[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cię. Nie pokazuj mi się więcej na oczy!
– Posłuchaj, Becky, to wszystko nie tak...
Ale ona wymaszerowała z pokoju, trzaskając drzwia-
mi. Jack ruszył za nią, lecz Ben go zatrzymał.
– Zostaw ją, stary. Przejdzie jej, jak się wyśpi. Ostat-
nio tyle przeszła. Teraz się wypłacze, a rano wszystko
nabierze nowego sensu.
– Ben... – Jack spojrzał na niego, zawstydzony. – Jeśli
chodzi o tę propozycję małżeństwa...
Upewniła się, że Ben i Jack zasnęli, po czymwyszła
z domu. Poprosiła taksówkarza, by zaczekał, zabrała
z szafki torbę i kazała zawieźć się do centrum. Czuła się
tak paskudnie, że postanowiła wybrać lepszy hotel niż
ostatnio. Zdecydowała się na Harbour Edge.
Zadzwoniła do szpitala i zostawiła wiadomość, że
bierze kilka dni zwolnienia, wyłączyła komórkę i przez
godzinę wylegiwała się w wannie, próbując powstrzymać
łzy. Trudno uwierzyć, że Jack mógł ją tak okłamać.
Ale teraz przynajmniej wszystko jest jasne. Te sprze-
czne sygnały, które wysyłał, nie były wytworemjej wy-
obraźni. Próbował udawać zakochanego, a w duchu
zgrzytał zębami, że musi robić za niańkę, dopóki Ben nie
zwolni go z tego obowiązku. Jak mogła dać się tak
nabrać? Jak mogła nie zorientować się, co jest grane?
CZASAMI WARTO CZEKAĆ
151
Wyszła z wanny i zamówiła do pokoju obfity posiłek.
Pal licho dietę, skoro trzeba leczyć złamane serce!
Potemzadzwoniła do szpitala, by zapytać o stan Mat-
ta Danielsa. Robert udzielił jej wszelkich informacji.
– Jest przytomny i w całkiem dobrej formie. Właśnie
stoję przy jego łóżku. Chcesz z nimporozmawiać?
– Chętnie.
– Becky? – rzekł Matt słabymgłosem. – Nic ci nie
jest?
– Nic, dzięki tobie.
– Nie, to zasługa Jacka – sprostował. – No i oczywiś-
cie twoja. Słyszałem, że dobrze się mną zajęliście, zanim
przyjechała karetka.
– Robiłamtylko to, za co mi płacą.
– Twój brat namobojgu uratował życie. Carlos Man-
dolos to bandyta. Chciał cię zabić od samego początku,
i zrobiłby to, gdyby Ben nie wciągnął w to Jacka, który
nie odstępował cię na krok. Mandolos wiedział, że aby
zabić ciebie, musiałby zabić i jego, a morderstwo jednego
z najlepszych chirurgów w Sydney za bardzo zwróciłoby
uwagę. Dlatego David Barker zatrudnił się w szpitalu,
mieli nadzieję, że może dopadnie cię samą.
– A wydawał się całkiem normalny – mruknęła Be-
cky i wzdrygnęła się.
– Jak większość przestępców – rzekł Matt i ziewnął.
– Co oni mi podali w tej kroplówce?
– Idź spać – powiedziała. – Dostałeś morfinę. Cieszę
się, że jesteś w dobrej formie.
Odłożyła słuchawkę i westchnęła. Matt ma rację, za-
wdzięcza Jackowi życie. On po prostu robił dokładnie to,
o co poprosił go jej brat. Rozległo się dyskretne pukanie
do drzwi i męski głos zawołał:
152
MELANIE MILBURNE
– Kolacja!
Becky otuliła się szlafrokiem, otworzyła drzwi i wy-
trzeszczyła oczy na widok Jacka, który stał w hotelowym
uniformie, a przed sobą miał wózek.
– Czy ktoś tu zamawiał duże frytki, podwójnego
cheeseburgera i sernik z czekoladą i jagodami?
Zrobiła obrażoną minę, ale wpuściła go do środka.
– Chyba nie ma sensu cię pytać, jak mnie znalazłeś?
– Twój brat zasugerował mi to i owo. Chyba nadawał-
bymsię na tajniaka, gdybympostanowił zmienić zawód.
– Byłbyś do bani. Marny z ciebie aktor.
– Tak myślisz?
– Ja to wiem. – Splotła ręce na piersi i spojrzała na
niego zimno. – Mam nadzieję, że nie liczysz na napiwek.
Chwilowo brak mi gotówki.
– Nie chodzi mi o napiwek.
– A o co?
– Nie domyślasz się?
– Pewnie Ben ci kazał.
Podszedł do niej, rozplótł jej złączone palce i ucałował
wnętrze jej dłoni.
– C-co robisz?
– Wyznaję ci miłość.
– Nie wierzę.
– Wobec tego będę cię musiał przekonać inaczej.
– W ten sam sposób ucałował jej drugą dłoń. – Teraz
wierzysz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]