[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szansę, by zrzucić przytłaczający ją ciężar, i zastanawiała się, dlaczego
początek nowego życia okazał się tak trudny.
- Dobrze, chodzmy - powiedziała wstając.
Chciała dodać coś więcej, ale Greg szedł już w stronę drzwi. Kathy
powitała ją uśmiechem.
- Zaraz będzie lunch. Pomożesz przy karmieniu? - A kiedy Serina skinęła
głową, zapytała jeszcze: - Zastąpisz Coral?
- Tak. Wpadłam tylko, żeby zobaczyć Maxa, ale... - Wzruszyła bezradnie
ramionami. - Z przyjemnością pomogę przy posiłku.
- To wspaniale, dzięki.
Serina poszła do słonecznej jadalni, przedstawiła się i zaczęła nakrywać
do stołu.
- Pomożesz mi przyprowadzić pacjentów? - spytała jedna z pielęgniarek.
- Jestem Wanda.
Wyszły razem na korytarz.
- Zaczniemy od dwóch starszych pań z ostatniego pokoju. Obie mają
cukrzycę i problemy z chodzeniem. Teraz czują się lepiej, ale ponieważ nie
potrafią o siebie zadbać, nie spuszczamy z nich oka.
- Dostają insulinę?
- W ich wypadku wystarczą tabletki i dieta. Pod warunkiem, że jej
przestrzegają.
Serina skinęła ze zrozumieniem głową.
- Pora na lunch, drogie panie! - zawołała Wanda, wchodząc do pokoju.
Pacjentki były pulchniejsze i starsze, niż się Serina spodziewała, ale obie
powitały Wandę szerokim uśmiechem. Chodziły z trudem i Seriny wcale nie
dziwiło, że nie są w stanie o siebie zadbać.
- To jest pielęgniarka z Anglii - wyjaśniła Wanda. - Zaprowadzi panie do
jadalni.
- Z której części Anglii pochodzisz, kochanie? - zapytała jedna z
pacjentek, kiedy posuwały się wolno korytarzem.
- Zachodniej. To już prawie Walia.
- Mamy rodzinę w Anglii, prawda, Mary?
- Jesteście spokrewnione? - zapytała Serina zaskoczona.
- A jakże, to przecież moja bratowa.
- To tłumaczy brak podobieństwa - zaśmiała się Serina. - Gdzie
mieszkają wasi krewni?
- Pod Londynem. Odwiedziłyśmy ich kilka lat temu. Straszny tam ruch i
pełno ludzi.
RS
55
Serina była zachwycona, że spotkała wreszcie kogoś, kto wie, gdzie
mieszka jego angielska rodzina.
- W Kanadzie za to nikt nie narzeka na brak przestrzeni.
- Pewnie, za nic nie chciałabym mieszkać w Anglii. Dotarły w końcu do
jadalni i Serina zapytała, przy którym stoliku siedzą.
- W rogu pod oknem.
Widząc łobuzerski błysk w oczach swej rozmówczyni, Serina zwątpiła w
prawdziwość informacji, ale zaprowadziła starsze damy do wskazanego
stolika. Wcale się nie zdziwiła, kiedy podeszła do nich Wanda, kręcąc z
naganą głową.
- Codziennie ta sama historia. Siedzą zupełnie gdzie indziej.
- A więc gdzie?
- Och, nie przejmuj się, zostawimy je tu, żeby nie robić zamieszania.
Serina podała pacjentkom ich dietetyczny posiłek, po czym poszła
pomóc tym chorym, którzy mieli problemy przy jedzeniu. Sprzątała właśnie
ze stołów, kiedy do jadalni wpadł Greg.
- Serino, masz chwilę czasu?
Spojrzała w stronę Wandy, która skinęła głową.
- Poradzę sobie.
Wyszła z Gregiem z jadalni.
- Zobacz, co znalezliśmy wśród rzeczy Maxa.
Wręczył jej notatnik - kronikę wydarzeń, z których część była już znana
Serinie. Przebiegła wzrokiem kilka linijek i uśmiechnęła się do Grega
wzruszona.
- Fantastycznie!
- Chciał, żebyś to przeczytała, jestem pewien. Wez notatnik na farmę.
- Wspaniale!
- Tylko go nie zgub. Jutro przyjeżdża z Toronto krewny Maxa i trzeba
mu to oddać.
Serina schowała brulion do torebki.
- Będę go strzegła jak zrenicy oka. Zrobię notatki i odniosę jutro rano.
- A więc przyjedziesz jutro do pracy?
- Jeżeli jestem potrzebna.
- Jesteś potrzebna choćby po to, żeby ukoić pewnego zapracowanego
lekarza. - Mrugnął do niej. - A teraz muszę zajrzeć do kilku pacjentów.
- Nowi? - spytała wiedząc, że do wczoraj drugie skrzydło stało niemal
puste.
- Chcesz pójść ze mną? Przywieziono ich dzisiaj ze szpitala miejskiego.
- Jeżeli nie będę przeszkadzać...
RS
56
Przepuścił ją przez wahadłowe drzwi i skręcił do pierwszego pokoju,
sprawdziwszy nazwisko na drzwiach.
- Dzień dobry, jestem doktor Pardoe. A to nasza angielska pielęgniarka.
Mężczyzna na wózku uczynił ruch, jakby się chciał podnieść, ale Greg
położył mu rękę na ramieniu.
- Proszę nie wstawać. Jak zniósł pan podróż?
Pacjent, który nosił ukraińskie nazwisko, skinął głową z zadowoleniem.
- Dobrze. %7łona przyjedzie dzisiaj w odwiedziny. Greg zwrócił się do
Seriny.
- Spadł z traktora i złamał nogę w biodrze. Miał operację, a u nas
odbędzie rekonwalescencję. To duża ulga dla rodziny. - Spojrzał na
pacjenta. - Fizjoterapeuta zjawi się po południu.
Sąsiedni pokój zajmowała kobieta.
- Oto pani Aoziak. Jestem Greg Pardoe. Jak się pani czuje?
- Zmęczona - odparła słabym głosem. - Ale cieszę się, że jestem bliżej
domu.
Przymknęła oczy i Greg dał Serinie znak, że powinni wyjść.
- Nowotwór jajników. - Pokiwał ze smutkiem głową. Nie chce
przysparzać kłopotu mężowi w samym środku żniw, więc poprosiła, żeby ją
tutaj umieścić. Chce wrócić do domu, ale myślę, że zostanie u nas.
- Kiedy nastąpiło rozpoznanie?
- Cztery miesiące temu.
- Za pózno?
- Obawiam się, że tak. Chemioterapia odniosła pewien skutek, ale trzeba
zaczekać i zobaczyć, co z tego wyniknie.
- Biedaczka!
- Tak to już jest, prawda?
Jego oczy, pełne współczucia, spoczęły na niej i Serina wiedziała, że
oboje myślą o jej matce. Chciała o tym porozmawiać, ale nie przypuszczała,
by po pierwszej odmowie Greg zaryzykował kolejną próbę.
- Muszę cię teraz przeprosić i poszukać pielęgniarki, która zajmuje się
tym dwojgiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]