[ Pobierz całość w formacie PDF ]

duży. Nie będzie musiała więcej się spotykać z Mitchem. Wiedziała, że
dwutygodniowy urlop to tylko chwilowy unik. Na pewno nie rozwiązuje niczego na
dłuższą metę. Cóż, być może z czasem sprawy same się wyklarują...
O ile ona sama się po drodze nie wykończy.
Spojrzała na Mitcha. Jego sylwetka rysowała się na tle wielkiego okna. Wyglądał
jak prawdziwy potentat finansowy. Jest tutaj szefem, to się rozumie samo przez się.
Wcale nie przypomina romantycznego bojownika, jakim się kiedyś jawił. Dziś roztacza
wokół aurę pewności siebie i jakiejś elektryzującej energii. Uosabia potęgę firmy.
Ale nie zamierza wymówić jej pracy, była tego pewna. Odwróciła się do wyjścia.
Zablokował jej drogę i przytrzymał ją za ramiona.
- Proszę, nie rób tego, Darcy. - Patrzył jej w oczy i mówił miękko, ale w jego
głosie dzwięczała jakaś stalowa nuta. - Potrzebuję cię tutaj.
Podniosła na niego wzrok i zaczęła się roztapiać. Te wspaniałe niebieskie oczy,
ten błysk podniecenia... Oddychała z trudem. Wszystko w niej rwało się ku niemu. Za-
mknęła oczy, pomyślała o dzieciach i odzyskała siły.
- Muszę iść - powiedziała, odsuwając się. - Do zobaczenia za dwa tygodnie.
Pospieszyła w kierunku windy, obawiając się, że Mitch pójdzie za nią, wezmie ją
w ramiona i zatrzyma. To ją przerażało. Ale gdy się tak nie stało, nagle wypełniła ją
pustka. Powinna odczuć ulgę, ale zamiast tego chciało jej się płakać.
Mitch miał bardzo zły humor. %7łycie biurowe bez Darcy w ogóle mu się nie
podobało. Skylar była bardzo piękna, przyjemnie było na nią patrzeć. Och, tak. Istniał
jednak problem: Skylar wprost nie zamykały się usta.
Nie chodzi o to, że mówiła do Mitcha przez cały czas.
To jeszcze by zniósł. Kilkoma ostrymi komentarzami i uniesieniem brwi mógłby
stłumić większość jej przemów w zarodku. Ale ona rozmawiała z każdym i bez prze-
rwy. Z każdym, kto podchodził do jej biurka, z każdym, kto wynurzył się z windy lub
zadzwonił, przeprowadzała co najmniej piętnastominutową konwersację. Nawet gdy
zamknął drzwi do swego gabinetu, słyszał jej świdrujący śmiech. Od tego dzwięku
jeżyły mu się włosy na karku, a nie było to przyjemne. Zaciskał wtedy zęby i myślał
tęsknie o Darcy.
62
S
R
Od dawna nie pracował w biurze. Zdał sobie sprawę, jak bardzo Darcy pomogła
mu do takiej pracy przywyknąć. A teraz jej tu nie ma. Potrzebował jej.
Potrzebował jej z czysto osobistych powodów, ale nie tylko. Chodziło także o
jego śmiałe plany zawodowe. Od początku czuł instynktownie, że małżeństwo byłoby
najlepszym rozwiązaniem wielu problemów, ale jednocześnie bronił się przed nim,
ponieważ stawiało pod znakiem zapytania wszystko, co wyznawał przez całe życie. Im
dłużej jednak o tym myślał, tym bardziej przekonywał się do tego rozwiązania.
Znał wielu mężczyzn, którzy wykonując ciężką, stresująca pracę, załamywali się.
Dobrze byłoby mieć dom, zaplecze rodzinne, które pomagałoby utrzymać równowagę.
Nigdy dotąd nie spotkał kobiety, którą chciałby poślubić. Ale Darcy - cóż, ona jest
inna. Być może... być może byłaby wspaniałą kandydatką na żonę.
Nie przejął się jej odmową. Nie miała czasu się nad tym spokojnie zastanowić.
Gdyby tu była, mogliby wrócić do tematu. Do licha, on naprawdę jej potrzebuje...
Znów ten śmiech. Aż się wzdrygnął. Odwrócił się do monitora, poszukując
słuchawek. Hm, może to jest pomysł.
- Mitch?
Skylar weszła z nieśmiałą miną.
- Nie lubię ci przeszkadzać, ale właśnie dzwonił menedżer z Bermuda Woods z
wiadomością, że zginął dokument z końcowego pakietu uzgodnień.
Mitch wzruszył ramionami.
- Więc znajdz go i mu wyślij - powiedział od niechcenia.
Zawahała się, potem uśmiechnęła filuternie.
- Dużo mówił, ale nie bardzo wiem, o co mu chodzi. Pomyślałam, że może razem
nad tym popracujemy. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy. - Miała bezradną minę.
Mitch zmarszczył brwi.
- Nie jestem w stanie wiele ci pomóc. - Westchnął z rezygnacją. - Lepiej od razu
do niej zadzwońmy.
Skylar zamrugała oczami.
- Do kogo?
- Do Darcy Connors, oczywiście. Ona wie wszystko o tym projekcie.
- Och. - Mina Skylar nie wyrażała entuzjazmu.
- Zadzwoń do niej. - Mitch wskazał jej telefon. - Tu masz numer.
Skylar głęboko westchnęła.
- Dobrze. - Wybrała numer Darcy. - O cholera, włączyła się sekretarka -
powiedziała, machając słuchawką.
63
S
R
- Zostaw jej wiadomość - poradził niecierpliwie.
- W porządku. - Przycisnęła słuchawkę do ucha. - Cześć, Darcy, skarbie. Tu
Skylar... Pan Carver, to znaczy Mitch, chciałaby porozmawiać z tobą o... Bermuda
Woods. Są jakieś trudności. Proszę, oddzwoń do nas, dobrze? Dzięki. Do zobaczenia,
skarbie.
Na twarzy Mitcha pojawił się grymas niezadowolenia. Spojrzał na zegarek.
- Jeśli nie oddzwoni w ciągu półgodziny, zadzwoń znów - burknął.
Skylar odsunęła do tyłu swoje płomienne włosy. Sprawiała wrażenie, jakby
chciała zaprotestować, ale zreflektowała się, widząc wyraz jego twarzy.
- Jak chcesz. - Przewracając oczami, opuściła gabinet. Mitch ponownie
zazgrzytał zębami.
- Jak chcesz... - powtórzył jak echo, gapiąc się na burzowe chmury za oknem.
Potrzebuje planu. Jest człowiekiem czynu, prawda? A więc dobrze, ma gotowy
plan. I zrealizuje go. Bez względu na wszystko.
Darcy siedziała w kuchni, odsłuchując wiadomość zostawioną jej przez Skylar.
Nie zamierzała odebrać telefonu. Będzie twarda, nawet jeśli Mitch będzie bardzo
blisko... Obiecała, że pomoże, jeśli zajdzie taka potrzeba, i miała zamiar być dostępna
pod koniec tygodnia. Ale jeszcze nie teraz. Za wcześnie.
Mitch musi się przyzwyczaić do jej nieobecności w biurze. Może poczekać kilka
dni. Ona nie zmieni decyzji.
Ale nie zdawała sobie sprawy, że to będzie takie trudne. Zdołała odsunąć się od
Mitcha fizycznie, ale nie potrafiła wymazać go z pamięci.
Przebywanie na co dzień z blizniakami sprawiało jej dużo radości. Dziś
wieczorem robiła pizzę, bawili się w rozmaite gry i śpiewali piosenki. Jutro zabierała
dzieci do parku. Doskonały nastrój psuły jednak natrętne myśli. Mitch z pewnością
polubiłby chłopców, gdyby tylko zechciał...
W nocy rozpętała się burza. Darcy zajrzała do śpiących dzieci, a potem wśliznęła
się pod kołdrę i wsłuchiwała w odgłosy padającego deszczu. Czy Mitch też się obu-
dził? Czy leży samotnie, gapiąc się w sufit i rozmyślając o niej? Na ulotną chwilę
wyobraziła sobie magiczny związek z Mitchem. Zadrżała z rozkoszy, potem
przymknęła oczy i oddała się marzeniom.
Nazajutrz zignorowała następną wiadomość od Skylar, trzecią już z kolei, i
wsadziła chłopców do samochodu. W parku spędzili wspaniałe dwie godziny, a w
drodze powrotnej zatrzymali się, by kupić lody na patyku.
Gdy wróciła, wiedziała, że coś jest nie tak. Przed jej domem stał samochód
64
S
R
Mitcha. Ale jeszcze bardziej złowieszczo wyglądała ciężarówka opuszczająca podjazd.
Darcy zerknęła do tyłu. Chłopcy z buziami umorusanymi lodami spali w fotelikach.
Przemknęło jej przez myśl pytanie, czy nie zostawić ich na kilka minut, ale pokręciła
głową. Nigdy nie za wiele ostrożności, gdy chodzi o tych małych urwisów.
Przytarganie fotelików do domu zajęło jej trochę czasu. Chłopcy na szczęście się
nie obudzili. Sapiąc z wysiłku, postawiła foteliki na podłodze w pokoju dzieci i
pospieszyła do salonu sprawdzić, co się dzieje.
Samochód Mitcha nadal stał przed domem, ale nie było w nim nikogo. A więc
musiał wejść do domu. Ale gdzie się ukrył? Garaż, do którego zajrzała, też był pusty.
Zmarszczyła brwi. Być może weranda na tyłach domu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl