[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieszkaniu zawsze porządnie i nic nie re-kwirować, czego mu dobrowolnie nie dadzą.
Kobieta wraca i powiada: - Nie, nie zauwa\yłam nic podejrzanego. Ale mo\e widzieli cię
wchodzącego tutaj i wrócą jutro rano. Wyjdę jutro rano jeszcze raz, nastawię budzik na
szóstą.
- To niepotrzebne, Hete - mówi Enno ponownie. - Na pewno nikt nie szedł za mną.
Hete przygotowuje mu posłanie na kanapie, a sama kładzie się do łó\ka. Ale pozostawia
drzwi między pokojami otwarte i nasłuchuje, jak Enno rzuca się na posłaniu, stęka i jak
niespokojnie śpi, a\ wreszcie usypia naprawdę. Właśnie zdrzemnęła się trochę, gdy budzi ją
Strona 64
Kazdy_umiera_w_samotnosci_-_Hans_Fallada_(11103)
jego płacz. Znów płacze, we śnie lub na jawie. Pani Hete widzi wyraznie w ciemności jego
twarz przed sobą, tę twarz, która mimo jego pięćdziesięciu lat wcią\ ma coś dziecięcego w
sobie - mo\e z powodu miękkiego podbródka i pełnych, bardzo czerwonych ust.
Przez chwilę w ciszy słucha tego płaczu, który płynie w noc bez skargi, jak gdyby noc
współczuła wszystkim troskom nurtującym teraz świat.
Potem pani Haeberle decyduje się, wstaje i po omacku idzie w ciemności w stronę kanapy.
- Nie płacz tak, Haenschen! Przecie\ jesteś bezpieczny, jesteś u mnie! Twoja Hete ci
pomo\e...
Mówi tak pocieszająco do niego, a gdy płacz mimo to nie ustaje, nachyla się nad nim,
podsuwa mu ramię pod plecy i prowadzi płaczącego do swojego łó\ka, gdzie bierze go w
ramiona, na swą pierś...
Starzejąca się kobieta, starszawy mę\czyzna, spragniony miłości jak dziecko, nieco pociechy,
odrobina namiętności, niewielki blask glorii dokoła głowy ukochanego - i ani razu nie wpada
pani Hete na myśl, by zastanowić się nad tym, \e w taki niedołę\ny, płaczliwy sposób nie
mo\e zachowywać się bojownik i bohater.
- Teraz wszystko dobrze, prawda, Haenschen?
Ale nie, właśnie to pytanie wyzwala na nowo zatamowany ju\ potok łez i wstrząsa mę\czyzną
w jej ramionach.
- Có\ to znowu, Haenschen? Czy masz kłopoty, o których W jeszcze nie mówiłeś?
I oto nastąpiła chwila, na którą stary kobieciarz pracował przLZ wiele godzin, poniewa\
rozumiał, \e na dłu\szy dystans byłoby niebezpieczne i nawet niemo\liwe zatajenie
prawdziwego nazwiska i stanu cywilnego. Skoro ju\ wyznaje jej wszystko, wyzna i to, dobrze
- zgodzi się i na to, nie będzie go dlatego mniej kochała! Właśnie teraz, gdy dopiero przed
chwilą wzięła go w ramiona, nie wyrzuci go znów na ulicę!
Pytała się swojego Haenschena, czy ma jeszcze kłopoty, o których jej nie powiedział.
Wyznaje jej więc zrozpaczony, \e wcale nie nazywa się Hans Enno, tylko Enno Kluge, \e jest
\onaty, \e ma dwóch dorosłych synów. Tak, jest gałganem, chciał ją okłamać i oszukać, ale
serce mu na to teraz nie pozwala, poniewa\ była taka dobra dla niego.
Jak zawsze -jego wyznanie jest tylko częściowym wyznaniem. Nieco prawdy pomieszanej z
mnóstwem kłamstw. Rysuje obraz swojej \ony, wstrętnej, złej hitlerówki z poczty, która nie
chce trzymać u siebie mę\a, poniewa\ odmówił wstąpienia do partii. Taka kobieta, która
starszego syna zmusiła do wstąpienia do SS. Opowiada o okrucieństwach Karlemanna.
Rysuje obraz niezgodnego, złego mał\eństwa: cichy, cierpliwy, wszystko znoszący mą\ i zła,
ambitna \ona-hitlerówka. Nie mogą przecie\ współ\yć, muszą się nienawidzić! A teraz
wyrzuciła go z mieszkania! Okłamał swoją Hete z tchórzostwa, dlatego \e ją za bardzo kocha,
klatego \e nie chciał jej sprawić bólu.
Ale teraz zrzucił z siebie ten cię\ar. Nie, teraz nie będzie więcej płakać. Wstanie, spakuje
swoje manatki i pójdzie od niej - w ten okrutny świat. Ju\ się gdzieś tam ukryje przed
gestapo, a jeśli go jednak złapią, to te\ sobie z tego niewiele robi. Teraz, gdy stracił miłość
Hety, jedynej kobiety, którą naprawdę w \yciu kochał!
Tak, Enno Kluge jest cwanym, starym uwodzicielem kobiet! Wie dobrze, jak baby nale\y
brać na lep: miłość i kłamstwo - to się wszystko łączy. Musi tylko w tym tkwić odrobinka
prawdy, kobieta musi uwierzyć w coś niecoś z tego wszystkiego, co się jej opowiada. A
przede wszystkim trzeba mieć zawsze w zapasie łzy i bezradność...
Tym razem pani Hete wysłuchała jego wyznania z prawdziwym Przera\eniem. Dlaczego ją
tak okłamał? Kiedy się poznali, nie było Przecie\ \adnych powodów do takich kłamstw! Czy
miał ju\ wtedy Jakieś zamiary wobec niej? W takim razie mogły to być tylko złe zamiary,
je\eli stały się podstawą podobnych kłamstw.
Instynkt mówi jej, \e powinna go odesłać, \e mę\czyzna, zdolny od samego początku bez
zastanowienia oszukiwać kobietę, będzie ją zawsze okłamywał. A ona nie mo\e \yć razem z
kłamcą. Prze\yła czyste \ycie ze swoim mę\em, a tych parę małych historyjek, które
wydarzyły się po jego śmierci - doświadczona kobieta uśmiecha się tylko na ich
wspomnienie.
Nie, kazałaby mu odejść, gdyby nie to, \e zapędzała go w ten sposób wprost w ramiona
znienawidzonego wroga, gestapo. Jest głęboko przekonana, \e to właśnie się stanie, jeśli teraz
ka\e mu pójść. Prześladowanie przez gestapo - przyjmuje jego wieczorne opowiadanie za
dobrą monetę. Ani na chwilę nie wątpi o jego prawdziwości, mimo \e tylko co poznała Enna
jako kłamcę.
A poza tym jest jeszcze ta \ona... To niemo\liwe, aby wszystko, co opowiedział o niej, było
nieprawdą. Czegoś takiego \aden człowiek nie wymyśli, musi w tym tkwić coś z prawdy.
Wydaje jej się, \e zna " mę\czyznę, który spoczywa teraz u jej boku: słabe stworzenie,
właściwie dobroduszne dziecko, którym mo\na pokierować kilku przyjaznymi słowami. Ale
ta kobieta, twarda, ambitna hitlerówka, która chce zrobić karierę dzięki partii... Dla tamtej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl