[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobą, pożądanie pulsowało z wielką siłą. Poddawał się mu, lekceważąc ostrzegawczy głos,
który kazał mu natychmiast odsunąć się od tej kobiety.
Na ulicy ktoś trzasnął drzwiczkami samochodu, w sąsiedztwie rozległo się szczekanie
przebudzonego psa. Te zwykłe odgłosy odniosły skutek, którego nie zdołały wywołać
zdrowy rozsądek i ostrożność. Podniósł głowę i popatrzył na tę niezwykłą kobietę. Tak,
była co prawda niezwykła, lecz od życia oczekiwała najzwyklejszych rzeczy: miłości,
rodziny i szczęśliwych zakończeń. Nie chciał, żeby to na nim musiała się zawieść.
- Ja również jestem oszołomiony. - Wolał przytulić ją, niż spojrzeć w jej oczy. Gemma
oparła głowę na jego ramieniu.
- Możemy więc wrócić do punktu, w którym byliśmy przedtem - powiedziała.
Pokręcił głową. Doskonale wiedział, że dla niego nic już nie będzie takie samo jak na
początku tej znajomości.
Jej głos drżał z emocji.
- Już raz byłam zakochana. Drugi raz tego nie przeżyję.
- Ja zawsze unikałem miłości.
- To co zrobimy?
- Nic nie zrobimy. - Głos miał szorstki. - Po prostu wyjdę.
Ciągle obejmowała go ramionami. Teraz też nie opuściła rąk.
- A co będzie, gdy wrócisz?
- Chyba nie powinienem wracać.
- Owszem, ale... - Ręce Gemmy opadły wzdłuż ciała. - Wolałabym, żebyś był przy mnie,
dopóki się z tym nie uporamy.
- Co proponujesz? - Kiedy odgarniał kosmyk włosów z jej twarzy, położyła rękę na jego
dłoni i przytrzymała na swoim policzku.
- Idz do domu i przemyśl to, Farrell. - Opuściła rękę. - Ja też pomyślę.
Wiedział, że nie będzie w stanie myśleć o niczym innym. Zostawił ją w kuchni nad kawą,
którą parzył dla nich dwojga.
ROZDZIAA SZÓSTY
Archie paradował przed biurkiem Farrełla w tę i z powrotem jak modelka na wybiegu.
- Jeffries mówi, że sprawdzasz ślady w sprawie tej małej dziewczynki.
Farrell odłożył pióro i odchylił się na krześle.
- Omówiliśmy to dokładnie. Jeffries odpowiada za dochodzenie w sprawie Keller Avenue,
ale nie ma nic przeciwko temu, żebym trochę powęszył. Tak powiedział.
- Nic dziwnego. Potwornie brakuje mu ludzi, od czasu gdy Canfielda przeniesiono do
wydziału zabójstw.
Dzień był wyjątkowo długi, a cierpliwość Farrełla na wyczerpaniu.
- Słuchaj, robię to w wolnym czasie. Kiedy jestem na służbie, nie zajmuję się tą sprawą,
jasne?
Archie postanowił zmienić temat:
- Pamiętasz o tym; że jeden z naszych dostanie awans na detektywa i stanowisko zastępcy
Jeffriesa?
- Wyluzuj! Nie pcham się do zaszczytów, chcę tylko odnalezć rodziców Mary, żeby można
było zakończyć jej sprawę.
- yle jej u tej zastępczej matki?
- Wręcz przeciwnie.
- To o co ci chodzi?
- Dziecko ma prawo wiedzieć, gdzie się obudzi następnego ranka.
- A jeśli znajdziesz w końcu jej rodziców i zechcą ją odebrać? Sąd przecież może im
przyznać prawo do opieki, nie?
- Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Archie podrapał się po karku.
- Chyba wiesz, że jesteś na czele listy kandydatów do awansu?
Farrell słyszał plotki na ten temat, ale właściwie nie był szczególnie ambitny. Lubił swoją
robotę, mógłby też polubić pracę detektywa. Jednak tak w pracy, jak i w życiu prywatnym
nie interesowały go rzeczy, które nie były pewne.
Nie odpowiedział, więc Archie ciągnął:
- Niektórzy gotowi pomyśleć, że w ten sposób chcesz poprawić swoje notowania i w
rezultacie działasz na swoją niekorzyść.
- Jak będzie trzeba, sam zrezygnuję z tego awansu. Ale na pewno nie zostawię sprawy tego
dziecka.
Archie pokiwał głową z rezygnacją.
- Pamiętaj tylko, żeby robić to po służbie.
- Nie martw się. Codziennie dostarczę ci kilka świeżych ciał.
- Jak cię znam, to nawet kilkanaście - zaśmiał się Archie, odchodząc.
Cal, który siedział do tej pory przy telefonie, podszedł do Farrella.
- Właśnie dostałem cynk od faceta, który mieszka przy Keller Avenue. Może podać nam
kilka szczegółów o ludziach z tamtej narkomańskiej meliny. Twierdzi, że wczoraj jednego
z nich widział w pralni przy Piątej Ulicy.
Farrell popatrzył uważnie na partnera.
- Kto to takiś I właściwie czemu dzwonił do ciebie?
- Max chodził z Sheilą do szkoły. Nie zna innych gliniarzy. Bałby się zadzwonić do kogoś
obcego.
- Nie myślisz, że może być zamieszany w tę sprawę?
- Na pewno nie. To ekscentryk, artysta. Chyba malarz albo rzezbiarz. Mieszka kilkaset
[ Pobierz całość w formacie PDF ]