[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak potwierdził demon. i będziemy mieli więcej.
Ktoś zapukał do drzwi komnaty.
Co? spytał Cholik ze złością.
Mistrzu Sayesie zawołał kapłan z drugiej strony chciałem się tylko
dowiedzieć, czy z wami wszystko w porządku.
Idz do nich powiedział Kabraxis. Porozmawiamy pózniej. Wy-
szedł z komnaty przez tajemne drzwi.
Cholik podszedł do drzwi i otworzył je gwałtownym ruchem. Kapłani, akoli-
ci i najemnicy cofnęli się o krok. Jeden z najemników trzymał przed sobą małą
dziewczynkę, zaciskając jedną rękę na jej ustach, gdy ta próbowała się uwolnić.
Mistrzu powiedział kapłan. Błagam was o wybaczenie. Tylko troska
skłoniła mnie do tego, by wam przeszkodzić.
Wszystko w porządku powiedział Cholik wiedząc, że kapłan ze strachu
nadal będzie próbował się usprawiedliwiać.
Ale bełt wszedł tak głęboko powiedział kapłan. Sam to widziałem.
Zostałem uleczony dzięki łasce Dien-Ap-Stena. Cholik rozsunął szatę,
ukazując zdrowe ciało pod okrwawionym materiałem. Wielka jest moc Proroka
Zwiatłości.
Wielka jest moc Proroka Zwiatłości powtórzyli natychmiast kapłani.
Niech łaska Dien-Ap-Stena będzie wieczna.
Cholik znów owinął się szatą. Spojrzał na wyrywającą się dziewczynkę trzy-
maną przez najemnika.
Co tu robi to dziecko?
166
To siostra chłopców, których uleczył dziś Dien-Ap-Sten powiedział na-
jemnik. Widziała też zabójcę.
To dziecko widziało, a ty i twoi ludzie nie? Głos Cholika ciął powietrze
jak stalowe ostrze.
Ona stała obok niego, gdy wypuścił bełt, Mistrzu Sayesie odrzekł na-
jemnik. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Cholik podszedł do mężczyzny. Kapłani i inni najemnicy cofnęli się, jakby
oczekiwali, że piorun zmieni dowódcę najemników w kupkę popiołu. Cholik mu-
siał przyznać, że ta myśl była kusząca. Odwrócił spojrzenie od drżącego najem-
nika i przeniósł je na dziewczynkę. Podobieństwo między nią a zrośniętymi bliz-
niakami było uderzające.
Z oczu dziewczynki płynęły łzy, drżała i płakała. Ze strachu zupełnie zbladła.
Puść ją powiedział Cholik.
Najemnik niechętnie zdjął wielką, pokrytą odciskami dłoń z ust dziewczynki.
Ta wciągnęła drżący oddech. Azy nadal spływały po jej twarzy, gdy rozejrzała się
dookoła szukając drogi ucieczki.
Wszystko w porządku, dziecko? spytał łagodnym tonem Cholik.
Chcę do taty powiedziała dziewczynka. Chcę do mamy. Nic nie zro-
biłam.
Czy widziałaś tego, który do mnie strzelał? spytał Cholik.
Tak Uniosła wypełnione łzami oczy do Cholika. Proszę, Mistrzu Say-
esie. Nic nie zrobiłam. Krzyknęłabym, ale był za szybki. Strzelił, zanim mogłam
pomyśleć. Nie myślałam, że to zrobi. Nie skrzywdziłabym was. Uratowaliście
moich braci, Mikela i Dannisa. Uratowaliście ich. Nie skrzywdziłabym was.
Cholik położył uspokajająco dłoń na ramieniu dziewczynki. Czuł jak drży
i kuli się pod jego dotknięciem.
Już dobrze, dziecko. Muszę tylko dowiedzieć się czegoś o mężczyznie,
który próbował mnie zabić. Ja też cię nie skrzywdzę.
Spojrzała na niego.
Obiecujecie?
Niewinność dziewczynki wzruszyła Cholika. Dzieciom łatwo dawać obietni-
ce, gdyż chcą w nie wierzyć.
Obiecuję powiedział Cholik.
Dziewczynka rozejrzała się wokół, jakby chciała się upewnić, że najemnicy
o surowych twarzach też słyszeli słowa Mistrza Sayesa.
Oni też cię nie dotkną powiedział Cholik. Opisz mężczyznę, który
do mnie strzelał.
Spojrzała na niego zadziwiona.
Myślałam, że was zabił.
Nie mógł odpowiedział Cholik. Jestem wybranym Dien-Ap-Stena.
%7ładen śmiertelnik nie może mnie zabić, póki pozostaję w łasce proroka.
167
Dziewczynka znów odetchnęła, teraz już niemal zupełnie spokojnie.
Był popalony. Prawie cała jego twarz była popalona. Ręce i ramiona miał
popalone.
Ten opis nic Cholikowi nie mówił.
Czy zauważyłaś coś jeszcze?
Nie. Dziewczynka zawahała się.
O co chodzi? spytał Cholik.
On chyba się bał, że go rozpoznacie, kiedy go zobaczycie powiedziała
dziewczynka. Mówił, że zdziwił się, że wpuszczono go do budynku.
Nie widziałem jeszcze tak bardzo poparzonego człowieka, jak to opisałaś,
który by to przeżył.
Może on nie żył powiedziała dziewczynka.
Czemu tak mówisz?
Nie wiem. Po prostu nie wiem, jak ktoś mógłby przeżyć takie poparzenia.
Chce mnie zabić martwy człowiek? Cholik rozważał przez chwilę tę myśl.
Spokojnie, powiedział Kabraxis w jego umyśle. Mamy dużo do zrobienia. Za-
bójca uciekł.
Cholik sięgnął do kieszeni szaty i wyjął z niej kilka srebrnych monet. Suma
ta wystarczyłaby na wyżywienie rodziny przez kilka miesięcy. Kiedyś może pie-
niądze coś dla niego znaczyły, lecz teraz był to tylko środek przetargowy. Położył
srebro na dłoni dziewczynki i zacisnął wokół niego jej palce.
Wez to, dziecko powiedział Cholik jako znak mojego uznania.
Spojrzał na najbliższego najemnika. Upewnij się, że bezpiecznie wróci do swo-
jej rodziny.
Najemnik pokiwał głową i odprowadził dziewczynkę. Ta nie odwróciła się ani
razu.
Mimo iż ponad rok minął od odnalezienia przez Cholika bramy Kabraxisa,
jego myśli powróciły do labiryntu i komnaty, w której uwolnił demona. Tej nocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]