[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koleżanka, a kochanka... Jeśli tak, to znów ją rozczarował; myślała, że ma lepszy gust.
Przepraszam, że przeszkadzam wykrztusiła w końcu ale podobno mieszka tu doktor
James. Czy mogłabym się z nim zobaczyć?
Kamienny wyraz twarzy Lyn sugerował, że Emily niechcący trafiła w najczulszy punkt.
Owszem, doktor James rzeczywiście tu mieszka odparła lekarka lodowatym tonem
ale w tej chwili nie ma go w domu. Może ja mogłabym w czymś pomóc? A tak w ogóle, to
kim pani jest?
Było jasne, że nie rozpoznała Emily. Widocznie dla niej pielęgniarki były jedynie częścią
wyposażenia szpitala.
Nazywam się Emily Grey i jestem położną. Od niedawna pracuję na oddziale
siedemnastym szpitala Blazes, razem z doktorem Jamesem. I z panią, skoro już o tym
mówimy... Poznałam doktora Jamesa podczas pobytu w Afryce. Chciałabym mu coś
wyjaśnić. Tylko że to... sprawa prywatna.
Prywatna? powtórzyła ostro Lyn.
Emily postanowiła, że nie da się wyprowadzić z równowagi, ale zaczęła żałować, że tu
przyszła. Nie była przygotowana na taką wersję wydarzeń.
Prywatna, ale o charakterze zawodowym, a nie romansowym podkreśliła
uszczypliwie. Przykro mi, że zabrałam pani czas. Zadzwonię wieczorem. %7łyczę miłego
dnia.
Lyn sztucznie się uśmiechnęła i otworzyła drzwi na oścież. Gestem zaprosiła Emily do
środka.
Proszę wejść. Jestem Lyn Taylor. Przepraszam, że byłam trochę nieuprzejma, ale te
nieznośne pieięgniareczki nie dają Stephenowi spokoju.
Nie jestem nieznośną pielęgniareczką wtrąciła szybko Emily, zastanawiając się w
duchu, czy aby na pewno...
Naturalnie, że nie, nie to miałam na myśli. Weszły do przestronnego salonu i Lyn
wskazała Emily fotel. Wpadłam do Stephena, żeby przygotować mu coś do jedzenia.
Przynajmniej tyle mogę dla niego zrobić. W końcu to mój narzeczony.
Narzeczony? Emily była zaskoczona. Zerknęła na dłoń Lyn: nie było na niej
pierścionka.
Lyn zauważyła to spojrzenie.
Tak, narzeczony. Znamy się od wieków. Tylko że praca pochłania nam tyle czasu, że
nigdy jakoś nie zdążyliśmy tego sformalizować.
Rozumiem... Emily poczuła ssanie w dołku. Teraz była już pewna, że przychodząc
tutaj, popełniła błąd. Skoro Stephen był zaręczony, czemu się z nią całował? Oczywiście,
chodzi tylko o jeden przypadkowy pocałunek, lecz w głębi duszy czuła, że z tego mogłoby
coś wyjść. Coś poważniejszego niż przelotny flirt.
Zrobię kawę i porozmawiamy, dobrze? zaproponowała Lyn uprzejmie. Najwyrazniej
uznała, że zdobycie zaufania Emily będzie niegłupim posunięciem.
Gdy wyszła do kuchni, Emily rozejrzała się po pokoju. Był trochę zagracony, ale
przyjemnie urządzony i naznaczony śladami człowieka o szerokich zainteresowaniach.
Zobaczyła dużo książek z rozmaitych dziedzin, bogatą kolekcję płyt kompaktowych, ładne
akwarelki na ścianach. I teleskop na parapecie, przez który ujrzała kołyszący się na falach
statek. Nie powiem, miło byłoby móc tu często bywać, pomyślała.
A więc w czym rzecz? spytała przyjaznie Lyn, wróciwszy z kawą. Może będę
mogła w czymś pomóc, bo Stephen ma ostatnio tyle zajęć i kłopotów! Nowa praca, no i ten
straszny wypadek... Aż się o niego martwię. Sprawiała wrażenie autentycznie zatroskanej.
Wzmianka o wypadku przekonała Emily: opowie jej pokrótce całą historię, niech ona z
nim porozmawia.
Chodzi o to, że ja... zaczęła z wahaniem czuję się odpowiedzialna za ten wypadek...
Trzeba przyznać, że Lyn umiała słuchać. Nie przerywała Emily ani w żaden sposób nie
okazała, że uważa ją za winną. Emily jeszcze raz podkreśliła, że rozmawiając ostatnio ze
Stephenem, nie wiedziała nic o katastrofie. Gdyby wiedziała, zachowałaby się zupełnie
inaczej.
Stephen zawsze był trudny w kontaktach z ludzmi westchnęła Lyn, sugerując, że
rozumie stanowisko Emily. Kiedy już coś sobie postanowi, to za nic nie zmieni zdania.
Chyba masz rację, powinien był pomóc tej pacjentce. Tylko że on nie cierpi, gdy ktoś
krzyżuje mu plany. Obawiam się, że zraziłaś go do siebie na amen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]