[ Pobierz całość w formacie PDF ]
masz o co. One nie mają z nami nic wspólnego.
- Z nami? - zadrwiła. - Nie wydaje mi się, żebyśmy tworzyli parę. Gdyby
nie testament twojego ojca, w ogóle by mnie tutaj nie było.
- Nie uważasz, że to, co wydarzyło się wczoraj, czyni z nas parę?
- To był tylko seks, Rafaelu.
- To prawda, ale chcę, żebyś była moją kochanką, jak długo będzie nam
razem dobrze.
Emma żałowała, że nie miała odwagi się wycofać, zanim on złamie jej
serce. Odpychając czarne myśli, przyciągnęła go do siebie. I już po chwili
Rafael znalazł się w niej, narzucając erotyczny rytm. Kochali się dziko i
namiętnie. Po zaledwie kilku minutach oboje dotarli do bram raju.
- Jesteś moja - przemówił Rafael, po czym pocałował ją w usta. - Twoje
ciało i dusza należą do mnie.
Na jak długo? - pomyślała Emma, całując go z czułością. Miała nadzieję,
że nim postanowi wykreślić ją ze swego życia, ona zdąży rozpuścić lód
skuwający jego serce.
102
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Przez kolejne tygodnie Emmie coraz łatwiej przychodziło odgrywanie
roli żony Rafaela. Gdy gosposia Lucia wróciła po zasłużonych wakacjach,
nawet nie mrugnęła okiem, gdy zauważyła, że młoda pani Fiorenza zajęła
pomieszczenia przylegające do apartamentu męża. Właściwie sprawiała wraże-
nie zadowolonej i ilekroć spotykała Emmę, uśmiechała się do niej ciepło.
- Signore Fiorenza byłby szczęśliwy - odezwała się pewnego razu. - Tego
właśnie chciał dla swojego syna.
Dziewczyna zmarszczyła czoło, podając starszej kobiecie złożone
ręczniki.
- Chcesz powiedzieć, że signore Fiorenza omówił z tobą warunki
testamentu?
Gosposia zrobiła zakłopotaną minę.
- Rozmawialiśmy o tym kilka dni przed jego śmiercią. Pragnął szczęścia
Rafaela. Sądził, że marnuje życie z rozwiązłymi kobietami. Powiedział mi, że
jego zdaniem będzie pani dla niego dobrą żoną. Cenił panią za dobroć i
troskliwość. Uważał, że pokocha pani jego syna nie dla jego pieniędzy, ale dla
niego samego.
Emma spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Signore Fiorenza tak uważał?
- Powtarzał tak wiele razy - wyjaśniła Lucia. - Jest pani idealna dla
Rafaela, signorina. Kocha go pani, si? Wszystko się ułożyło.
Dziewczyna przygryzła wargę.
- Signore Fiorenza wiele ryzykował. Mogłam poczuć niechęć do jego
syna i zrezygnować z małżeństwa z nim.
103
S
R
- Nawet gdyby tak się stało, nie pozwoliłaby pani, żeby jego dziedzictwo
przeszło w ręce kogoś innego. Signore Fiorenza wiedział, że postąpi pani
słusznie. Ufał pani. I wszystko ułożyło się tak, jak zaplanował. Wkrótce Villa
Fiorenza wypełni się małymi bambini.
Emma nie miała serca wyznać kobiecie, że nic takiego się nie wydarzy.
Dlatego tylko się uśmiechnęła, ignorując kłucie w sercu.
Podczas kolacji kilka tygodni pózniej Rafael poinformował ją, że na kilka
dni musi wrócić do Londynu, żeby zająć się interesami. Emma miała nadzieję,
że zaproponuje, by dotrzymała mu towarzystwa, ale on nie wspomniał o tym
słowem.
- Nic nie zjadłaś, cara - powiedział, wskazując jej pełny talerz. - Nie
lubisz kuchni Lucii?
Posłała mu wymuszony uśmiech, po czym podniosła widelec.
- Bardzo lubię.
- Jeśli wolisz, żeby wróciła Carla, mogę się tym zająć. Zgadzam się z
tobą, że jedna osoba nie poradzi sobie z prowadzeniem tego domu.
- Nie jestem pewna, jak Lucia przyjęłaby wiadomość, że sobie nie radzi.
Poza tym ja mogę jej pomagać.
Rafael zmarszczył czoło.
- Cara, nie ma potrzeby, żebyś myła podłogi i zmywała naczynia. Jesteś
moją żoną.
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo. Chociaż byli małżeństwem od
siedmiu tygodni, nadal nie miała pewności, czy następnego dnia on nie
znajdzie sobie nowego obiektu zainteresowania. Czuła się tak, jakby żyła z
mieczem Damoklesa zawieszonym nad głową.
- Jesteś blada, tesoro mio - stwierdził Rafael, gładząc ją po ręce. - Nie
wyspałaś się przeze mnie?
104
S
R
Emma stłumiła drżenie; pożądanie tak łatwo brało we władanie jej ciało.
Nogi miała jak z waty, a dłonie zaczęły wilgotnieć na wspomnienie na-
miętnych chwil spędzonych w jego ramionach. Rafael był bardzo
wymagającym, ale także czułym i troskliwym kochankiem. Wystarczyło jego
wymowne spojrzenie, żeby każdy centymetr jej ciała to sobie uzmysłowił.
- Zabrałbym cię ze sobą do Londynu - odezwał się, wyrywając ją z
zamyślenia - ale przez cały czas będę uczestniczył w przeróżnych spotkaniach.
Obiecuję jednak, że w przyszłym tygodniu zrobimy sobie krótkie wakacje.
Dokąd chciałabyś pojechać? Do Paryża? A może do Monako?
- Każde miejsce będzie cudowne, jeśli ty będziesz przy mnie - odparła
Emma łagodnie.
Mocniej ścisnął jej dłoń.
- Jesteś taka słodka. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
- Nie chcę nikogo innego.
Puścił ją i wypił łyk wina, nie odrywając od niej oczu.
- Wrócę w niedzielę albo w poniedziałek.
- Te spotkania odbędą się w weekend? - zdziwiła się Emma, nie kryjąc
podejrzliwego tonu.
Jego twarz spochmurniała.
- Mam nadzieję, że nie pijesz znów do tego samego.
- Powiedz mi coś, Rafaelu. Czy liczysz dni, które zostały do zakończenia
naszego małżeństwa?
- Nic podobnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]