[ Pobierz całość w formacie PDF ]
monosylaby dla wyrażenia nagany.
- A nawet jeśli to policja... Wiesz, Jim, czasami dają dużą nagrodę, jak ktoś poda taką informację,
która pomaga złapać mordercę.
- A co ty im możesz powiedzieć? Wiesz tyle, co sobie wymyśliłaś!
- To ty tak twierdzisz. Ale ja rozmyślałam...
- No - skomentował pan Kimble, zdegustowany.
- A właśnie że tak. Odkąd tylko zobaczyłam tę pierwszą informację w gazecie. Może się i
myliłam. Ta Layonee była trochę głupia, jak wszyscy cudzoziemcy, i nie całkiem rozumiała, co
się do niej mówi... i jej angielski był okropny. Jeśli jej nie chodziło o to, o co, jak myślałam, jej
chodziło... starałam się sobie przypomnieć, jak się nazywał ten człowiek... bo jeśli to jego
zobaczyła... Pamiętasz ten film, o którym ci mówiłam? Tajemniczy kochanek". Bardzo ciekawy.
Wyśledzili go w końcu, rozpoznali po samochodzie. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów zapłacił
człowiekowi na stacji, żeby zapomniał, że tamtej nocy tankował benzynę. Ile by to było w
funtach? I był tam też ten drugi, i mąż, szalejący z zazdrości. Wszyscy stracili dla niej głowę, tak
to było. I w końcu...
Pan Kimble hałaśliwie odsunął krzesło. Podniósł się powoli, rozmyślnie podkreślając swoją
władzę. Szykując się do wyjścia z kuchni, postawił ultimatum, ultimatum człowieka, któremu -
choć zazwyczaj jest małomówny - nie brakuje sprytu.
- Zostawisz całą tę sprawę, dziewczyno - zażądał - albo jak nic pożałujesz!
Skierował się do sieni, włożył buty (Lily bardzo dbała o podłogę w kuchni) i wyszedł.
Lily usiadła przy stole; jej bystry móżdżek intensywnie pracował. Nie mogła, oczywiście,
otwarcie złamać zakazu, męża, ale jednak... Jim jest takim strachajłą, tak się sprzeciwia
wszystkiemu, co nowe. Gdyby tak był jeszcze ktoś, kogo by mogła zapytać o radę. Ktoś, kto
wiedziałby wszystko o nagrodach i policji, i o tym, co to może znaczyć. Szkoda byłoby stracić
szansę zdobycia dużych pieniędzy.
Taki odbiornik radiowy... płyn do robienia w domu trwałej ondulacji... ten wiśniowy płaszcz u
Russella (tam są takie eleganckie ubiory)... a może nawet cały zestaw mebli z epoki Jakuba do
saloniku...
Podniecona, chciwa i krótkowzroczna, zaczęła snuć marzenia... Co właściwie powiedziała wtedy
ta Layonee?
I nagle wpadł jej do głowy pomysł. Wstała, złapała kałamarz, pióro i blok papieru listowego.
Wiem, co zrobię - postanowiła. - Napiszę do doktora, brata pani Halliday. On mi powie, co mam
zrobić, to znaczy, jeśli jeszcze żyje. W każdym razie zdaje mi się, że nie mówiłam mu o Layonee
ani o tym samochodzie.
Przez pewien czas panowała cisza, którą zakłócał jedynie chrobot pióra Lily. Bardzo rzadko
zdarzało się, aby pisała list i ułożenie go sprawiało jej trudności.
W końcu jednak udało się, złożyła zapisaną kartkę, wsunęła do koperty i zakleiła.
Ale nie czuła się tak usatysfakcjonowana, jak oczekiwała. Była gotowa postawić dziesięć do
jednego, że doktor już nie żyje albo wyjechał z Dillmouth.
Czy był jeszcze ktoś?
Jak on się nazywał, ten facet?
Gdyby tylko mogła sobie to przypomnieć...
XX
Helen jako dziewczyna
Rankiem następnego dnia po powrocie z Northumberland Giles i Gwenda właśnie zdążyli
skończyć śniadanie, kiedy zaanonsowano wizytę panny Marple. Weszła, przepraszając od drzwi.
- Obawiam się, że jest bardzo wcześnie jak na wizytę. Nie jest to coś, co mam w zwyczaju robić.
Ale muszę warn coś wyjaśnić.
- Jesteśmy zachwyceni pani odwiedzinami - odparł Giles, podsuwając jej krzesło. -
Proszę się napić z nami kawy.
- Och, nie, dziękuję, absolutnie nie. Zjadłam śniadanie naprawdę większe niż powinnam. A teraz
pozwólcie, proszę, że coś warn wyjaśnię. Przyszłam podczas waszej nieobecności, jako że
byliście tak mili i zgodziliście się, abym trochę popełła w ogrodzie...
- Jest pani aniołem - wtrąciła Gwenda.
-1 naprawdę doszłam do wniosku, że dwa razy w tygodniu nie wystarczy na taki ogród jak wasz.
Poza tym, mam wrażenie, że Foster was wykorzystuje. Za dużo herbaty i po-gaduszek.
Dowiedziałam się, że nie mógłby przychodzić do was o jeden raz więcej, pozwoliłam więc sobie
zatrudnić jeszcze jednego ogrodnika, który będzie przychodził tylko raz w tygodniu, w środy, to
znaczy właśnie dziś.
Giles spojrzał na nią z zaciekawieniem. Był nieco zdziwiony. Zapewne intencje były dobre, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]