręcił głową i śmiał się.
- Gdzie się, do diabła, podziały ta wola silna jak stal
i stuprocentowa koncentracja, z powodu których Si­
mon Pearce jest osobnikiem budzącym grozę na całej
kuli ziemskiej?
Zaśmiał się krótko, wstał i wsadził ręce w kieszenie.
Wzruszył ramionami, spojrzał na Dave'a i przyznał:
-Nie wiem.
Przyjaciel w zamyśleniu pokiwał głową.
- Czas najwyższy.
- Co to ma znaczyć?
- To znaczy - powiedział David, wkładając teczkę
pod pachę - że za długo żyłeś wyłącznie dla tej firmy.
- Simon zmarszczył się, ale nie protestował. Nie było
sensu, bo przyjaciel miał zupełną rację. - Takie życie,
żeby tylko jeść, spać, oddychać i pracować jest bardzo
niezdrowe - podsumował David.
Simon prychnÄ…Å‚ i obszedÅ‚ biurko. Na przeciwle­
głej ścianie srebrny zegar odmierzał godziny. Czekał,
kiedy nareszcie będzie mógł iść do domu i być znów
z Megan. Do diabła, naprawdę stracił poczucie rzeczy-
wistości. Przysiadł na skraju biurka.
- Niezdrowe - mruknÄ…Å‚. - I to mówi czÅ‚owiek, któ­
ry uważa frytki za jarzynę.
David zaśmiał się, ignorując tę ostatnią złośliwość.
- Chodzi mi o to, że tobie też należy się normalne
życie, a nigdy go nie miałeś.
- Mam życie.
- Firma siÄ™ nie liczy.
- Zawsze byÅ‚a najważniejsza - powiedziaÅ‚ cicho Si­
mon.
- Aż do teraz - zauważył David. Podszedł bliżej
i klepnÄ…Å‚ przyjaciela po plecach. - Megan jest dla cie­
bie dobra. Cieszę się, że ją masz.
- Na razie. Umowa była na tymczasowe małżeństwo.
David zaśmiał się i ruszył do drzwi prowadzących
do jego gabinetu. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał
na szefa.
- Czy to nie ty zawsze mówiłeś, że umowy są po to,
żeby je renegocjować?
Dave już wyszedł, a Steve zastanawiał się, czy to
miała być sugestia, czy wyzwanie. Zacisnął dłonie na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl