[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do schowka w samochodzie terenowym, wyjął drugi aparat i zaczął planować kolejne
posunięcie.
Szefa ochrony zatrudnił jego stryj, a stary szejk nie bez oporów zatwierdził
nominację. Philippe nie ufał nowemu pracownikowi, więc przed kilkoma tygodniami
kazał go śledzić. Było to bardzo mądre posunięcie, bo dzięki temu wiedział, że służący,
który niedawno znikł, często odbywał tajne narady z szefem ochrony. Zapewne obaj
kontaktowali się z Brauerem, który szybko dowie się od nich, jak Philippe zareagował
na niedawne rewelacje. Doskonale! Niech myśli, że zwinęli obóz i wracają do pałacu,
żeby rozpocząć negocjacje w celu uwolnienia porwanej Amerykanki. Brauer nie miał
pojęcia, że Philippe jest nie tylko dyplomatą, lecz także wojownikiem. Nie spotkali się
dotąd na pustyni, lecz wkrótce tego szubrawca Brauera czeka spora niespodzianka.
Gretchen naraziła się na ogromne niebezpieczeństwo, umożliwiając mu
ustalenie współrzędnych terrorystów. Nie ma czasu do stracenia. Kurt pragnął zem-
sty, a że na pustyni wieści szybko się rozchodzą, na pewno już wiedział o ślubie. Było
również jasne, że postanowił ją zabić. Będzie to śmierć w męczarniach. Potem
zadzwoni do Philippe'a i powie mu, gdzie zostawił dziewczynę. Zawsze tak robił.
Philippe jęknął rozpaczliwie. Nie mógł sobie darować, że urocza, słodka Gretchen
wpadła w łapy takiego potwora. Nie mógł jej teraz stracić. Po prostu nie mógł!
Skinął na skruszonego Hassana i w ostrych słowach powiedział, co myśli o jego
ochroniarskich kwalifikacjach. Usłyszał gorące przeprosiny oraz zapewnienie, że
biedak uczyni wszystko, aby naprawić swój błąd.
- Módl się, aby przeżyła - odparł Philippe. Oczy błyszczały mu ze złości. - W
przeciwnym razie poleć duszę Bogu, bo marny twój los!
Odwrócił się i pomaszerował do swoich wojowników. Nadal miał na sobie
obszerne białe szaty, które rozwiewał pustynny wiatr. Rozkazał przywódcom plemion,
żeby zebrali wszystkich ludzi zdolnych do noszenia broni. Telefonicznie ustalił z
dowódcą swej eskadry lotniczej współrzędne celu i przybliżony czas bombardowania.
Rozkazał mu, żeby czekał na wyrazny sygnał. Zorganizowanie ataku na obóz Brauera
wymagało starannej koordynacji, a czas naglił i liczyła się każda sekunda. Philippe był
wściekły na Gretchen, ponieważ dała się złapać. Hassan przysięgał, że nie ma pojęcia,
jak wymknęła się z namiotu, ale Leila była przy tym. Z płaczem rzuciła się
Philippe'owi do nóg i opowiedziała o całym wydarzeniu.
- Miała pistolet? - wypytywał z niedowierzaniem.
- Tak, sadi - przytaknęła Leila. - I pudełko naboi. Czuwała przez całą noc, aby
mieć pewność, że nikt cię nie napadnie. Moim zdaniem stary szejk dał jej swego colta
- tłumaczyła. - Owinęła go kawałkiem tkaniny.
Philippe uświadomił sobie, że kiedy wybiegła z pałacu, widział w jej rękach
niewielkie zawiniątko. Rozzłoszczony, zacisnął zęby.
- Czemu za mną pojechała?
- Powiedziała, że musi cię pilnować, sadi - odparła z prostotą Leila, a Philippe
gorzko się roześmiał.
- Niebywałe! - Zamachał rękoma i odwrócił się. - Jak zamierzała mnie bronić
przed oddziałem doświadczonych i znakomicie uzbrojonych najemników, którymi
dowodzi nawiedzony maniak? Chciała do nich strzelać ze zwykłego colta?
Wskoczył na swego wierzchowca. Był to potężny i szybki koń rasy arabskiej.
Philippe uniósł rękę, dając znak swoim wojownikom, którzy natychmiast ruszyli za
nim. Przygnębiona Leila z ciężkim sercem patrzyła za odjeżdżającymi. Jeśli nie
zastaną jej pani przy życiu, marny los czeka wszystkich, których sadi uzna za winnych
jej śmierci. Wystraszona Leila bała się także o swoją przyszłość.
Gretchen czekała, rozważając rozmaite sposoby ucieczki. Jej brat Mark zawsze
ostrzegał przed bezpośrednią konfrontacją z uzbrojonym mężczyzną, ale nauczył ją
technik samoobrony. Gdyby znalazła się dostatecznie blisko Kurta Brauera, żeby go
unieszkodliwić, może zdołałaby umknąć. Górował nad nią wzrostem i ciężarem ciała,
lecz od czego uniki! Gdy do obozu powrócą wszyscy ludzie, Gretchen straci możliwość
ucieczki.
Wczesnym popołudniem Brauer wszedł do namiotu z trzema uzbrojonymi po
zęby najemnikami.
- Twój mąż się nie spieszy - oznajmił. - Marnie na tym wyjdzie. Czyżby chciał
zaatakować mój obóz z garstką swoich pustynnych dzikusów na koniach? Pewnie
uważa, że nadal żyjemy w dziewiętnastym wieku.
Powiedział kilka słów do dwu swoich ludzi, którzy natychmiast wyszli. Został
tylko rudzielec stojący przy stole zarzuconym papierami.
- Dokąd się wybieracie? - zapytała Brauera, który je przeglądał.
- Dlaczego mielibyśmy o tym rozmawiać? Niepoprawny optymizm, madame.
- Skoro mam umrzeć, i tak nikomu nie powiem, prawda?
- Zostaniesz zawieziona na pustynię przez Eryka, a tymczasem ja z grupą
swoich ludzi przygotuję ciekawą niespodziankę dla twego męża. - Zwrócił się znowu
po niemiecku do jednego z podwładnych. - To spotkanie było dla mnie cennym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl