[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jaskrawoczerwona krew trysnęła z jego ust. Zaciskał zęby tak mocno, że przegryzł
sobie język. Krew płynęła też spomiędzy jego palców. Zauważyłem, że pokaleczył dłonie,
wbijając w nie paznokcie.
 Wyprowadzmy go!  krzyczałem.  Zabierzmy go stąd!
Obaj próbowaliśmy chwycić ręce ojca Corso, ale machał nimi z taką siłą, że brutalnie
zostaliśmy odrzuceni.
 O Boże!  skowyczał ojciec Corso.  O Zwięta Matko, ocal mnie!
Zrobiłem parę kroków w tył, a potem rzuciłem się na księdza szczupakiem w stylu
footballisty. Kiedy uchwyciłem go wpół, poczułem jak jego ciało wymyka się z mojego
uchwytu z szybkością i gwałtownością podziemnej kolejki w pełnym biegu. Księdza
odrzuciło przez cały pokój na przeciwległą ścianę. Z pewnością złamał sobie większość
żeber.
 Ocal mnie  mamrotał.  Uratuj mnie.
Znowu przeleciał przez pokój i uderzył o okap kominka. Krew trysnęła na murek i
zobaczyłem złamaną kość ręki sterczącą ponad łokciem.
 Ocal mnie, ocal mnie, ocal!  krzyczał.
David i ja bezradnie obserwowaliśmy, jak ojca Corso odrzucało od ściany do ściany.
Zataczał się i miotał, jak gdyby brał udział w meczu zapaśniczym z niewidzialnym
przeciwnikiem. Ociekał krwią, a my nie mogliśmy mu pomóc. Spojrzałem na Davida, na jego
koszuli i na twarzy widniały plamy krwi księdza.
Ojciec Corso ciągle łkał, błagając i krzycząc o litość. Nagle został pociągnięty przez
niewidzialne siły ku ogniu. Zwęglone drewno żarzyło się jeszcze i było wystarczająco gorące,
aby przypalić ciało. Ksiądz mimo obrzmiałych i posiniaczonych od gwałtownych uderzeń
oczu dostrzegł jednak, gdzie ciągnie go diabeł i z jego gardła wyszedł jęk rozpaczy, który
jeszcze całe miesiące śnił mi się po nocach.
Ruszyłem ku niemu i spróbowałem odciągnąć go od paleniska, ale zostałem
odepchnięty w tył przez nagły podmuch, który wydał mi się gwałtownym porywem wichru.
Przez chwilę ojciec Corso klęczał przed kominkiem. Poranione ręce splótł w geście
modlitwy. Z trudem utrzymywał dłonie razem, ponieważ obie ręce miał połamane w wielu
miejscach. Wyobrażałem sobie, ile wysiłku i bólu kosztowała go ta modlitwa. Diabeł
przypominał mu cenę wiary w Boga.
Stojący za mną David szepnął:
 On nie może&
Stopniowo, nieprawdopodobnie wolno ojciec Corso pochylał się do przodu ku
palenisku. Jego nie osłonięta twarz wkrótce znalazła się tuż nad żarem. Gorąco w kominku
było tak potężne, że zdołał tylko piskliwie, rozdzierająco krzyczeć.
Potem jego twarz została wepchnięta głębiej, w najgorętsze partie paleniska. Usiłował
wyrwać się tej sile i wydostać stamtąd, lecz bez skutku. Po chwili przewrócił się na bok,
ukazując zniekształconą, nieomal całkowicie zwęgloną twarz. Było jasne, że nie żyje.
David wstał. Sięgnął po papierosa, zapalił go i wydał z siebie długie westchnienie.
 Teraz wiemy  oznajmił gorzko.
 Co teraz wiemy?
 Teraz wiemy, dlaczego ten trylobit cię zaatakował. Krzesło chciało, żebyś
przywołał tu ojca Corso. Planowało zabić go na twoich oczach.
 Co zamierza przez to osiągnąć?
 Właściwie nie wiem. Nie jestem mistykiem. Sądzę, że krzesło chciało ci pokazać,
że nie zdołasz go pokonać nawet za pomocą egzorcyzmów.
 W dalszym ciągu nie rozumiem.
David zaciągnął się papierosem.
 Krzesło chce, żebyś coś dla niego zrobił. Pewnie sądzi, że jeśli pokaże ci, iż nie
masz innego wyjścia, doprowadzi do sytuacji, że sam będziesz chciał mu pomóc. Egzorcyzmy
miały być twoją ostatnią deską ratunku, prawda? Cóż, więc krzesło teraz zupełnie jasno ci
pokazało, że nie dysponujesz już żadną siłą przeciwko niemu.
Obszedłem sofę i patrzyłem na mebel z nie ukrywaną wrogością i wstrętem.
Musiałem ze wszystkich sił nad sobą panować, aby nie chwycić go i nie porąbać na kawałki.
Doskonale wiedziałem, że czyniąc to, naraziłbym na niebezpieczeństwo Jonathana albo Sarę.
 Nigdy przedtem niczego tak gorąco nie nienawidziłem  powiedziałem.  Na
Boga, jak ja nienawidzę tego grata!
 Myślę, że ono właśnie tego chce  odparł David.  A kiedy będziesz musiał
czołgać się przed nim na kolanach, chętnie ci to wypomni i sprawi, że wyplujesz swoją
nienawiść, słowo po słowie.
Znów czułem na sobie triumfujący wzrok człowieka węża.
 Zrób mi jeszcze jednego drinka  poprosiłem Davida.  I lepiej zastanówmy się
nad tym, co powiemy policji.
*
Trzy godziny pózniej, kiedy niebo zaczynało blednąc, jechaliśmy krętą drogą, która
prowadziła z Rancho Santa Fe nad Pacyfik, David kilka metrów przed moją impalą w
volkswagenie ojca Corso; obaj jechaliśmy bez świateł.
Dotarliśmy do ostrego zakrętu w lewo. Z jednej strony znajdował się gąszcz
bambusowy, z drugiej  wyżłobione brzegi czterdziestostopowego uskoku. Błysnąłem
Davidowi przednimi reflektorami i zjechał na bok. Zatrzymałem się za nim.
 Dobrze się czujesz?!  krzyknąłem.
Wysiadłem z samochodu i idąc wzdłuż krawędzi drogi, dołączyłem do niego. Poranne
powietrze było rześkie i świeże. Trząsłem się z zimna w koszulce z krótkim rękawem. David
wciągnął ciało ojca Corso na fotel kierowcy i usiłował ułożyć jego zesztywniałe stopy na
pedałach. Zbliżyłem się, lecz starałem się nie patrzeć na twarz księdza.
 Tej przejażdżki nie zapomnę tak szybko  stwierdził David. Wyprostował się i
końcem rękawa otarł pot z czoła.
 Jesteś pewien, że to się uda?  spytałem.
 Mój drogi chłopcze, nigdy nie możesz być niczego pewien  odparł. Póki silnik
jest gorący, przetnę przewód dopływu paliwa i będę bardzo zdziwiony, jeśli samochód się nie
zapali. No dobra, obróć twoją impalę i ustaw ją tak, żebyś nie miał żadnych obciążających
otarć na przednim zderzaku.
 Można by przysiąc, że już to przedtem robiłeś  zauważyłem.
Wytarł z niesmakiem ręce o boki spodni.
 Po prostu używam głowy. Dlatego moi rodzice urabiali sobie ręce, aby wysłać
mnie do Lancing.
Wróciłem do impali i wymanewrowałem ją, żeby stanęła tyłem do Rancho Santa Fe.
Pózniej czekałem z zapalonym silnikiem, tymczasem David przekręcił kluczyk w stacyjce
volkswagena. Przesunął również na wszelki wypadek przekładnię skrzyni biegów na
najwyższy bieg, aby wyglądało, że ojciec Corso jechał z wielką prędkością. David nacisnął
sprzęgło lewą nogą trupa, a potem zatrzasnął drzwiczki.
 W porządku  powiedział, wsiadając do mojego auta.  Wycofaj i zobaczymy,
co będzie.
Ostrożnie cofnąłem, aż mój tylny zderzak dotknął tylnego zderzaka samochodu ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl