[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tenegerę.
Tay roześmiał się, choć wcale nie było mu do śmiechu.
- Brawo! Trafiłaś w sedno. Ja również już od dwóch tygodni myślę, w jaki sposób
opanować Gwiazdę-3, i jak dotąd nie znajduję sensownego sposobu, a tu nagle słyszę...
- Nie kpij ze mnie - powiedziała z rozżaleniem.
- Ani mi w głowie. Tylko jak zdobyć coś, co jest strzeżone kilkoma rodzajami
urządzeń alarmowych?
- Wyłączyć urządzenia albo po prostu zniszczyć.
- Kiedy się o tym mówi, wszystko wydaje się łatwe. Szkoda, że rzeczywistość nie jest
taka.
Maya, niezrażona, nie ustępowała.
- Czy pomyślałeś o systemie starych kanałów? Słyszałam, że bardzo dawno temu,
kiedy toczyły się wojny między Wschodem i Zachodem, system kanałów służył ludziom do
bezpiecznego poruszania się. Można było nimi przejść z jednego krańca miasta na drugi.
Tay zdumiał się.
- Rzeczywiście. - Zerwał się z fotela i nachylając się nad stolikiem pocałował Mayę w
policzek. - To jest myśl - krzyknął prawie. - %7łe też wcześniej na coś takiego nie wpadłem.
Muszę zdobyć stare plany miasta. Sądzę, że znajdę takie, na których uwidoczniono
podziemne przejścia. Być może, że niektóre z nich mają połączenia z tunelami kosmodromu.
Maya była uszczęśliwiona. Kiedy Tay odprowadzał ją do domu, kilkakrotnie
powtarzał, jak ją podziwia i jak jest jej wdzięczny za pomysł, który może przyczynić się do
przyspieszenia realizacji ich zamierzeń.
Nazajutrz Tay zjawił się w biurze szefa Rozbudowy Przestrzennej Miasta. Czekał
chwilę, bo szef prowadził telekonferencję. Kiedy nad drzwiami jego gabinetu zgasło żółte
światło, Tay wszedł do obszernego, zawieszonego mapami i różnego rodzaju planszami
gabinetu. Zza biurka wyszedł mu naprzeciw mężczyzna niewielkiego wzrostu o wydłużonej
głowie i wyschniętej, pomarszczonej twarzy. Jego oczy krótkowidza, osłonięte
przyciemnionymi szkłami, zdawały się wychodzić z orbit. Wskazał Tayowi fotel i usiadł za
biurkiem podpierając dłonią swą wielką, osadzoną na wątłej szyi głowę.
- Czym mogę służyć? - zapiszczał wysokim dyszkantem. I nie czekając na odpowiedz
dodał: - Pewnie chciałbyś, młody człowieku, zezwolenia na budowę jednego z tych rosnących
jak grzyby po deszczu małych domków jednorodzinnych. Ostatnio ciągle niepokoją mnie tacy
jak ty takimi prośbami. A ja odpowiadam krótko: nie! Nikt na %7łółtej Planecie nie będzie
budował sobie małych pomieszczeń dla własnego użytku.
Zatrzepotał dłońmi, dając tym gestem do zrozumienia, że rozmowa skończona.
Tay pokręcił przecząco głową.
Szef Rozbudowy Przestrzennej Miasta rozzłościł się.
- Wszystko przez tego przeklętego Erca. Wybudował sobie piękną willę, bo zapragnął
samotności. Ale mój poprzednik dostał za swoje. Rada Trustu skazała go za to na dożywotnią
ciężką pracę w fabryce szkła kwarcowego. - Zachichotał piskliwie. - Należało mu się, no nie?
Tay kiwnął głową. Wiedział, że szef Rozbudowy Miasta dotknięty jest alfirią, chorobą
wywołującą zmiany w mózgu. Dlatego postanowił przyjąć odpowiednią taktykę. Zaśmiał się i
uderzając się dłonią po kolanie powiedział udając rozbawienie:
- Ale go załatwili, ha, ha, dobrze mu tak.
Przez chwilę obaj zanosili się śmiechem, jeden szczerze ubawiony, że spotkało kogoś
nieszczęście, drugi udający wesołość, bo wymagała tego sytuacja.
Tay powiedział w końcu:
- Ja jednak nie w tej sprawie, o której pan wspominał.
Mały człeczyna spojrzał zdziwiony na Taya i powtórzył:
- Nie w tej sprawie? To po co siedzisz tutaj, chłopcze?
- Chciałem prosić o stare plany miasta. Mógłbym je sam odnalezć w archiwum - dodał
szybko widząc zaniepokojenie na twarzy szefa.
- Stare plany, mówisz?... A na Co ci one, he, powiedz no?
Tay nachylił się i powiedział konspiracyjnym szeptem:
- Piszę pracę naukową o prehistorii naszego miasta. Wysuwam w niej pewną tezę,
którą jednak muszę udowodnić przy pomocy danych wynikających z przestrzennej zabudowy
ówczesnej osady.
Szef skrzywił się i przecierając szkła swych okularów powiedział z niesmakiem:
- Co za głupiec zadaje takie tematy. Pracę naukową o praosadzie? Komu to potrzebne,
kto to będzie czytał? - Znowu roześmiał się wysokim, piskliwym śmiechem. - Jak zdradzisz
mi nazwisko tego profesora, to dostaniesz zezwolenie.
Tay był zaskoczony. Na poczekaniu wymyślił tę całą historyjkę, bo zorientował się, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl