[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sisz mi podać skąd i o której.
 Zlokalizowanie jej będzie wymagało trochę czasu, a jeszcze dziś mam wy-
cieczkę do oprowadzenia. Ale jeśli przyjdziesz tu o pomocy, będę czekał przed
bramą i zaprowadzę cię do niej.
 Zgoda  odparłem wstając i pokazując na pokrytą kurzem butelkę ru-
mu.  Wiesz, że raz otwarte, wieloletnie trunki szybko wietrzeją? Lepiej byłoby
się nią zaopiekować, zanim zacznie się ten godny ubolewania proces. . .
 Naturalnie. Wez ją, błagam  wcisnął mi flaszkę, przed czym się zresztą
niespecjalnie broniłem, i dodał:  Mam ich więcej, jak się dziś spotkamy, wezmę
ze sobą kilka co godniejszych.
 Ta planeta ma zalety, o których nie wspominają turystyczne foldery 
uznałem.  Stary ron i nieuczciwe wybory. Toż to faktycznie raj!
Rozdział 9
 Brzmi fajnie  ocenili entuzjastycznie, jak na wrodzoną powściągliwość
do pochwał, blizniacy.
 Brzmiałoby fajniej, gdyby ta cała Flavia z nami nie jechała  mruknęła
Angelina.
Upiłem nieco rumu i machnąłem lekceważąco ręką.
 Moja droga żono, dni mych miłosnych podbojów należą do przeszłości,
nawet jeśli istniały wyłącznie w twoim podejrzliwym umyśle. Flavia nic mnie nie
obchodzi. Zapewniam cię o tym uroczyście i przy świadkach.
Angelina uniosła brwi, albo z niedowierzaniem, albo z uznaniem, wolałem nie
dociekać. Okolica była cicha i miła i miałem nieodpartą ochotę rozkoszować się
nią do upojenia. Byłem bowiem pewien, że w najbliższej przyszłości nie będzie
ani cicho, ani miło. Siedzieliśmy na leśnej polanie, na wzgórzu wychodzącym nad
morze i z pełnym zadowoleniem trawiliśmy obfity posiłek. Krajobraz trochę szpe-
ciły nie uprzątnięte jeszcze naczynia, ale obniżający się poziom płynu w omszałej
butelce, jak i słońce na horyzoncie, dobitnie oznajmiały, że zbliża się koniec leni-
stwa. James pochrapywał na trawie, Bolivar grzebał w samochodzie, a ja leżałem
z głową na kolanach Angeliny i byłem w pełni zadowolony z żyda, co zdarza się
człowiekowi naprawdę rzadko.
 To się nazywa życie  westchnąłem.  Może powinienem wycofać się na
zasłużoną emeryturę na jakąś podobną do tej, spokojną planetę, gdzie moglibyśmy
dożywać spokojnej starości w promieniach. . .
 Nonsens  przerwała mi rzeczowym tonem Angelina.  W mniej niż
dwadzieścia cztery godziny nuda przywiodłaby cię do skrajnej desperacji. Jedy-
nym powodem, dla którego podoba ci się spokój, jest świadomość tego, że za
kilka godzin zaczniesz działać. Naturalnie nie wspominając o tym drobiazgu, że
jesteś na wpół zalany tym tutejszym rumem, który chlejesz od rana.
 Obrażasz mnie! Jestem trzezwy jak nowo narodzone dziecię pary absty-
nentów. Mogę ci wyrecytować liczbę pi do dwudziestego miejsca po przecinku!
 To powiedz: stół z powyłamywanymi nogami.
 Stół bez nóg.
43
 Pięknie!  Niespodziewanie wstała i moja głowa łupnęła o ziemię.  Czas
ruszać! James, zanieś ojca do samochodu, bo wątpię, żeby był w stanie dotrzeć
tam o własnych siłach.
James mrugnął do mnie porozumiewawczo, więc mu odmrugnąłem i przeto-
czyłem się na brzuch. Pięćdziesiąt pompek szybko przywróciło mi jasność umy-
słu, czego zresztą błyskawicznie pożałowałem, bo lekki kac zaczął mi przy tej
okazji rozsadzać czaszkę. Ron, chociaż łagodny w smaku, swoją moc jednak po-
siadał. Wyrzuciłem pustą butelkę, dając sobie uroczyście słowo, że więcej nie tknę
tego trunku. Do jutra, ma się rozumieć.
W ciągu kilku chwil byliśmy gotowi do drogi. James pozbierał śmieci, Ange-
lina poskładała naczynia do pojemnika pełniącego jednocześnie rolę ultradzwię-
kowej myjki i ruszyliśmy z powrotem.
Z drogi niewiele pamiętam, ponieważ udało mi się przespać ją prawie w ca-
łości, choć był to sen pokrzepiający a nie wywołany przepiciem, jak sugerowała
Angelina. Obudziła mnie zresztą z wrodzoną delikatnością, ale na czas: jej łokieć
wbił się w moje żebra, gdy podjechaliśmy pod blok, w którym mieszkał Jorge.
On sam czekał w cieniu przy drzwiach, a na nasz widok podbiegł i błyskawicznie
wskoczył do środka.
 Jedziemy! Szybko!  polecił.  Tragedia: Ultimados złapali Flavię!
 Kiedy?  spytałem.
 Kilka minut temu. Dostałem telefon wychodząc. Zaatakowali farmę, na
której się ukrywała i zabrali ją ze sobą.
 Daleko do tej farmy?  zainteresowałem się.
 Nie bardzo. Z pół godziny jazdy.
 Wobec tego możemy ich przechwycić, zanim dotrą do miasta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl