[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niebezpieczeństwa: owa zdolność skoku w czasie jest pierwotną formą obrony Inny przykład: kiedy
Yattmur przyniosła nam po raz pierwszy jedzenie, kazałem skoczce wyskoczyć w przód i sprawdzić,
czy nas zatruto. Gdy powróciła i doniosła, że nadal żyjemy, wiedziałem, że możemy spokojnie zjeść.
Podobnie kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem z futroszorstkami oraz... jak im tam... brzucho -
brzunio - ludzmi, wysłałem skoczkę, by sprawdziła, czy nas zaatakujecie. Widzicie więc, że nawet
tak marna rasa jak orabole może się do czegoś przydać.
Postępowali powoli przez podgórze w głębokim, zielonym mroku, ożywianym słonecznym
odblaskiem padającym od czoła chmur nad ich głowami. Bez przerwy dostrzegali rozbłyski świateł
poruszających się z lewej strony - futroszorstki trzymały się ich uparcie; zjawiło się więcej
pochodni.
Podczas gdy Sodal perorował, Gren przyglądał się z nowym zainteresowaniem dwu
otwierającym pochód orabolkom. Były nagie, więc mógł zobaczyć, jak słabo wykształcone są ich
cechy płciowe. Skąpe owłosienie głowy, łyse wzgórki łonowe, biodra wąskie, piersi obwisłe i
płaskie, chociaż kobiety nie wydawały się na oko stare. Maszerowały zarówno bez zapału, jak i bez
ociągania, nigdy nie spoglądając za siebie. Jedna niosła na głowie tykwę ze smardzem. Grena
przeniknął dziwny lęk, gdy uprzytomnił sobie, jak odmienne musi być ich widzenie świata od jego
widzenia, jakie byłoby ich życie, jakim torem biegłyby ich myśli, gdyby ich okresy istnienia były
następującymi po sobie, a nie równoczesnymi strumieniami czasu.
- Czy te orabolki są szczęśliwe? - zapytał Sodala. Chap - hopaj - chwat zaśmiał się gardłowo.
- Nigdy nie przyszło mi do głowy, by je o to zapytać.
- To zapytaj je teraz.
Zniecierpliwiony Sodal machnął ogonem.
- Was, wszystkich ludzi, i pokrewne wam gatunki, cechuje wścibstwo. Ta okropna cecha
prowadzi was donikąd. Czemuż to miałbym je o to pytać - tylko dla zaspokojenia twej ciekawości?
Prócz tego umiejętność dokonania skoku w czasie wymaga absolutnego braku inteligencji: trzeba być
ciemnym jak tabaka w rogu, aby nie widzieć różnicy między przeszłością, terazniejszością i
przyszłością. Orabolki w ogóle nie znają mowy, wystarczyłoby zaznajomić je z ideą werbalizacji, by
nie rozwinęły skrzydeł. Jak mówią, to nie skaczą. Jak skaczą, to nie mówią. Właśnie dlatego muszę
mieć ze sobą zawsze dwie kobiety, najlepiej kobiety, bo one są jeszcze ciemniejsze od mężczyzn.
Jedną wyuczono kilku słów, by rozumiała moje rozkazy Przekazuje je gestami swojej przyjaciółce,
której w ten sposób mogę polecić dokonanie skoku w momencie zagrożenia. Wszystko to jest dość
prymitywnie pomyślane, ale oszczędza mi wielu kłopotów w podróżach.
- Co powiesz o tym biedaku, który cię niesie? - zapytała Yattmur.
Sodal Ye wydał wibrujący ryk pogardy.
- Leniwe bydlę, nic więcej! Jeżdżę na nim, od kiedy został młodzieńcem, i już się prawie zużył.
Hopaj, ty gnuśny potworze! Ruszaj się, bo nigdy nie dojdziemy do domu.
Sodal opowiedział im jeszcze więcej. Pewne sprawy budziły w Grenie i w Yattmur odruch
gniewu. Niektóre ich nie obchodziły. Sodal przemawiał bez ustanku, aż jego głos stał się
nieodłącznym elementem rozrywanego błyskawicami mroku. Nie przerywali marszu, nawet kiedy
lunęło rzęsiście i cała równina wokoło obróciła się w błoto. Chmury płynęły w zielonym świetle.
Poczuli w swym utrapieniu, że robi się coraz cieplej. Deszcz ciągle padał. W otwartym terenie nie
było co marzyć o schronieniu, więc szli uparcie i z mozołem naprzód, jakby przez środek misy pełnej
bulgocącej zupy. Ulewa ustała, kiedy ponownie zaczynali wspinaczkę.
Yattmur uparła się, aby odpocząć ze względu na dziecko. Sodal, którego radował deszcz,
zgodził się niechętnie. Pod skarpą rozpalili nędzne, kopcące ognisko z trawy. Nakarmili dziecko;
wszyscy skromnie podjedli.
- Jesteśmy blisko Oceanu Obfitości - oświadczył Sodal Ye. - Ze szczytów tamtego łańcucha gór
zobaczycie jego rozkoszne, słone wody, całe w mroku, bo tylko jedna długa pręga słonecznego blasku
przecina jego powierzchnię. Ach, jak przyjemnie będzie znalezć się z powrotem w morzu. Macie
szczęście, wy ziemiołazy, że nasza rasa jest skora do poświęceń, inaczej przenigdy nie opuścilibyśmy
wody dla waszego pogrążonego w mrokach środowiska. Cóż, proroctwo jest naszym brzemieniem i
musimy je dzwigać z radością... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl