[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zachowujesz się jak pan i władca.
 Mam cię puścić samą do domu, jakby nic się nie wydarzyło?
Wyprostowała ramiona.
 Nie możesz mi rozkazywać ani wtrącać się do mojego życia!  oznajmi-
ła zirytowana.  Właściwie nie się nie wydarzyło! Kochaliśmy się. Nie, nie-
prawda Uprawialiśmy seks. Para byłych narzeczonych wylądowała w łóżku. Jeśli
chodzi o mnie, absolutnie nic się nie zmieniło.
 Zmieniło się, Mikki. Wszystko się zmieniło.
 W jaki sposób? Nie masz do mnie żadnego prawa Jesteśmy dwojgiem
wolnych ludzi. Okej, mieliśmy seks Wielkie mi mecyje! Ale to był tylko seks,
nic więcej.
 Nieprawda! To nie był tylko seks.
 Więc oświeć mnie: co to było?
 Ciebie i mnie łączą niedokończone sprawy  oświadczył i minąwszy ją,
wyszedł na korytarz.
 Poczekaj!  Wybiegła za nim z mieszkania.
Przytrzymał drzwi.
 Nie spieraj się ze mną, Mikki. Zeszłym razem wszystko spapraliśmy. Nie
popełnijmy znów tego błędu
LR
T
 Co chcesz przez to powiedzieć?
 %7łe powinniśmy dać sobie jeszcze jedną szansę.
Popatrzyła na niego ze zdumieniem.
 Czyś ty oszalał?
Wskazał głową w stronę ulicy.
 Wsiadaj do samochodu, Mikki.
 Nie muszę się ciebie słuchać! W żadnej kwestii. Nic nas nie łączy. Sły-
szysz? Nic a nic.
 Po prostu masz zwyczaj sypiać z kim popadnie, tak?
 Nie mam zamiaru ci odpowiadać.
 Nie musisz, bo znam odpowiedz. Dlatego chcę cię odwiezć do twojego
domu. Nie ustąpię, Mikki.
Zaciskając z wściekłości zęby, wyminęła go. Czuła, jak wszystko się w niej
gotuje. Przez całą drogę nie odezwała się słowem. Siedziała sztywno wyprosto-
wana, z rękami na kolanach, wpatrzona w przednią szybę. Miała wrażenie, jakby
straciła kontrolę nad własnym życiem. Niepotrzebnie uległa pokusie, aby znów
znalezć się w ramionach Lewisa. Ale ramiona to jedno, a życie to drugie. Podję-
cie kolejnej próby... nie, było na to zdecydowanie za wcześnie. Bała się. Nie mia-
ła czasu, aby przygotować się do takiego eksperymentu, ochronić przed krzywdą
i bólem.
 Możesz się dąsać, ile chcesz  rzekł Lewis, skręcając w jej ulicę.  Ale
nie ruszę się stąd, dopóki nie wyjaśnimy sobie pewnych rzeczy.
Posłała mu gniewne spojrzenie.
LR
T
 Zdaję sobie sprawę, że jeśli zamieszkam u ciebie lub ty u mnie, plotkarze
będą mieli używanie  ciągnął.  Tego się nie uniknie.
Nienawidziła, kiedy obcy interesowali się jej życiem prywatnym, ale teraz,
gdy wyszło na jaw, że była zaręczona z Lewisem, wiedziała, że języki pójdą w
ruch. Ludzie zawsze brali czyjąś stronę; domyślała się, po której większość się
opowie. Jej przypadnie rola dezertera, uciekającej panny młodej, która nie chcia-
ła pomóc mężowi w karierze. Myślała wyłącznie o sobie i porzuciła narzeczone-
go, kiedy pojawiły się pierwsze kłopoty. Najgorsze było to, że z perspektywy
czasu Mikki faktycznie czuła się częściowo winna. Za mało wysiłku włożyła w
poznanie Lewisa; mogła się bardziej postarać. Dlaczego nie zadawała więcej py-
tań? Może zdołałaby go skłonić, aby wyjawił jej swoje tajemnice. Zbyt dużo cza-
su spędzała, opowiadając mu o sobie,
własnych marzeniach, o tym, jak pragnie uwolnić się od nadopiekuńczych
rodziców i pokazać im, że potrafi radzić sobie sama. Młoda i niedoświadczona
nie zauważyła braku równowagi w ich związku.
Lewis skręcił na podjazd i zgasił silnik.
 Chcę, abyśmy byli nie tylko kochankami, ale również przyjaciółmi. Nie
będzie to łatwe, ale przy odrobinie dobrych chęci uda nam się.
Miała co do tego poważne wątpliwości. Skoro teraz czuła się zagubiona...
Nie wiedziała, czego może oczekiwać od Lewisa i czego on oczekuje od niej.
Tym razem zerwanie będzie trudniejsze. Zastanawiała się, jak zdobyła się na to
poprzednim razem. Skąd wzięła siłę?
Weszli do środka. Lewis zamknął drzwi i podszedł do niej. Oparł ręce na jej
ramionach i popatrzył w oczy.
 Wolisz, żebym się ulokował w pokoju gościnnym? Chcesz zostać sama?
LR
T
Z jego dłoni bił żar. Czuła, jak znów budzą się w niej zmysły, jak jej ciało
powoli, niemal mimowolnie przysuwa się do Lewisa. Objął ją w pasie i przytulił
mocno. Nic nie mówiła; pozwalała, aby ciało wyrażało jej myśli i pragnienia.
Zwilżyła wargi, aby były gotowe do pocałunku. Nie musiała długo czekać. Za-
mknęła oczy. Odwzajemniała pieszczoty i pocałunki, jakby usiłowała nadgonić
stracone lata i nacieszyć się Lewisem na zapas. Bo przecież przyszłości nie znała.
Nagle, przerywając pocałunek, Lewis popatrzył na nią z żalem.
 Wiesz co? Pójdę już do gościnnego. Oboje jutro wcześnie zaczynamy;
powinniśmy się wyspać.
Na twarzy Mikki odmalowało się rozczarowanie.
 Zdarzało mi się chodzić pózniej spać.
Czubkiem palca pogładził ją po brodzie.
 Mnie też, ale... Skończyły mi się prezerwatywy.  Pocałował ją lekko.
 Nie masz przypadkiem chociaż jednej?
Speszona potrząsnęła głową i zaczerwieniła się.
 Ale mam nadzieję, że przez te siedem lat uprawiałaś bezpieczny seks?
Czerwień na jej policzkach stała się jeszcze bardziej intensywna.
 Nie, nie musiałam...
 Nie musiałaś? Nie rozumiem.
 Ja... Po prostu nie uprawiałam seksu. Odkąd zerwałam z tobą, nie byłam z
żadnym mężczyzną.
 Nie byłaś...? Ani razu?
 Ani razu.
LR
T
 Ale dlaczego?  spytał zdumiony.
Wzruszyła ramionami.
 Nie wiem. Byłam zajęta pracą. Nie spotkałam nikogo, kto wzbudziłby
moje zainteresowanie.
 Chyba nie jesteś we mnie zakochana? Wydawało mi się, że odkochałaś
się, kiedy straciliśmy dziecko.
Odwróciła się plecami.
 Ucieszyłbyś się, prawda? Gdyby okazało się, że po tylu latach wciąż cię
kocham.
 A kochasz?
 Jakie to ma znaczenie, skoro ty mnie nie kochasz? Tylko raz wyznałeś mi
miłość: kiedy powiedziałam ci o ciąży. Do dziś nie wiem, czy mówiłeś to serio,
czy informacja o dziecku tak cię poruszyła.
Przeszedł na drugi koniec pokoju i utkwił wzrok w fałach oceanu zalewają-
cych brzeg.
 Nie potrafię ci dać tego, czego pragniesz, Mikki  oznajmił po chwili.
 Dawniej też nie potrafiłem. Dlatego pozwoliłem ci odejść. Uznałem, że bę-
dziesz szczęśliwsza z kimś, kto w stu procentach zaangażuje się w związek. 
Odwrócił się do niej.  Bo mnie możesz mieć tylko pół.
Zmrużyła z namysłem oczy.
 A drugie pół? Gdzie się podziewa?
 Widzisz ocean?  Wskazał za siebie na rozbijające się o brzeg fale.
 Tak.
LR
T
 Połowa mnie została tam. Na zawsze.
 To znaczy?
Westchnął ciężko.
 Dwadzieścia lat temu fala odpływu zabrała mojego brata. Zajęty surfo-
waniem nawet nie wiedziałem, że Liam stracił przytomność. Kiedy się zoriento-
wałem... było już za pózno. Wezwałem karetkę, ale niewiele to dało. Po tygodniu
odłączono aparaturę podtrzymującą życie. Liam zmarł. A ja stałem i patrzyłem.
Mikki czuła, jak z Lewisa emanuje potworny ból.
 Boże...
Potarł ręką twarz. Przez moment wyglądał staro.
 Tego samego dnia straciłem ojca.  Roześmiał się ponuro.  Obwiniał
mnie o śmierć Liama. Oczywiście nie powiedział mi tego prosto w oczy, ale nie
musiał; wszystko mogłem wyczytać z jego spojrzenia. Powinienem był opieko-
wać się młodszym bratem, pilnować go. Byłem starszy, bardziej doświadczony.
Mikki zaniemówiła. Po raz pierwszy w życiu Lewis odsłonił się przed nią.
 Ojciec...  odchrząknęła  niesłusznie cię winił. To był wypadek. Tra-
giczny i nieszczęśliwy. A gdybyś tego dnia nie wybrał się z bratem nad morze?
Gdyby Liam pływał na desce z jakimś kolegą? Czy wtedy ojciec też uznałby, że
przyczyniłeś się do jego śmierci?
 Nie wiem. Może nie. W każdym razie nie mogłem tu dłużej zostać. Wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl