[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spyta³ Lenin, ostrym wzrokiem ogarniaj¹c ka¿d¹ twarz siedz¹cych przed nim ludzi. Obie-
cujê wam, ¿e proletarjat nie zapomni o waszej przys³udze i wiernej obronie jego sprawy. Po-
trafi on nietylko karaæ zdrajców, lecz tak¿e byæ wdziêcznym za us³ugi. Ma on ciê¿k¹, nielito-
Sciw¹ d³oñ, spadaj¹c¹ na wrogów i zdrajców w chwili wykrycia zbrodni, umie te¿ t¹ sam¹
rêk¹ wynagrodziæ wspania³omySlnie, wynieSæ na szczyt s³awy...
181
W milczeniu skinêli g³owami i wargi zacisnêli mocniej.
Od jutra zaczynajcie! doda³ Lenin, wstaj¹c. Nie mamy czasu do stracenia. Djablo
du¿o gadali towarzysze, a tego, co najwa¿niejsze, nie zrobili! Teraz musimy siê Spieszyæ!
Po¿egna³ wszystkich z ³agodnym uSmiechem na twarzy, a gdy wyszli, zmru¿y³ oczy i pod-
szed³ do okna, przeci¹gaj¹c siê leniwie i ziewaj¹c g³oSno.
Ujrza³ z³ocony krzy¿ katedry Smolnej. Pada³y na niego blade promienie ksiê¿yca. LSni³
siê, jakgdyby z diamentu skrz¹cego by³ wykuty.
ZaSmia³ siê Lenin i mrukn¹³:
Zniknij! Ciê¿ysz zbytnio nad t¹ ziemi¹. Nawo³ujesz do mêki i pokory, a my pragniemy
¿ycia i buntu!
Wzrok jego pad³ na zegar.
Dochodzi³a godzina pierwsza.
Czas widm, djab³Ã³w i zjaw straszliwych pomySla³ a tymczasem ¿adna nie przycho-
dzi... ¿adna... Cha cha!
Zamkn¹³ czy i drgn¹³.
Wynurzy³a siê nagle twarz Dzier¿yñskiego.
Blada, nieprzytomna, o zapad³ych, zimnych, zezowatych oczach, do po³owy ukrytych pod
drgaj¹cemu powiekami, o kurcz¹cych siê straszliwie miêSniach policzków i wykrzywionych,
zapad³ych wargach.
Rmia³a siê cicho i wydawa³a lekki syk.
Lenin obejrza³ siê doko³a i uSmiechn¹³ siê radoSnie:
Ten towarzysz pozostanie twardy, jak mur!
Skrzypnê³y drzwi i poruszy³a siê zmiêta, zawalana rêkami ¿o³nierzy draperja.
Do pokoju szybko wSlizgn¹³ siê nieznajomy cz³owiek.
Poco wchodzicie o tak póxniej porze? zapyta³ Lenin i nagle oczy mu b³ysnê³y.
Przypomnia³ sobie drogê ko³o ma³ej wioski góralskiej w Tatrach i bladego m³odzieñca
o pa³aj¹cych oczach.
Poco wchodzicie? powtórzy³, bacznie patrz¹c na stoj¹cego ko³o drzwi cz³owieka i nie-
znacznie posuwaj¹c siê do biura.
PoznaliScie mnie? Jestem Sielaninow. By³em u was w Poroninie, towarzyszu... Przycho-
dzê raz jeszcze ostrzec was... Je¿eli zrobicie zamach na konstytuantê...
Nie skoñczy³, bo w kurytarzu rozleg³ siê przeci¹g³y, trwo¿ny dzwonek.
To Lenin, ostro¿nie skradaj¹c siê, doszed³ do biurka i nacisn¹³ guzik elektryczny.
Wbieg³ Chalajnen z ¿o³nierzami.
Wexcie go! rzek³ spokojnie Lenin. Ten cz³owiek zakrad³ siê do mnie i grozi³ mi...
Finnowie porwali Sielaninowa i wywlekli go z pokoju.
Lenin rzuci³ siê na sofê i natychmiast usn¹³.
By³ straszliwie znu¿ony, a sumienie mia³ spokojne.
Nie s³ysza³ nawet, ¿e na podwórzu, tu¿ pod jego oknami, hukn¹³ samotny strza³ rewolwe-
rowy i rozleg³ siê ponury g³os Chalajnena:
Wyrzuciæ cia³o na ulicê!...
Zegar wydzwoni³ jeden raz...
G³ucho, przeci¹gle, niby na pogrzeb... Godzina widm i djab³Ã³w minê³a...
182
ROZDZIA£ XXII.
W domu pañstwa Bo³dyrewych po pewnym czasie zapanowa³ spokój. S³owo to nie zupe³-
nie SciSle okreSla³o stan rzeczy. W³aSciwie ¿adnego spokoju nie by³o. Zjawi³a siê mo¿liwoSæ
istnienia. W prze¿ywane krwawe, burzliwe czasy podnosi³o siê to do potêgi szczêScia.
Po zdobyciu Piotrogrodu przez komunistów mieszkanie in¿yniera Bo³dyrewa zosta³o za-
rekwirowane. Na szczêScie dosta³o siê ono jego dawnym robotnikom. ¯y³ z nimi zawsze
w dobrych stosunkach, wiêc narazie nie robili ¿adnych przykroSci, pozostawiwszy dla rodzi-
ny w³aSciciela mieszkania, a swego by³ego dyrektora dwa pokoje i rozlokowawszy siê w in-
nych z ¿onami i gromad¹ dzieci.
Dra¿ni³y i smuci³y pañstwa Bo³dyrewych dochodz¹ce odg³osy t³uczonych zwierciade³
i porcelanowych drobiazgów, ³oskot przewracanych mebli, niemilkn¹cy ani na chwilê ha³as,
tupot nóg uganiaj¹cych po mieszkaniu dzieciaków, niesfornych, wrzaskliwych, k³Ã³tnie kobiet,
waSni¹cych siê o zagarniêt¹ kanapê, kobierzec lub o miejsce przy piecu w kuchni. Przyzwy-
czaili siê stopniowo do nowej sytuacji. ¯yli, staraj¹c siê nie pokazywaæ ludziom na oczy i jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]