[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie jest w stanie myśleć o jej problemach.
Po pogrzebie w domu Roweny zebrało się sporo osób.
A Helena znowu poczuła się... jak gość, który przyszedł
z wizytą, a nie jak ktoś, czyje dzieci mogłyby tu śmiać się
i biegać.
Tym razem jednak przyszło jej pełnić honory pani
domu, przyjmując kondolencje u boku Blake a. Czy to
ważne, że jest obiektem zdziwionych spojrzeń?
 Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że
do końca towarzyszyłem Rowenie w jej ostatniej drodze
 oznajmił, gdy wszyscy rozjechali się do domu.  Pora
zająć się innymi sprawami.
 Jakimi?
 Na przykład twoim wyjazdem, nowym lekarzem na
miejsce Maxine oraz świętami.
 Mną się nie przejmuj. Wszystko załatwiłam.
 Ach tak. Kiedy wyjeżdżasz?
 W Wigilię.
Nie miała takiego zamiaru. Nie zostawi Blake a
z dwóch powodów  ponieważ będzie to ich pierwsze
i zapewne ostatnie Boże Narodzenie oraz dlatego, że
Blake jest w żałobie.
Dalej rozmawiali o sprawach mało istotnych.
 Odwiozę cię do domu  zaproponował w końcu.
 Nie trzeba. Przejdę się.
 Rób, jak chcesz. Ale teraz, kiedy nareszcie mogę
UOSOBIENIE MARZEC 145
pozbierać myśli, chciałbym kupić ci prezent. Chcę, żebyś
miała coś na pamiątkę naszej znajomości.
Helena o mało nie wykrzyczała: ,,Moją pamiątką
będzie złamane serce! Czy musisz mnie dręczyć, okazu-
jąc mi, jak jest ci to obojętne?  . Zamiast tego odpowie-
działa spokojnie:
 Ja też mam taki pomysł.
 Wobec tego pojedzmy razem na zakupy.
Oszalał? Jak gruboskórnym trzeba być, by propono-
wać jej wspólne zakupy, kiedy jej serce pęka z bólu?!
Coś ich łączyło, ale to już przeszłość. Blake rozstał się
z Roweną, a teraz ze stoickim spokojem może pożegnać
się i z nią.
 Przyjadę po ciebie w sobotę po południu.
Pokiwała bezmyślnie głową jak kukiełka.
Na wieść o ich sobotnich planach Jane wzniosła wzrok
do nieba.
 I jak tu z wami wytrzymać?!  zawołała.
 To nie mój pomysł  broniła się Helena.  On to
zaproponował.
 Ty wyjeżdżasz... a on nie protestuje?
 Tak to wygląda.
 Spaliście ze sobą?  zapytała Jane.
 Tak.
 Jak było?
 Jak w niebie.
 Mimo to się rozstajecie.
 Tak.
 O co wam poszło?
 O drobiazgi. O poczucie własnej godności i o różne
uprzedzenia.
146 ABIGAIL GORDON
 To do was niepodobne.
 Było jeszcze coś. Stałam się świadkiem napadu
u jubilera. Widziałam twarz jednego ze złodziei, zanim
włożył maskę. Zgodziłam się wziąć udział w identyfika-
cji, jeśli policja ich schwyta. Blake się wściekł.
 Trudno mu się dziwić  zauważyła Jane.  Każdy
wie, jaki los spotyka takich prawomyślnych obywateli.
Potem tego żałują. Zdarza się, że do śmierci nie mogą
nigdzie zagrzać miejsca.
 Chciałam postąpić słusznie, ale on nie był w stanie
tego zrozumieć. Na razie nic się nie dzieje, więc wy-
chodzi na to, że pokłóciliśmy się o wyimaginowaną
sytuację.
 Heleno, on cię kocha. Styka się z przestępczością
częściej niż inni i doskonale wie, na jakie narażasz się
ryzyko  tłumaczyła jej Jane.  Z powodu czyjejś głupoty
stracił już jedną kobietę. Chyba to jest jasne.
 Tak, ale to nie wszystko.
Są jeszcze bracia Kelsall, kobieta na chodniku pod
balkonem oraz jej ojciec, który został zmuszony do
opuszczenia rodzinnego domu.
W takiej sytuacji ktoś inny ze strachu zamknąłby się
w sobie, w niej jednak obudziły się wojownicze instynkty,
co ostatecznie doprowadziło do kłótni z Blakiem.
Rozmowa z Jane uświadomiła jej, że myśląc o innych,
zapomniała o uczuciach mężczyzny, dla którego jej dobro
stało się najważniejszą sprawą wżyciu.
Musiała przyznać rację koleżance. Marnowali czas,
błędnie oceniając swoje priorytety. Przy najbliższej nada-
rzającej się okazji muszą to sobie wyjaśnić.
W poczekalni została już tylko jedna pacjentka. Prze-
UOSOBIENIE MARZEC 147
glądając kartę, Helena ze zdumieniem odkryła, że jest to
lokatorka domu jej ojca. Za chwilę pozna żonę nowego
dyrektora w miejscowym banku. Tę, która uskarżała się na
napady lęku. Tym razem skręciła nogę w kostce. Darren
przekazał ją pielęgniarkom, aby założyły jej opatrunek.
 Jestem ruiną człowieka  żaliła się pani McIntosh.
 Nie panuję nad tym, co robię. Mam za dużo na głowie.
Sprowadziliśmy się tu niedawno. Za dużo zmian w za
krótkim czasie  orzekła.
Helena uśmiechnęła się.
 Ja też jestem tu nowa, więc dobrze wiem, jak pani
się czuje. Mieszkacie państwo nieopodal doktora Pem-
bertona, prawda?
 Tak. Zna pani tę okolicę?
Czy zna tę okolicę?!
 Tak. Bardzo dobrze.
 Niedługo znowu się przeprowadzamy. Czekamy na
zakończenie budowy. Jedna z sąsiadek nazwała nasz
obecny dom obozem przejściowym. Podobno nikt tam
długo nie zagrzał miejsca.
Po tej wizycie Helena opadła na fotel. Znowu naszłyją
wspomnienia. Poprzednio w tym samym domu mieszkał
jej ojciec. Z oczywistych powodów jego pobyt tam okazał
się krótki. Jednak ku swojemu ogromnemu zdziwieniu
uprzytomniła sobie, że po rozmowie z panią McIntosh ta
część jej przeszłości niespodziewanie nabrała jaśniej-
szych barw.
W domu jej ojca mieszka teraz zwyczajna rodzina,
której największym problemem jest przystosowanie się
do nowego otoczenia. Klątwa związana z programem
ochrony świadków została z niego zdjęta, a wraz z nią
zamknięty mroczny rozdział jej historii!
148 ABIGAIL GORDON
To przeszłość zaciążyła na jej znajomości z Blakiem.
Czy zamierza wplątać się w nową ryzykowną sytuację?
Od pogrzebu Roweny Blake stale miał przed oczami
scenę, w której Helena, stojąc u jego boku, przyjmuje
kondolencje od kolejnych żałobników. Dodawała mu
otuchy. Jej miejsce jest w tym domu, a wyjazd do Austra-
lii nie do pomyślenia.
Rowena marzyła o tym, by jego dzieci wychowywały
się w tym domu, lecz to się nie stanie, jeśli on nic w tym
kierunku nie zrobi. Po samotnej kolacji nabrał przekona-
nia, że niesłusznie obstawał przy tym, by Helena od-
mówiła współpracy z policją.
Pozwolił, by uczucie, jakim zapałał do Heleny, przy-
ćmiło wartości, którymi kierował się przez całe życie.
Należy położyć kres nieporozumieniom. Niezależnie
od tego, czy Helena wyjedzie, czy zostanie, musi przy-
znać jej rację. Zło nie może panoszyć się bezkarnie.
Drzwi otworzyła jej pani Porteous.
 Zastałam Blake a?  zapytała Helena.
 Wyjechał dziesięć minut temu.
 Czy wie pani, dokąd?
 Niestety, nie wiem. Normalnie mówi mi, gdzie
jedzie, ale nie tym razem. Spieszył się. Wejdzie pani
i zaczeka?
 Nie, dziękuję. Przyjadę pózniej.
Zawróciła. Jasne, zawsze tak jest, pomyślała. Zwleka-
ła z tą decyzją przez parę tygodni, a kiedy w końcu ją
podjęła, jego nie ma domu.
W oknach paliło się światło, lecz nikt nie otwierał
UOSOBIENIE MARZEC 149
drzwi. Kiedy indziej Blake by zrezygnował, ale tym
razem postanowił czekać.
Nie trwałotodługo. Gdy tylko auto Heleny zatrzymało
się, oboje wyskoczyli z samochodów.
 Przyjechałem powiedzieć ci, że to ty masz słusz-
ność, a nie ja. Pomieszały mi się wartości. Potrafisz mi
wybaczyć?
Na jej ustach zaigrał lekki uśmiech.
 Blake, niczego nie muszę ci wybaczać. Wracam od
ciebie, bo też zamierzałam przyznać ci rację. Nie chcę,
żeby rozdzieliła nas przeszłość. Jane uprzytomniła mi,
jaką jestem egoistką. Rozmawiałam z twoją sąsiadką, i to
też pomogło mi ujrzeć wszystko w innym świetle. Nie
wiem, czy w dalszym ciągu mnie pragniesz, ale niezależ-
nie od tego musiałam ci to powiedzieć.
 Czy nadal cię pragnę? Do bólu!
 Ale miałeś zamiar pozwolić mi wyjechać.
 Wcale nie. Na pożegnanie miałem zamiar włożyć ci
pierścionek na serdeczny palec, nawet przy użyciu siły.
A jeśli i to by cię nie powstrzymało, miałem w planach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl