[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odkrywca. Wasza praca polega na znalezieniu w tych danych sensu, nie
70
zaś na odrzucaniu ich hurtem. Jeśli macie zastrzeżenia do działań
operacyjnych, proszę je adresować do kapitana Bargerone a. To on był
odpowiedzialny za całą misję, nie ja. Ach, facet dowodzący patrolem
nazywał się Quilter. Właśnie sobie przypomniałem...
Gerald Bone odezwał się, nie wstając:
Jak pan wie, panie Ainson, jestem powieściopisarzem. Może w tym
wybitnym towarzystwie powinienem powiedzieć: tylko pisarzem . Jednak
martwi mnie pewna rzecz w związku z pańskim udziałem w tej sprawie.
Pan Lattimore twierdzi, że powinien był pan przywiezć z Klementyny
większą ilość odpowiedzi. Jednakże możliwe, że wrócił pan stamtąd
również z pewnymi założeniami, które ponieważ wyszły od pana
zostały przyjęte wszędzie i jednogłośnie jako bezsporny fakt. Ainson z
suchymi ustami oczekiwał na to, co się za chwilę zdarzy. Znów miał
świadomość, że wszyscy słuchają z czymś w rodzaju drapieżnej gorliwości.
Wiemy, że te pooby znaleziono nad rzeką na Klementynie. Wszyscy
chyba akceptują też stwierdzenie, że Klementyna nie była rodzimą planetą
tych stworzeń. O ile wiem, myśl ta wyszła od pana. Zgadza się?
Odkrywca przyjął to pytanie z ulgą. Aatwo potrafił na nie odpowiedzieć.
Rzeczywiście myśl ta wyszła ode mnie, panie Bone, chociaż był to
raczej wniosek niż hipoteza. Mogę prosto wytłumaczyć, skąd ów wniosek
się wziął, nawet laikowi. Pooby związane były ze statkiem i nie może być
co do tego najmniejszych wątpliwości. Ich wydalinami było oblepione całe
wnętrze statku... Obliczyliśmy, że składowały w nim swoje odchody
najmniej przez trzydzieści dni. Poza tym, dodatkowym dowodem jest fakt,
że statek został bezspornie zbudowany na podobieństwo pozaziemskich
obcych.
Można by tę tezę bez trudu zakwestionować: kształt Mariestopes
przywodzi na myśl delfina, ale nic nie mówi o wyglądzie inżynierów,
którzy go zaprojektowali.
Niech pan będzie uprzejmy i pozwoli mi dokończyć. Na B 12... czyli
na Klementynie, jak ta planeta się teraz nazywa... nie znalezliśmy śladów
żadnych innych ssaków. W ogóle nie znalezliśmy tam żadnych zwierzęcych
form większych niż dwucalowe bezogoniaste jaszczurki... ani żadnych
insektów większych od pszczół. W przeciągu tygodnia, dokonując
stratosferycznej obserwacji za dnia i w nocy, obejrzeliśmy tę planetę dość
71
dokładnie od bieguna aż po równik. Poza prarybami w morzach, nie
odkryliśmy na Klementynie żadnego życia zwierzęcego wartego
wzmianki... poza tymi dużymi poobami, ważącymi około siedmiuset
ziemskich kilogramów każdy. W dodatku, znajdowały się one w zwartej
grupie przy statku kosmicznym. Jawnym absurdem byłoby przypuszczenie,
że Klementyna jest ich rodzimą planetą.
Znalezliście je na brzegu rzeki. Może są zwierzętami wodnymi, które
spędzają większość czasu w morzu i dotarły w pobliże statku przypadkiem?
Główny Odkrywca z wrażenia otworzył i zamknął usta.
Mihaly, podnosimy w tej dyskusji kwestie, na które nie sposób
odpowiedzieć laikowi... Chcę powiedzieć, że nie widzę celu...
Absolutnie się zgadzam przyznał Pasztor. Uważam jednak
podejście Geralda za interesujące. Bruce, potrafisz stanowczo wykluczyć
możliwość, że te stworzenia są wodne?
Jak powiedziałem, przybyły tam na statku kosmicznym i w żaden
sposób nie można tego podważyć. Masz na to moje słowo, słowo
człowieka, który był na miejscu. Mówiąc to, wojowniczo przemykał
spojrzeniem po grupie. Gdy zatrzymał wzrok na Lattimorze, ten się
odezwał:
Powiedziałbym, że faktycznie mają kształt zwierzęcia morskiego...
Mówię oczywiście z punktu widzenia laika.
Niewykluczone, że na rodzimej planecie są zwierzętami wodnymi, nie
ma to wszakże żadnego związku z ich pobytem na Klementynie odparł
Ainson. Cokolwiek pan powie, ich pojazd jest statkiem kosmicznym, a
zatem mamy do czynienia z rasą inteligentną.
W tym momencie z pomocą Głównemu Odkrywcy przyszedł Mihaly
Pasztor, żądając następnego raportu, tym niemniej było jasne, że Bruce owi
Ainsonowi nikt nie udzieli wotum zaufania.
72
Rozdział siódmy
Słońce, jak niezmiennie miało w zwyczaju, poszło spać o zachodzie. W
tym samym czasie Mihaly Pasztor założył smoking i ruszył na spotkanie
gościowi, którego zaprosił na kolację do swojego mieszkania.
Było to miesiąc po ponurym spotkaniu w zoo, gdy Bruce Ainson
otrzymał intelektualny ekwiwalent prztyczka w ucho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]