[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdy patrzyła na nieszczęśliwą minę Sama, ogarniało ją jakieś trudne do nazwania uczucie.
- Czy wydarzyło się jeszcze coś, Samuelu? Wyglądasz... wyglądasz dziwnie. - Podała mu filiżankę parującego
napoju.
- Była zła i przez nią Dam en wyjechał. - Spojrzenie Sama padło na kufer, najwyrazniej czuł do niego wstręt.
Aleksandra usiadła na stołeczku i całą uwagę skupiła na Samuelu.
- Mówisz o pannie Pole? - spytała cicho.
- Była zła, a teraz ty jesteś zła. - Przeniósł wzrok na nią.
99
- Rozumiem. - Delikatnie położyła mu rękę na dłoni, którą trzymał na kolanie. - Samuelu, boisz się, że jeśli ja się
rozgniewam, Damien wyjedzie przeze mnie?
Wielka, czysta łza stoczyła się po jego policzku.
- Tak - rzekł, starając się zapanować nad sobą,
- Nie zrobię tego, Samuelu. Nie mogłabym. Musisz mi uwierzyć - zapewniła go pospiesznie. - Nigdy nie zrobię nic,
by cię rozdzielić z bratem. Kocham cię. Wiesz o tym, Samie?
- Przez nią wyjechał Dam en - powiedział, pociągając nosem i znów spoglądając na nienawistny kufer Urszuli. -
Więc zmusiłem żeby się stąd wyniosła.
Aleksandra zastygła w bezruchu. Wpatrywała się w Sama, nie mogąc uwierzyć, że nigdy się tego nie domyślili.
- Ty ją do tego zmusiłeś, Samuelu? Dokąd kazałeś jej odejść? - Wykrztusiła nerwowym, piskliwym głosem.
- Po prostu kazałem jej stąd odejść. - Wzruszył ramionami.
Z jego tępej twarzy nie mogła wyczytać, czy coś ukrywa, czy też nie jest w stanie ogarnąć szczegółów tego
wydarzenia.
- Samuelu, czy powiedziałeś o tym Damienowi? - szepnęła, chwytając go za rękę, by dodać otuchy i jemu, i sobie.
- Nie.
- Jeśli powiemy o tym Damienowi, pokażesz mu, co zrobiłeś, żeby
panna Pole stąd znikła? - Mocniej ścisnęła jego dłoń, starając się uśmiechać.
- Nie pamiętam wszystkiego. Boję się.
- Wiem, Samuelu, wiem. - Omal się nie rozpłakała na myśl, że w końcu rozwikłają zagadkę zniknięcia Urszuli Pole i
poznają powód, dlaczego Sam przestał mówić. Nie mogła wprost uwierzyć, że nikt nigdy nie skojarzył tego, co teraz
wydawało się tak oczywiste.
- Pójdziemy i pokażemy to Damienowi jeszcze dziś wieczorem? - spytała w nadziei, że zdoła wykorzystać chwilę,
ten przebłysk świadomości.
- Jestem zmęczony - oświadczył, wstając nieoczekiwanie.
Też wstała i puściła jego rękę.
- Dobrze w takim razie - powiedziała tak lekkim i miłym tonem, na jaki tylko mogła się zdobyć. - Zawsze możemy o
tym porozmawiać rano. Teraz prześpij się trochę. Spotkamy się z Damienem rano i wtedy pokażesz nam, w jaki
sposób sprawiłeś, żeby panna Pole znikła stąd.
- Gniewasz się na Dam ena?
Serce jej waliło w piersiach. Ten wielki, łagodny olbrzym mógł zabić tamtą guwernantkę, więc przede wszystkim
musiała go uspokoić.
Ale kłamstwo nie było rozwiązaniem. Nawet istoty tak opóznione w rozwoju jak Samuel, dostrzegały, co czują
ludzie. Dlatego postanowiła mu powiedzieć prawdę.
- Widzisz, Samuelu, czasem można się na kogoś gniewać, ale nadal go kochać. Pamiętasz, kiedy byliśmy na dole w
katakumbach i podeszłam zbyt blisko wielkich drzwi? Wtedy byłeś na mnie zły, prawda? Bałeś się, że wejdę do
grobowca i zabłądzę, i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Pamiętasz?
Skinął głową.
- A pamiętasz, co czułeś? Byłeś na mnie zły, że napędziłam ci stracha, prawda?
Znów skinął głową.
- Ale nie przestałeś mnie kochać, prawda? Chociaż cię rozgniewałam.
- Kochasz Dam ena? Nawet gdy się na niego gniewasz? - Uśmiechnął się.
- Chyba tak - wyznała, co sprawiło, że poczuła radość i strach. - A więc widzisz, kiedy ktoś cię rozgniewa, nie trzeba
mu robić krzywdy.
- Ale ja jej nie kocham - powiedział, znów marszcząc czoło. - Nienawidzę jej. Damien też jej nienawidzi.
- Była okropną kobietą.
- Tak - powiedział jak stary, mądry człowiek.
Otworzyła drzwi i życząc Samuelowi dobrej nocy, pocałowała go w policzek. Zamknąwszy za nim drzwi, zaczęła się
w panice ubierać. Koniecznie musi się zobaczyć z Damienem. Jeszcze dziś wieczorem.
To wszystko wydaje się logiczne, myślała, zapinając gorset. Rude włosy i ślady zadrapań na drzwiach do katakumb
zostawione po drugiej stronie upewniły ją, że Sam w jakiś sposób zwabił Urszulę do labiryntu. W jego prostym umyśle
był to idealny sposób, by się jej pozbyć.
Poczuła zimne ciarki na plecach, kiedy przypomniała sobie uwagi lady Bess rzucone wczoraj w ogrodzie. Krzyk. To
krzyczała Urszula, kiedy próbowała się wydostać z pułapki, w której znalazła się przez Sama.
Ale nie rozumiał, że może ją zabić. Aleksandra gotowa była założyć się o własne życie, że Sam nie zdawał sobie
sprawy z tragedii, do której się przyczynił. Ponieważ Urszula nie wróciła po swoje rzeczy, w swoim dziecinnym
100
umyśle wytłumaczył sobie, że po prostu wyjechała. Nigdy nie pojął, że ją zamordował.
- Och, Sam, kochany Sam - szeptała, pospiesznie wkładając suknię przez głowę. Zastanawiała się, czy ten postępek
wywoływał w nim poczucie winy bądz wyrzuty sumienia. Gdyby w końcu znaleziono ciało Urszuli, trudno byłoby
przewidzieć jego reakcję. Mógł to być bodziec, który pozwoliłby mu wszystko zrozumieć i zmienić się na lepsze. Ale
równie dobrze mógł doznać takiego wstrząsu, że stałby się niebezpieczny.
Dygotała, wsuwając stopy w pantofle i przewiązując włosy brązową aksamitką. Musi natychmiast pójść do Damiena
i powiedzieć mu o wszystkim. %7łycie Sama, jej życie mogło być zagrożone.
*
Kiedy Aleksandra w końcu znalazła się pod drzwiami do sypialni Damiena, dostrzegła przez szparę światło.
Zapukała, ale nikt nie odpowiedział. Zapukała raz jeszcze, drzwi trochę się uchyliły. Nie były zamknięte na zasuwkę.
Zajrzała do pokoju. Damien siedział przed kominkiem, położył głowę na oparciu fotela, wydawał się niezwykle
znużony.
- Milordzie? - szepnęła, wślizgując się do pokoju.
Spojrzał na nią przez ramię. Oczy mu się zaświeciły na widok jej rozpuszczonych włosów. Od progu widziała
rozpiętą koszulę, włoski na piersiach lśniące w blasku lampy. Widać się spocił, siedząc tak blisko ognia.
Podeszła do niego bliżej. Ciarki przeszły jej po plecach z przerażenia, gdy ujrzała, co trzymał na kolanach. Jego palce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl