[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Widziałam, że skrzynka jest przewrócona, a okna w domku powybijane.
 To wszystko dzięki lokalnym władzom. Zeszłej nocy zwaliła się tu zgraja z przetwórni dysząc
chęcią niszczenia. Zadzwoniłem na policję. Myślałem, że zbagatelizowali moje wezwanie, dopóki
414
na drodze nie zauważyłem zaparkowanego wozu patrolowego. Najwidoczniej to wszystko stało się
za ich cichym przyzwoleniem.
 Ale dlaczego?  zapytała przerażona Cathryn.
 Wynająłem młodego, zadziornego prawnika, któremu najprawdopodobniej udało się sprawić
przetwórni trochę kłopotów. Pewnie chcieli mnie tak wystraszyć, żebym go zwolnił.
 Mój Boże!  Cathryn zaczynała pojmować rozmiary osamotnienia Charlesa.
 Gdzie są chłopcy?  zapytał.
 Chuck jest u mamy, a Jean Paul u przyjaciela w Shaftesbury.
 Dobrze  powiedział Charles.  Tu może być ciężko.
Mąż i żona, oboje u kresu wytrzymałości nerwowej, patrzyli na siebie przez kuchenny stół.
Ogarnęła ich fala uczucia. Wstali i wpadli sobie w ramiona, tuląc się rozpaczliwie, jak gdyby coś
miało ich rozdzielić. Obydwoje wiedzieli, że ich zmartwienie nie minęło, lecz utwierdziwszy się
w swej wzajemnej miłości, poczuli nowy przypływ sił.
 Kochaj mnie, proszę, zaufaj mi  rzekł Charles.
 Kocham cię  powiedziała Cathryn, czując łzy na policzku.  Nigdy nie przestałam. Mar-
twiłam się tylko o Michelle.
 Więc uwierz, że chodzi mi jedynie o jej dobro. Wiesz, jak bardzo ją kocham.
415
Cathryn odsunęła się i zajrzała Charlesowi w twarz.
 Wszyscy myślą, że załamałeś się nerwowo. Nie wiedziałam, co mam sądzić, zwłaszcza że
zachowywałeś się tak, jak gdyby porachowanie się z przetwórnią było dla ciebie ważniejsze od
zdrowia Michelle.
 Musiałem się po prostu czymś zająć. Najbardziej przygnębiała mnie bezradność, tak jak kie-
dyś przy Elizabeth. Wtedy mogłem jedynie przyglądać się, jak umiera, i wydawało się, że tak samo
będzie z Michelle. Musiałem się na czymś skoncentrować, a dzięki przetwórni mogłem przynajmniej
zaspokoić potrzebę działania. Ale jestem naprawdę oburzony tym, co robią, i zamierzam doprowa-
dzić do zamknięcia fabryki. Przede wszystkim chodzi mi jednak o Michelle, inaczej by mnie tu nie
było.
Cathryn czuła się tak, jak gdyby zdjęto z niej ogromny przytłaczający ciężar. Była teraz pewna,
że Charles nigdy nie stracił kontaktu z rzeczywistością.
 Jaki jest stan Michelle?  spytała.
 Zły  odparł.  Jest strasznie chora. Zdumiewające, jak gwałtownie przebiega u niej cho-
roba. Dałem jej pentazocynę, bo ma okropne skurcze jelit  objął Cathryn ponownie, odwracając
twarz.
416
 Miała je też w szpitalu, gdy przy niej siedziałam  powiedziała czując, jak Charles z drże-
niem stara się powstrzymać łzy. Przytuliła go do siebie z całych sił.
Przez kilka minut nie wypuszczali się z objęć. Nie mówili nic  i tak rozumieli się doskonale.
W końcu się odsunął. Gdy zwrócił ku niej twarz, dostrzegła, że ma czerwone oczy. Jego twarz
spoważniała.
 Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać spokojnie  powiedział.  Ale chyba nie powinnaś tu
zostawać. Bez wątpienia czekają nas kłopoty. To nie znaczy, że nie chcę, byś była przy mnie. Prawdę
mówiąc, egoistycznie wolałbym, żebyś została, ale wiem, że lepiej będzie, jeśli wrócisz z Jeanem
Paulem do matki.
Skinął głową, jak gdyby przekonywał sam siebie.
 Chcę, żebyś był egoistą  powiedziała Cathryn. Znów silniej niż przedtem czuła, że nadaje
się na żonę.  Moje miejsce jest tutaj. Jean Paul i Chuck poradzą sobie beze mnie.
 Ale, Cathryn. . .
 Nie ma żadnego ale. Zostaję i będę ci pomagać. Charles przyjrzał się żonie. Biła od niej
stanowczość.
417
 A jeśli myślisz  ciągnęła z gwałtownością, jakiej nigdy jeszcze u niej nie widział  że
możesz pozbyć się mnie teraz, kiedy przekonałeś mnie o słuszności swego postępowania, to rzeczy-
wiście oszalałeś. Musiałbyś mnie wyrzucić stąd siłą!
 No dobrze, już dobrze  powiedział Charles z uśmiechem.  Nie wyrzucę cię. Może być
jednak ciężko.
 To tak samo mój obowiązek, jak i twój  odrzekła Cathryn.  Należę do rodziny i część
związanych z tym ciężarów spada również na mnie. Wiedzieliśmy o tym, decydując się na małżeń-
stwo. Nie wyszłam za ciebie po to, żeby dzielić z tobą tylko przyjemności.
Charles doznawał w tej chwili rozmaitych uczuć, przeważała jednak duma. Zawinił wobec Ca-
thryn, nie obdarzając jej takim zaufaniem, na jakie zasługiwała. Miała rację: kiedy tylko było to
możliwe, starał się osłonić ją przed przykrymi stronami życia. Niesłusznie. Należało być bardziej
otwartym, bardziej ufnym. Cathryn była jego żoną, nie dzieckiem.
 Jeśli chcesz zostać, proszę  rzekł.
 Chcę  odparła po prostu.
Pocałował ją delikatnie w usta i odsunął się, by spojrzeć na nią z podziwem.
 Naprawdę się przydasz  powiedział, spoglądając na zegarek.  Pora na wstrzyknięcie sobie
kolejnej dawki antygenu Michelle. Wyjaśnię ci, co możesz zrobić, kiedy się przygotuję, dobrze?
418
Skinęła głową. Charles uścisnął jej dłoń, po czym wrócił do salonu. Cathryn przytrzymała się
poręczy jednego z kuchennych krzeseł, bo poczuła zawrót głowy. Wszystko, co zdarzyło się w ciągu
ostatnich dni, było zbyt niespodziewane. Ani przez chwilę nie przyszło jej na myśl, że Charles
może zabrać córkę do domu. Zastanawiała się, czy można by jakoś wycofać sprawę o przyznanie jej
pełni praw rodzicielskich, i tym samym usunąć jeden z powodów, dla których Charlesa poszukiwała
policja.
Podniosła słuchawkę i wykręciła numer mieszkania matki. Czekając na połączenie, uświadomiła
sobie, że jeśli powie jej że Charles jest w domu, wyniknie kłótnia. Postanowiła więc o tym nie
mówić.
Gina odebrała po drugim sygnale. Cathryn rozmawiała z nią w lekkim tonie, nie wspominając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl