[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jolanta uśmiechnęła się. Piotrowi spodobała się przygoda i
zaczął z zapałem grać swoją rolę. Ona jednak aż nadto
dotkliwie czuła, że to nie jest zwykła zabawa.
Hawkins włożył czystą kartkę do koperty, zakleił i
wręczył Piotrowi.
- Proszę uważać - ostrzegł go cicho. - Fouche ma
wszędzie szpiegów. Mogą pana śledzić.
- Już o tym pomyślałem - odparł Piotr. - Pojadę konno,
więc dotrę na nabrzeże jadąc przez Lasek Buloński. Nie
zdziwcie się więc, jeśli doręczenie wiadomości zajmie mi
trochę czasu.
- Masz głowę na karku, Latour - uśmiechnął się Hawkins
- ale pamiętaj, że twoja żona i ja będziemy czekać
niecierpliwie.
Jolancie przyszło na myśl, że gdyby Hawkins miał
jakiekolwiek zastrzeżenia co do powierzenia Piotrowi
znacznej sumy pieniędzy - ona sama stanowiła dostateczną
rękojmię nie tylko jego uczciwości, ale i powrotu do domu.
Lecz chyba nie podejrzewał ich o dwulicowość. Jedyne, co
mogło wydawać się podejrzane Hawkinsowi, to ich rzekoma
francuska narodowość, która powinna wszak zaowocować
lojalnością raczej względem wszechpotężnego Napoleona niż
Anglii.
- A teraz, madame - powiedział Hawkins po wyjściu
Piotra - jeśli w dalszym ciągu mogę polegać na pani dobrym
sercu, proszę mi pomóc przy Jego Wysokości.
- Ależ oczywiście! - odparła Jolanta. - Co mam robić?
- Po pierwsze potrzebna jest kawa - rzekł Hawkins. -
Możliwie jak najmocniejsza. I karafka brandy. W żadnym
wypadku proszę nie dać służbie powodów do podejrzeń, w
jakim stanie jest książę.
- Oczywiście - zgodziła się skwapliwie Jolanta. - Będą
pewnie sądzili, że pan jest zbyt zajęty, by samemu zejść na
dół.
- Dziękuję pani - powiedział Hawkins. - Będę
rzeczywiście zajęty, a także będę potrzebował pani pomocy.
- Zamówię najpierw kawę i brandy - odparła Jolanta.
Raz jeszcze zerknęła na księcia i spostrzegła z lękiem, że
wciąż leży nieruchomo. Następnie wybiegła na podest
schodów i z nutką pewności siebie kazała lokajowi przynieść
to, czego żądał Hawkins.
Gdy wróciła, lokaj właśnie próbował ściągnąć księciu
ciasny surdut. Książę był postawny, toteż Hawkins, który był
niskiego wzrostu, choć zaskakująco silny, miał z tym sporo
kłopotów. Ale z pomocą Jolanty jakoś sobie poradzili.
- Co chce pan zrobić? - spytała Jolanta, gdy ułożyli Jego
Lordowską Mość z powrotem na poduszkach.
- Wsadzić mu głowę do zimnej wody - odparł lakonicznie
Hawkins.
Jolanta przyniosła miskę. Przesunęli księcia na sam brzeg
łóżka i udało im się włożyć do wody jego twarz, tak by nie
pomoczyć ubrania.
Choć bardzo zajęci, usłyszeli nagle kroki w salonie.
Hawkins wyskoczył z sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.
Jolanta została sama z nieprzytomnym księciem.
Ułożyła jego głowę na poduszce, zabezpieczonej grubym
ręcznikiem i zaczęła ocierać mu twarz. Wydał jej się bardzo
przystojny. Z zamkniętymi oczyma wyglądał młodziej i mniej
groznie. Ale linie biegnące od nosa do ust, znamionujące
cynizm, nadal rysowały się wyraznie. Co go tak rozczarowało
i dlaczego nie był szczęśliwy, mając wszystko. Patrzyła na
niego, całym sercem pragnąc nie tylko jego ozdrowienia, ale i
ucieczki.
- Musisz być bezpieczny, musisz! - szeptała. - Jesteś
potrzebny w Anglii. Tyle pracy czeka tam na ciebie. Jakże
mógłbyś zostać poniżony, zatrzymany tutaj jako więzień
naszych wrogów?
Miała wrażenie, że książę za chwilę odpowie na te jej
bezładne słowa. Lecz on wciąż leżał nieprzytomny,
oddychając ciężko, nienaturalnie, tak jak oddycha człowiek po
zażyciu narkotyków.
- Boże, dopomóż nam - modliła się cicho Jolanta. - Uratuj
go... musisz go uratować.
W tej chwili wrócił Hawkins.
- Najpierw damy mu kawy - zadecydował. Mówił niezbyt
głośno, lecz rzeczowo i spokojnie, co zmniejszało strach
Jolanty. Hawkins był tak praktyczny!
Na pewno im się uda. Książę nie tylko ozdrowieje, ale i
zdoła wymknąć się prześladowcom.
- Wleję mu łyżeczką do ust trochę mocnej kawy - mówił
Hawkins. - Proszę potrzymać mu głowę, a ja postaram się, by
to przełknął.
Hawkins wetknął księciu pod brodę czysty ręcznik, by nie
polać krawata. Potem ostrożnie wlewał mu między rozchylone
wargi po kilka kropel kawy. Po kilku minutach Jolanta
zrozumiała, że posuwają się zbyt wolno, by osiągnąć efekt.
Hawkinsowi widocznie przyszło to samo do głowy. Spojrzał
na zegar.
- Może lepiej odczekać te cztery godziny - rzekł.
- Ale wtedy wróci mademoiselle - odparła z przestrachem
Jolanta.
- I będzie próbowała nakłonić go do picia - powiedział
Hawkins. - To jedyny sposób, by przyjąć ten diabelski środek.
- Może brandy pomoże - zaproponowała Jolanta. -
Musimy go obudzić i ostrzec.
Bardzo się starali, lecz dopiero z górą po trzech godzinach,
książę, nie otwierając oczu, poruszył nagle wargami. Jakby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl