[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to zjada cytrynkę wprost przed nosem tej drugiej i nie proponuje jej nawet jednego liznięcia.
Częstuje się wszystkich po kolei i ja dostałam ich bardzo dużo, ale jeszcze ich nie oddałam,
mimo że powinnam, bo to jest dług honorowy.
- Ile ci potrzeba, żeby się zrewanżować i odbudować swoją reputację? - zapytała Meg,
wyjmując portmonetkę.
- Dwadzieścia pięć centów zupełnie wystarczy i zostanie mi jeszcze parę centów, żeby i
ciebie poczęstować. Lubisz cytrynki?
- Nie bardzo. Możesz sobie wziąć moją część. Oto pieniądze. Niech ci wystarczy na jak
najdłużej, bo to nie jest wiele, jak sama widzisz.
- Ach, dziękuję! To musi być bardzo przyjemne, kiedy ma się własne kieszonkowe
pieniądze. Będę miała prawdziwą ucztę, bo jeszcze nie spróbowałam cytrynki w tym tygodniu.
Nie śmiałam brać, bo nie mogłam im oddać, a po prostu umieram za choćby jedną.
Następnego dnia Amy przyszła do szkoły dość pózno, ale nie mogła oprzeć się pokusie,
by z wybaczalną dumą zaprezentować paczuszkę z wilgotnego brązowego papieru, zanim
zniknęła ona w najbardziej odległych zakamarkach jej ławki. W ciągu kilku następnych minut
wiadomość o tym, że Amy March przyniosła dwadzieścia cztery pyszne cytrynki (jedną zjadła po
drodze) i będzie nimi częstować podczas przerwy, obiegła cały jej rząd, wywołując
oszałamiające wprost zainteresowanie jej przyjaciółek. Kąty Brown natychmiast zaprosiła ją na
najbliższe przyjęcie; Mary Kingsley nalegała, by pożyczyć jej swój zegarek aż do przerwy, a
Jenny Snów, ironiczna młoda dama, która niegodnie wytykała Amy jej bezcytrynkowy stan,
bezzwłocznie zakopała topór wojenny i zaofiarowała się dostarczyć wyniki pewnych
straszliwych zadań z matematyki. Amy jednak, bynajmniej nie zapomniała kąśliwych uwag o
 pewnych osobach, których nosy są dostatecznie zadarte, żeby wywąchać cudze cytrynki i o
 zarozumialcach, którym jednak duma nie przeszkadza o nie prosić , toteż natychmiast
zniweczyła nadzieje  tej Snów , wysyłając jej miażdżący telegram:  Niepotrzebnie się nagle
wysilasz na grzeczności, bo i tak żadnej nie dostaniesz .
Zdarzyło się, że tego dnia wizytowała szkołę pewna ważna osobistość, i pięknie
narysowane przez Amy mapy otrzymały zasłużoną pochwałę, który to zaszczyt, przyznany
wrogowi, rozjątrzył duszę panny Snów, podczas gdy panna March przybrała pozę pilnego
młodego pawia. Lecz, niestety, och niestety, duma poprzedziła upadek i mściwej Snów udało się
ze straszliwym powodzeniem obrócić bieg wydarzeń na swoją korzyść. Ledwie tylko gość
wypowiedział kilka stosownych zdawkowych komplementów, ukłonił się i wyszedł, a już Jenny,
pod pretekstem bardzo ważnego pytania, podeszła do pana Davisa i poinformowała go, że Amy
March ma pod swoim pulpitem marynowane cytrynki.
Trzeba wiedzieć, że pan Davis ogłosił cytrynki artykułem zakazanym i przyrzekł solennie,
że publicznie ukarze pierwszą osobę złapaną na łamaniu prawa. Mąż ten o wielkiej
wytrzymałości i uporze zdołał po długiej i burzliwej walce skazać na banicję gumę do żucia,
urządził ognisko ze skonfiskowanych powieści i pisemek, zlikwidował prywatną pocztę,
wprowadził zakaz robienia min, przezwisk i karykatur, jednym słowem, dokonał wszystkiego, co
było w mocy jednego człowieka, by utrzymać w ryzach pół setki buntowniczych dziewcząt. Bóg
jeden wie, że już chłopcy wystawiają ludzką cierpliwość na dostateczną próbę, ale dziewczynki
są nieskończenie gorsze, zwłaszcza dla nerwowego dżentelmena o usposobieniu tyrana i nie
większym talencie do nauczania niż posiadał go doktor Blimber. Pan Davis znał trochę łaciny,
greki, algebry i różnych  logii , toteż uważany był za świetnego nauczyciela, a tego, jakie
posiadał maniery, zasady moralne, uczucia i jaki dawał przykład, nie uważano za szczególnie
istotne. Chwila wybrana, by donieść na Amy, była najgorszą z możliwych i Jenny dobrze o tym
wiedziała. Pan Davis najwyrazniej wypił rano zbyt mocną kawę, wiatr wiał od wschodu, co
zawsze oddziaływało na jego neuralgię, a ponadto uczennice nie doceniały jego wysiłków, tak
jak uważał, że na to zasługuje. Toteż, by użyć niezbyt eleganckiego, lecz obrazowego określenia
jednej z uczennic:  Był nerwowy jak czarownica i wściekły jak niedzwiedz . Słowo  cytrynki
podziałało jak płachta na byka. Jego żółta twarz zapłonęła i uderzył pięścią w biurko z siłą, która
spowodowała, że Jenny z niebywałą szybkością odskoczyła na swoje miejsce.
- Panienki, proszę o uwagę!
Na srogi ten rozkaz umilkły szepty, a pięćdziesiąt par niebieskich, czarnych, szarych i
brązowych oczu posłusznie zwróciło się ku jego straszliwemu obliczu.
- Panno March, proszę podejść do mojego biurka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl