[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Eleni otarła łzy i pospieszyła do kuchni, do swoich obowiązków, zaś Spiro pomógł
Isobel wyjść na taras i odetchnąć świeżym powietrzem.
- Niech się pani nie martwi, panno Isobel - powiedział Spiro. - Lukas to silny męż-
czyzna. Na pewno szybko wyzdrowieje.
- Oczywiście. Proszę iść i pocieszyć biedną Eleni. Jest strasznie przygnębiona.
- Ona kocha Lukasa jak syna - powiedział cicho Spiro. - Ja także.
- Wiem. Dlatego proszę się już mną nie przejmować - szepnęła Isobel. - I tak do-
kładam wam pracy. W ogóle nie powinno mnie tu być.
- Lukas prosił nas, żebyśmy się panią dobrze zaopiekowali. - Spiro poklepał ją po
ręce. - A to dla nas prawdziwa radość, a nie praca.
Gdy Spiro wyszedł, Isobel nie wytrzymała i nagle rozpłakała się. Nie wiedziała,
czy płacze bardziej ze zdenerwowania, czy ze wzruszenia. Otarła dłonią łzy, które obficie
spłynęły po jej policzkach i sięgnęła po chusteczkę do torebki. Odkąd przyleciała na
Chyros, a właściwie odkąd poznała Lukasa Andreadisa, płakała więcej niż przez ostatnie
lata swojego życia. Nie wiedziała, co wywołało jej wzruszenie - czy to emocje spowo-
dowane dramatycznymi wydarzeniami na pogrzebie żony dziadka Lukasa, czy też to, że
pierwszy raz od dawna poczuła się tak, jakby była członkiem rodziny.
Po chwili wróciła Alyssa.
- Przepraszam, że to trwało tak długo, ale wpierw rozmawiałam ze swoim bratem,
a potem z Lukasem. Lukas ma się dobrze! - Objęła Isobel serdecznie. - Według Aleksa
ma jedynie podbite oko, jedną powierzchowną ranę ciętą zadaną nożem, ale to nic wiel-
kiego. No, już, już. - Pogłaskała Isobel po włosach. - Nie ma co płakać. Muszę jak naj-
szybciej powiedzieć Eleni i Spiro, żeby się dłużej nie martwili o Lukasa.
- Dziękuję - bąknęła Isobel. - Bóg jeden wie, dlaczego płaczę.
- A ja chyba się domyślam! - Alyssa wybuchnęła śmiechem i wybiegła z tarasu.
Isobel już tego dnia nic nie namalowała. Owszem, usiadła przy sztalugach, ale tyl-
ko patrzyła na obraz. Myślała wyłącznie o tym, co się wydarzyło na pogrzebie, i o tym,
że Lukas jest w szpitalu.
R
L
T
Gdy zadzwonił telefon, aż podskoczyła. Dzwonił Lukas. Miała wrażenie, że telepa-
tycznie ściągnęła go myślami.
- Lukas! Dobrze się czujesz? Widziałam telewizyjne wiadomości. Bardzo cię zra-
nił? Nadal jesteś w szpitalu? Co mówią lekarze?
- Pozwól mi dojść do głosu, a wszystkiego się dowiesz. - Lukas mówił ciepłym
głosem. Chyba się uśmiechał. - Eleni powiedziała ci, co się wydarzyło?
- Nie, Eleni z nerwów nie była w stanie mówić po angielsku. Ale na szczęście była
tu Alyssa i przetłumaczyła mi wszystko. Dobry Boże, Lukas, ten bandyta mógł cię zabić!
- Płakałabyś po mnie, Isobel? - W jego głosie słychać było czułość i rozbawienie.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała bez zastanowienia i z wrażenia zaschło jej w
gardle. - Jak długo będziesz w szpitalu?
- Już nie jestem w szpitalu. Wyszedłem zaraz po założeniu opatrunku. Napastnik
zdziałał o wiele mniej, niż usiłował. Byłem dla niego za szybki - dodał chełpliwie.
Isobel uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Masz szwy?
- Tak, kilka. Dostałem środki hamujące krwawienie. - Zmienił ton na żartobliwy. -
Poza tym, musisz wiedzieć, że bardzo cierpię! Potrzebuję przyjaciela, który mnie pocie-
szy.
- Nie, poważnie...
- Mówię poważnie. Jesteś już w łóżku?
- Nie.
- Ech, to szkoda. Ja już jestem. Wizja ciebie w łóżku pozwoliłaby mi zasnąć... A
może i nie.
Isobel uśmiechała się, zakłopotana. Jego głos był tak seksowny, nawet przez tele-
fon, że przez jej ciało przebiegł dreszcz podniecenia.
- Znałeś tego faceta?
- Nie.
- Wiesz już, czemu cię zaatakował?
- Tak. - Jego głos natychmiast zrobił się twardy. - Po długim przesłuchaniu przez
policję wreszcie wyznał, że ktoś zapłacił mu, żeby mnie dotkliwie poturbował. Miał mnie
R
L
T
tylko zranić, ale nie zabić. Upiera się przy tym, że nie wie, kto mu to zlecił. Najwyrazniej
boi się podać nazwisko. Powiedział, że pieniądze i instrukcje zostały mu dostarczone
przez kuriera. I że zagrożono, że coś się stanie jego dzieciom, jeśli się nie zgodzi.
- W takim razie, na miłość boską, uważaj na siebie, Lukas - poprosiła Isobel, prze-
straszona. - Ktokolwiek najął tego faceta, może to zrobić kolejny raz. Twój dom jest
chroniony?
- Jasne. Mam zapewnioną prywatną ochronę budynku, a teraz dodatkowo chroni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]