[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wał ze staruszką w salonie, ale nie odzywali się do siebie ani słowem. Ciszę przerywało
tylko tykanie i bicie starego zegara.
Matkę zobaczył już tylko jeden raz: na pogrzebie babki w 1970 roku. Spojrzał na nią na
przestrzał, przewiercił ją na wylot swoimi żółtymi oczami, jakże podobnymi do jej oczu,
zupełnie jak kogoś nieznajomego.
Jego wygląd zaskoczył matkę. Szczupły, lecz barczysty miał ładny odcień cery i
schludne wąsiki, które  jak przypuszczała  były włosami przeszczepionymi z głowy.
Tydzień pózniej zadzwoniła do niego i usłyszała tylko trzask odkładanej słuchawki.
Przez całe dziewięć dni po śmierci babki Dolarhyde nie rniał żadnych zmartwień, ani też
sam ich nikomu nie przysparzał. Jego czoła nie splamiła nawet najmniejsza zmar-
szczka. Wiedział tylko, że czeka. Ale nie wiedział na co.
W końcu drobne, z pozoru najzwyklejsze w świecie wydarzenie, przekazało zarodkom
w jego czaszce, że nadszedł już czas. Stał właśnie przy północnym oknie i oglądał pod
światło jakiś film, gdy nagle zdał sobie sprawę, że jego ręce się starzeją. Zupełnie jakby
jego dłonie trzymające kliszę pojawiły się znienacka same, tuż przed jego oczyma, on
zaś spostrzegł w dobrym północnym świetle, iż skóra na kościach i ścięgnach
zwiotczała, pokrywając się siatką maleńkich rombów, niczym u jaszczurki.
Obracając dłonie w świetle, poczuł intensywny zapach duszonych pomidorów z
kapustą. Wzdrygął się, choć w pokoju było ciemno. Wieczorem ćwiczył usilniej niż
zwykle.
Na ścianie salki gimnastycznej, którą urządził sobie na strychu, koło sztang i ławki do
wyciskania, wisiało wysokie, jedyne w domu lustro. Mógł w nim swobodnie podziwiać
swoje ciało, bo zawsze ćwiczył w masce.
Napiął mięśnie i przyjrzał się uważnie swej sylwetce. Mimo czterdziestu lat mógłby z
powodzeniem startować w lokalnych zawodach kulturystycznych. Uznał, że to za mało.
Po tygodniu natknął się na obraz Blake'a, który natychmiast go zauroczył.
Zobaczył go na dużej kolorowej reprodukcji w  Time Magazine", ilustrującej reportaż na
temat retrospektywnej wystawy Blake'a w londyńskiej Tate Gallery. Muzeum
Brooklyńskie wysłało z tej okazji do Londynu Wielkiego Czerwonego Smoka i Kobietę
Odzianą w Słońce.
Krytyk z  Time'a" napisał:  Niewiele demonicznych obrazów w sztuce zachodu emanuje
tak koszmarnym ładunkiem energii seksualnej...".
Dolarhyde nie musiał czytać tekstu, żeby się o tym przekonać.
Całymi dniami nosił to zdjęcie przy sobie. Pózniej sfotografował je i do pózna w nocy
pracował w ciemni nad powiększeniem. Niemal przez cały czas trwał w podnieceniu.
Powiesił zdjęcie w salce do ćwiczeń, tuż obok lustra, i wpatrywał się w nie wyciskając
sztangę. Nie potrafił zasnąć, jeżeli wcześniej nie ćwiczył do zupełnego wyczerpania i
nie oglądał potem swoich medycznych filmów, które pomagały mu rozładować napięcie
seksualne.
Odkąd skończył dziewięć lat, wiedział, że w istocie jest poprostu sam i że już na zawsze
pozostanie samotny. Wniosek typowy raczej dla mężczyzny po czterdziestce.
Teraz zaś, po czterdziestce, żył fantazjami pełnymi świeżości, bezpośredniości i
prostoty, typowymi dla wieku dziecięcego. Pozwoliło mu to wyjść poza samotność.
W wieku, gdy inni mężczyzni po raz pierwszy ze strachem dostrzegają swoją izolację od
świata i ludzi, Dolarhyde rozumiał to już doskonale  był sam, bo był Niepowtarzalny. Z
żarem neofity spostrzegł, że jeżeli będzie nad tym usilnie pracował, jeśli posłucha
prawdziwych popędów, które tak długo dławił i kultywował tylko jako inspiracje, to
dostąpi Aaski Przeistoczenia.
Na obrazie nie widać wprawdzie twarzy Smoka, lecz Dolarhyde stopniowo dowiadywał
się, jak ona wygląda.
Oglądając w salonie swe medyczne filmy, wyczerpany podnoszeniem ciężarów,
rozwierał szeroko usta, by móc w nie wcisnąć sztuczną szczękę babki. Nie pasowała do
jego zniekształconych dziąseł, więc szybko dostawał skurczu.
W wolnych chwilach ćwiczył więc także szczęki, gryząc twardy gumowy kołek, dopóki
mięśnie nie wybrzuszały mu policzków niczym dwa orzechy włoskie.
Jesienią 1979 roku podjął część swych pokaznych oszczędności i poprosił w Gateway o
trzymiesięczny urlop. Pojechał do Hongkongu, zabierając ze sobą zęby babki.
Gdy wrócił, rudowłosa Eileen i inni koledzy z pracy stwierdzili jednogłośnie, że wakacje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl