[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podejmuję decyzje, nie stosując się do wskazówek waszej pani Chesterton. James rozparł się
na niewygodnej ławce.
Kawa. To mu teraz przyszło na myśl. Potrzebował filiżanki mocnej kawy. W porze
lunchu zamówi zimne mięso z musztardą. Zanim Emma skończy lekcje, on już obmyśli, jak
się zachować w tej niezręcznej sytuacji.
- No, nie wiem mruczał do siebie pan Murphy. To się nie spodoba pani Chesterton. Na
pewno się nie spodoba.
- Tak odrzekł z uśmiechem James. Jestem przekonany, że to się jej nie spodoba.
5
Emma patrzyła przez grubą szybę okna latarni na odjeżdżający karawan. Ledwie w to
mogła uwierzyć. Okazało się jednak, że jej starania zostały uwieńczone powodzeniem. Ten
koszmarny pojazd wreszcie odjechał.
To znaczy, że James opuszcza wyspę.
Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Zły los prześladował ją przez cały rok, teraz
karty się odwróciły. James odjeżdżał i nigdy się już nie dowie o testamencie pana O'Malleya.
To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe...
Nie, nie powinna tak myśleć, skarciła się w duchu. Już najwyższy czas, żeby szczęście
wreszcie się do niej uśmiechnęło. Jeśli teraz nie zacznie iść ku lepszemu, to już nie ma się
czego spodziewać. James odjeżdżał i tylko to było ważne. Jeśli los będzie nadal dla niej
łaskawy, to już hrabiego nigdy więcej nie zobaczy.
I bardzo dobrze.
Tylko że... tylko że wcale tak nie było. Emma nie potrafiła żywić nienawiści do
Jamesa Marbury'ego, chociaż bardzo się starała wzbudzić w sobie to uczucie tamtego
pamiętnego dnia w jego bibliotece. Nie mogła jednak nienawidzić człowieka, który był dla
niej tak dobry, kiedy była dzieckiem. James zawsze zdejmował jej latawce, kiedy zawisły na
drzewie, przynosił jej po kryjomu słodycze, kiedy stryjenka pozbawiała ją za karę deseru.
Emma zawsze biegła do niego ze stłuczonym kolanem czy innymi kłopotami. Hrabia zawsze
miał dla niej czas, a Stuart ciągle był pogrążony w książkach.
I właśnie dlatego Emma była zafascynowana niedostępnym młodzieńcem. Cicha woda
brzegi rwie, jak to się mówi, a Emma, od czasu kiedy skończyła czternaście lat, zastanawiała
się usilnie, jak zwrócić na siebie uwagę Stuarta Chestertona. Okazało się, że wystarczy
okazać zainteresowanie tym, co interesowało jego pomocą dla biednych. Od tej chwili Stuart
zawsze porzucał czytaną przez siebie książkę, kiedy tylko Emma weszła do pokoju.
Penelope nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Emmę fascynowała osoba Stuarta.
Twierdziła, że James jest od niego dużo przystojniejszy. O wiele lepiej prezentował się na sali
balowej i był obiektem westchnień młodych dam, łącznie z Penelope.
Kuzynkę Emmy nie tylko pociągał jego wygląd, nie wspominając już o majątku.
James był również wykształcony, interesował się tym, co się dzieje w świecie, czytał nawet
powieści, co było niezwykłe u londyńskiego dżentelmena. Potrafił rozmawiać na wszystkie
tematy, a także był dowcipny, natomiast jego kuzyn bardzo rzadko przejawiał poczucie
humoru.
Jest zbyt wiele cierpienia na świecie, powiedział kiedyś Stuart Emmie, żeby pozwalać
sobie na żarty, jak to zwykle robił hrabia. To smutne, mówił, że można posiadać bogactwo i
władzę i wykorzystywać je tylko dla zaspokojenia własnych kaprysów.
Emma, która przedtem nie zauważała tej wady, teraz, kiedy Stuart jej to uświadomił,
szybko doszła do wniosku, że James ma niewłaściwy system wartości. Mimo swojego
ogromnego majątku należał przecież do najbogatszych ludzi w Anglii gdyby nie prośby
Emmy, James Marbury nie ofiarowałby nawet miedziaka na najbardziej szczytny cel.
Twierdził, że wiele zdobył swoją ciężką pracą, więc nie widzi powodu, żeby cokolwiek
komuś rozdawać. Jeśli biednym są tak bardzo potrzebne pieniądze, to czemu nie znajdą
jakiegoś zatrudnienia i ich nie zarobią, tak jak on to zrobił? A przecież on nawet nie musiał
pracować. Miał już wystarczająco dużo. Powiedział jednak Emmie, że mężczyzna, który nie
pracuje, nie jest w ogóle mężczyzną.
Emma upierała się, że w Londynie nie ma tylu miejsc pracy, żeby zatrudnić
wszystkich biedaków o czym poinformował ją Stuart a dostępna im praca jest tak zle płatna,
że nie są w stanie wyżywić z niej swoich rodzin. Zawsze wtedy słyszała od hrabiego, że jeśli
biedacy nie potrafią wyżywić swoich najbliższych, to przede wszystkim nie powinni mieć
tylu dzieci.
W ten sposób Emma zmieniła swoją opinię o Jamesie z pozytywnej na krytyczną. Jej
punktem honoru było przekonanie hrabiego, że jego poglądy są niesłuszne. Gdyby tylko
zechciał jej wysłuchać, zamiast się z niej wyśmiewać! Tak bardzo chciała sprowadzić go na
dobrą drogę, ale James okazał się niereformowalny. Stuart twierdził, że Emma marnuje tylko
czas, i pewnie miał rację lepiej niż ona znał swojego kuzyna. Było jednak dziwne a
przynajmniej wydawało się dziwne Emmie że uczucie Stuarta do Jamesa nigdy nie zostało
zachwiane. Nawet kiedy James próbował go zamordować no, może nie zamordować, ale
przecież tak silnie go uderzył tamtego okropnego dnia Stuart nie zdobył się na najmniejszą
nawet krytykę swojego kuzyna; mówił tylko, że James nie ma natury filantropa.
Stuart, stwierdziła Emma zresztą nie pierwszy raz, trochę zbyt dosłownie traktował
swoje religijne posłannictwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]