[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ach tak? - Pewna, że niebezpieczeństwo już
minęło, uśmiechnęła się i znów go pocałowała. - To mi
go daj.
Colt wyjÄ…Å‚ z kieszeni kurtki papierowÄ… torebkÄ™
i rzucił ją Althei na kolana.
- O, jak ładnie zapakowałeś! - Zajrzała do środka i,
chichocząc, wyciągnęła koronkowy stanik oraz maj
teczki w odcieniu głębokiego granatu.
- Zawsze spłacam swoje długi - poinformował ją
195
Colt. - A ponieważ podejrzewałem, że masz wystar
czająco dużo białej bielizny, wybrałem na odmianę
inny kolor. - Przeciągnął ręką po jedwabiu i koron
kach. - Nie chcesz przymierzyć?
- Owszem, ale pózniej - odparła, bo w tej chwili
chciała czegoś zupełnie innego, co było jej naprawdę
potrzebne. Wstała, pogłaskała Colta po głowie, a gdy
spojrzał w górę, zapytała: -Nie chcesz położyć się ze
mną do łóżka?
- Jak najbardziej. - Wstał i mocno ją objął. - A już
myślałem, że nigdy o to nie zapytasz.
- Nie chciałam, żeby mi pizza wystygła.
Colt wsunÄ…Å‚ palec pod pasek jej szlafroka.
- Nadal jesteś głodna?
Wyszarpując mu koszulę z dżinsów, powiedziała:
- Owszem, skoro o tym mowa. Co robisz? - zawo
łała ze śmiechem, gdy porwał ją na ręce.
- Postanowiłem odtąd nosić cię na rękach - wyjaś
nił, kierując się do sypialni.
Położył Altheę na białej pościeli, okrywając jej
twarz drobnymi pocałunkami.
Wiedziała, co potem nastąpi, i była przygotowana.
Rozpięła mu szybko koszulę, rozsunęła jej poły i ze
stłumionym pomrukiem dotknęła rozgrzanego, mus
kularnego ciała.
Colt nie przestawał jej całować, gdy z gorącz
kowym zapałem zdejmowała z niego ubranie. Starał
się jednak trzymać w ryzach swoje podniecenie, gdyż
tym razem nie zamierzał się spieszyć.
- Pragnę cię! - Przytknęła usta do jego warg,
przyciÄ…gajÄ…c go do siebie.
Nigdy by nie przypuszczał, że te dwa słowa wystar
czą, by krew uderzyła mu do głowy. Gdyby jednak
wziął już teraz to, co mu dawała, straciłby nieskoń
czenie więcej: wszystko to, co dusiła w sobie.
196
- Wiem. Czuję to - powiedział.
Znów sięgnął do jej ust, obdarzając ją czułym
pocałunkiem. Jęknęła cicho, a jej ręka, zaciśnięta na
jego nagim ramieniu, opadła bezwładnie.
- Ja też cię pragnę - wyszeptał, unosząc się, by na
nią spojrzeć. - Chcę mieć ciebie całą. - Zaczął bawić
się jej włosami, układając je na poduszce tak, że
utworzyły płomienną aureolę wokół głowy. A potem
nachylił się i ostrożnie pocałował opatrunek na jej
skroni.
- Colt!...
- śś... Chcę tylko popatrzeć.
Wpatrując się w nią, obwiódł palcem jej usta,
podbródek i pulsującą żyłkę na szyi.
- Słońce zachodzi -powiedział cicho. - Zwiatło ma
niesamowity wpływ na twoją twarz i oczy. Teraz akurat
są złote, z ciemniejszymi plamkami w kolorze brandy.
Nigdy dotąd nie widziałem takich oczu. Wyglądasz jak
piękny obraz. - Musnął jej obnażone ramię. -
Gdy cię dotykam, czuję, jak drżysz, i wiem, że jesteś
kobietą z krwi i kości.
- Nie potrzebuję słów. - Wyciągnęła ręce, by go
objąć.
- Oczywiście, że potrzebujesz. - Wtulił z uśmie
chem twarz w jej dłoń. - Może nie udało mi się znalezć
odpowiednich słów, ale słowa są ci potrzebne. - Już
miał przycisnąć usta do jej przegubów, gdy zauważył
na nich wyblakłe sińce, i wszystko sobie przypomniał.
Marszcząc brwi, ujął obie jej ręce i dokładnie
obejrzał.
- To moje dzieło.
- Nic się nie stało. Byłeś wtedy zdenerwowany.
No, dość już, kochaj się ze mną!
- Nie chcę nawet myśleć, że w gniewie sprawiłem
ci ból, albo że byłbym w stanie zrobić to po raz dru-
197
gi. - Ostrożnie dotknął ustami obu nadgarstków, czując
jej przyspieszony puls. - Robisz wszystko, żebym zapo
mniał, jaka jesteś delikatna, Althea. - Powiódł ustami
w górę jej ręki, aż do łokcia. - Jaka drobna. Jak idealna
pod każdym względem. Będę musiał ci to pokazać.
Znowu zaczął całować jej usta. Ten niespieszny
pocałunek do reszty osłabił jej opór. Gdy drżąc, za
rzuciła mu ręce na szyję, zrozumiał, że jest już gotowa,
że runęła kolejna bariera.
Co on z nią takiego robił, że nie była w stanie ani
myśleć, ani mu się oprzeć? Oczekiwała wybuchów
namiętności, a on obdarzył ją czułością. Jak można
obronić się przed pasją, skoro jawi się ona w prze
braniu słodyczy? Usta Colta wciąż delikatnieją czaro
wały i uwodziły zarazem.
Chciała powiedzieć mu, że nie musi jej uwodzić, ale
tak cudownie było ulegać zaklęciom gorących ust
i zwinnych rÄ…k.
Ostatnie promienie słońca zaświeciły jej w oczy,
gdy Colt znów położył ją na prześcieradłach i powiódł
ustami po jej szyi. Szlafrok z cichym szelestem zsunÄ…Å‚
się jej z ramienia, po którym już wędrowały jego
spragnione wargi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]