[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widział cię przez sekundę, zanim się teleportował.
- Nic nie szkodzi. Mogę zmienić i imię, i wygląd. Znam doskonałego fryzjera w
Massachusetts.
Następnego dnia, kiedy Lara pomagała kucharce posprzątać po lunchu, usłyszała warkot
silnika samochodu. Uśmiechnęła się z ulgą.
Zdziwiona kucharka zmarszczyła brwi.
- To nie jest dzień dostaw. Ale chyba pójdę otworzyć tylne drzwi. - Poszła z kluczem do
magazynku na tyłach.
Lara rozejrzała się gorączkowo. Oddarła papierowy ręcznik z rolki i złapała butelkę
keczupu. Wycisnęła małą kropelkę na czubek palca i napisała na ręczniku:  Pomocy!
Sprowadz policję .
Pomachała ręcznikiem w powietrzu. Kiedy keczup wysechł, poskładała ręcznik i schowała
go za stanik szaty.
Zastała kucharkę przy otwartych tylnych drzwiach. Dostrzegła furgonetkę dostawczą
stojącą po drugiej stronie bramy. Kierowca, młody człowiek w dżinsach i flanelowej
koszuli, otwierał bramę.
Pobiegła w jego stronę.
- Stój! - krzyknęła kucharka. - Nie wolno nam się pokazywać. Kierowca ruszył ku niej,
przyglądając jej się uważnie błękitnymi oczami.
- Mogę pani w czymś pomóc?
- Tak! - Lara zwolniła i sięgnęła za dekolt. - Potrzebujemy...
- Dziewko! - huknął za nią strażnik. Zatrzymała się jak wryta dwa metry od dostawcy. Do
diabła. Nie mogła mu podać listu tak, żeby nie zauważyli.
- Dziewko, natychmiast wracaj do kuchni! - krzyknął strażnik. Obejrzała się. Był to
dowódca ze skrzypiącym sandałem. Za nim szło jeszcze dwóch. Posłała dostawcy
ostatnie, błagalne spojrzenie.
- Jesteśmy uwięzione - powiedziała bezgłośnie, mając nadzieję, że on zrozumie.
Zmrużył błękitne oczy i ledwie dostrzegalnie skinął głową. Lara wróciła biegiem do
159
kuchni.
- O nie - mruknęła kucharka. - Wpakowałaś się w niezłe kłopoty.
Skrzypiący Sandał podszedł do kierowcy.
- Co tu się dzieje? Nie jesteś naszym zwykłym dostawcą. A poza tym spodziewaliśmy się
dostawy dopiero za dwa dni.
Dostawca wzruszył ramionami, zupełnie niespeszony potężnymi mięśniami i bojową
postawą dowódcy straży. Lara uśmiechnęła się do siebie. Strażnik budziłby o wiele
większy respekt, gdyby nie skrzypiał sandałem co drugi krok.
- Posłuchaj, koleś. - Kierowca założył ręce na szerokiej piersi. - Tamten dostawca się
zwolnił, a ja jutro jadę na urlop, więc nie będzie żadnych dostaw przez dwa tygodnie.
Bierzecie towar albo nie.
Skrzypiący Sandał spojrzał na niego ze złością.
- No dobrze. Podjedz bliżej kuchni.
Dostawca wskoczył do szoferki i podjechał pod tylne drzwi kuchni. Ku rozczarowaniu
Lary, na samochodzie nie było żadnych napisów. Miała nadzieję, że ustali nazwę
najbliższego miasta.
- Stop! - krzyknął Skrzypiący Sandał i furgonetka się zatrzymała. Pozostali dwaj strażnicy
otworzyli pakę furgonetki i zaczęli wyładowywać towar. Kierowca wziął jakieś pudło i
ruszył do kuchni.
- Stop. - Skrzypiący Sandał uniósł rękę. - Nie możesz wejść. - Wziął pudło i zaniósł je do
magazynu. Do licha. Lara miała nadzieję, że kierowca wejdzie; wtedy mogłaby mu podać
liścik. Wyjrzała za drzwi.
Dostawca skinął jej głową.
- Nie powinnaś się pokazywać. - Skrzypiący Sandał odepchnął ją na bok i wyszedł.
Spojrzał gniewnie na kierowcę. - Zaczekaj w samochodzie.
- Jasne - mruknął kierowca. - Fajna toga. Pewnie trochę zbyt przewiewna zimą. - Ruszył z
powrotem do furgonetki.
Lara czekała tuż za drzwiami. Wyglądało na to, że nie zdoła podać mu listu. Mimo to
miała wrażenie, że dostawca zrozumiał. A może tylko chciała w to wierzyć?
Reszta dostawy została wniesiona do środka i strażnicy zatrzasnęli drzwi paki.
Kierowca leniwym krokiem ruszył w stronę kuchni z pudełkiem w ręce. Zauważył Larę
wyglądającą zza futryny. Z szerokim uśmiechem potrząsnął pudełkiem.
- Może coś przekąsisz?
- Daj mi to. - Skrzypiący Sandał złapał pudełko. - I odjeżdżaj już.
Kierowca posłał Larze ostatnie spojrzenie, wsiadł do furgonetki i wyjechał za bramę. Larę
ogarnęło przygnębienie. A jeśli nie zrozumiał? Kolejna dostawa miała być dopiero za dwa
tygodnie. Tymczasem strażnicy oglądali pudełko od kierowcy.
- W środku może być jakiś nadajnik - powiedział jeden z nich. - Tak, ten gość był trochę
podejrzany - dodał drugi. Skrzypiący Sandał rozerwał pudełko i na drogę wysypała się
karmelowa prażona kukurydza.
- Nic tu nie ma. - Rzucił pudełko na ziemię i spojrzał ze złością na Larę.
- Posprzątaj to, dziewko.
- Tak, panie. - Lara wzięła worek na śmieci i wybiegła na dwór. Zaczęła zbierać do worka
garście lepkiej kukurydzy. Strażnicy poszli sobie.
Kiedy uznała, że przestali się nią interesować, podniosła kawałki podartego pudełka.
Zaparło jej dech w piersiach. Przysmak Jacka. Z jej ust wyrwało się coś pomiędzy
śmiechem a szlochem.
160
Jack ją znalazł.
Rozdział 24 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl