[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szkła. Pośród kamieni, zgniłych jaj i pomidorów widać było porzucone w bezładzie metalowe
pręty, jakiś transparent. Nad tym wszystkim trwało w bezruchu rozgwieżdżone niebo.
Eleganckie limuzyny podjeżdżały pod ambasadę zabierając gości. Opodal przechadzali się
mundurowi policjanci. Panowano nad sytuacją. Jeden z gości zamienił kilka słów z oficerem
policji, po chwili wrócił i oznajmił:
Aresztowali tylko osiem osób. Rozprawa jutro na Bow Street, z samego rana. Ci co
zwykle. Petronella, no i oczywiście Stephen ze swoją bandą. Ci studenci naprawdę mają
zdrowie&
Mieszka pan niedaleko, prawda? odezwał się głos tuż za plecami Stafforda. Głęboki
kobiecy kontralt.
Mogę pana podrzucie do domu.
Ależ nie, dziękuję. To tylko dziesięć minut piechotą.
%7ładen kłopot, zapewniam pana nalegała hrabina Zerkowski. Zatrzymałam się w
St. James s Tower.
St. James s Tower był jednym z tych nowych, szykownych hoteli w centrum.
Bardzo miło z pani strony.
Szofer otworzył drzwi wielkiego, drogiego samochodu. Sir Stafford Nye puścił hrabinę
przodem i usiadł obok niej na tylnym siedzeniu. Renata Zerkowski podała szoferowi adres
Stafforda. Samochód ruszył.
A więc pani wie, gdzie mieszkam?
Czemuż by nie? odparła.
Przez chwilę rozważał w myślach jej odpowiedz. Czemuż by nie, w rzeczy samej.
Wie pani o tylu sprawach, prawda? Dziękuję, że zechciała pani zwrócić mój paszport.
Nie chciałam narażać pana na kłopoty. Bezpieczniej będzie go spalić. Dostał pan nowy,
jak sądzę.
Słusznie pani sądzi.
Swój płaszcz znajdzie pan w dolnej szufladzie szafy. Poleciłam zanieść go tam dziś
wieczorem. Przypuszczałam, że nie chciałby się pan z nim rozstać, a kupienie podobnego
byłoby, moim zdaniem, raczej niemożliwe.
Po tych wszystkich przygodach będzie mi droższy niż kiedykolwiek. Cieszę się, że
dobrze spełnił swe zadanie.
Ocalił mi życie odparła hrabina.
Stafford milczał. Przypuszczał, że Renata oczekuje, że będzie zadawał pytania, że będzie
chciał za wszelką cenę dowiedzieć się czegoś więcej. Spodziewała się, że będzie okazywał
zainteresowanie, ale Stafford nie zamierzał dać jej tej satysfakcji. Celowo i nie bez pewnej
przyjemności przemilczał tę kwestię. Usłyszał jej delikatny śmiech. Nie był to śmiech
zakłopotania, raczej uznania.
Jak się pan bawił na przyjęciu? spytała.
Bardzo udane, ale prawdę mówiąc Milly Jean zawsze potrafi urządzić dobre przyjęcie.
Tak dobrze pan ją zna?
Poznałem ją w Nowym Jorku, jeszcze zanim została panią ambasadorową.
Kieszonkowa Wenus.
Spojrzała na niego zdziwiona.
To pański termin?
Prawdę mówiąc, nie. Usłyszałem go od pewnej leciwej damy, mojej krewnej.
Ach tak. Rzeczywiście nieczęsto słyszy się dzisiaj tak poetyckie porównania. Przyznaję,
że to określenie bardzo do niej pasuje. Chociaż z drugiej strony&
Tak?
Wenus jest uwodzicielska, prawda? Ale czy jest również ambitna?
Uważa pani, że Milly Cortman jest kobietą ambitną?
Z całą pewnością.
I myśli pani, że być żoną ambasadora, to jeszcze nie jest szczyt ambicji?
Oczywiście, że nie. To ledwie początek.
Nic nie odrzekł. Spojrzał przez okno. Chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Spojrzała
na niego ukradkiem, ale nie przerwała ciszy. Dopiero kiedy przejeżdżali przez most na
Tamizie, sir Stafford postanowił zareagować.
Nie odwozi mnie pani do domu, ani też nie jedzie do St. James s Tower. Gdzie mnie
pani zabiera?
Ma pan coś przeciwko temu?
Szczerze mówiąc, tak. Najwyrazniej porwania są dziś w modzie. Zostałem porwany.
Mogę wiedzieć, dlaczego?
Ponieważ znów potrzebuję pańskiej pomocy. Zresztą nie tylko ja.
Doprawdy?
Nie wygląda pan na zachwyconego.
Czy nie lepiej było zwyczajnie poprosić?
Gdybym poprosiła, zgodziłby się pan?
Może tak, może nie.
Przepraszam.
Jechali w milczeniu przez noc. Samochód mknął główną szosą. Raz po raz reflektory
wyławiały z mroku tablice z nazwami miejscowości, więc Stafford bez trudu mógł się
zorientować, gdzie jadą. Przekroczyli granicę Surrey i wjechali do hrabstwa Sussex. Co jakiś
czas samochód zjeżdżał z głównych dróg i kluczył wąskimi wiejskimi dróżkami. Stafford
chciał nawet zapytać, czy hrabina obawia się, że są śledzeni, ale po namyśle zrezygnował.
Zamierzał kontynuować swą taktykę milczenia. To do niej należały wyjaśnienia. Jednak
Renata postanowiła być enigmatyczna.
Wyjechali z Londynu po przyjęciu samochodem drogiej, ekskluzywnej marki. To
oczywiste, że porwanie było z góry ukartowane. Sprawna, dobrze zorganizowana akcja.
Wkrótce miał nadzieję dowiedzieć się, jaki jest cel tej niespodziewanej podróży. Chyba że
tajemnicza hrabina planuje podróż promem na kontynent. Haslemere, głosił drogowskaz.
Wjechali do Godalming. Bogate rezydencje, wysokie mury otaczające wspaniałe wiejskie
posiadłości. Samochód skręcił kilka razy i po chwili Stafford stwierdził, że dotarli do celu.
Brama. Przy bramie niewielka stróżówka. Długa aleja wysadzana dobrze utrzymanymi
rododendronami. %7łwirowany podjazd. Nowobogacki Tudor mruknął Stafford pod
nosem. Jego towarzyszka spojrzała pytająco.
Komentarz wyjaśnił. Proszę nie zwracać uwagi. Jesteśmy na miejscu, jak sądzę?
Nie widzę zachwytu w pańskich oczach.
No cóż, przyznaję, że ładna posiadłość. Utrzymanie tego wszystkiego musi kosztować
majątek. W sumie całkiem miłe miejsce.
Wygodne, lecz niezbyt piękne. Człowiek, który tu mieszka, przedkłada wygodę nad
wszystko inne.
Możliwe. Ale nie można mu odmówić pewnego gustu.
Podjechali pod oświetlony ganek. Sir Stafford wysiadł i podał ramię swojej towarzyszce.
Szofer wszedł po schodach i nacisnął dzwonek. Spojrzał na hrabinę.
Nie jestem już dzisiaj potrzebny, proszę pani?
Nie. Możesz iść spać. Zadzwonię rano.
Dobranoc pani. Dobranoc panu.
Zapłonęło światło w hallu i drzwi wejściowe otworzyły się. Sir Stafford spodziewał się
kamerdynera, lecz miast tego ujrzał wysoką kobietę o posturze grenadiera. Siwowłosa, o
zaciętej twarzy, kompetentna i godna zaufania. Taka pokojówka to prawdziwy skarb w
dzisiejszych czasach.
Obawiam się, że nieco się spózniliśmy rzekła Renata.
Pan czeka w bibliotece. Polecił mi, abym państwa niezwłocznie zaprowadziła na górę.
ROZDZIAA DZIEWITY
POSIADAOZ POD GODALMING
Zaprowadziła ich na górę po szerokich schodach. Dom rzeczywiście urządzony był
komfortowo. Boazeria z ciemnego dębu, przepiękna rzezbiona balustrada, stopnie wygodne,
nie za wysokie. Obrazy ładne, lecz bez wyraznej koncepcji w doborze stylu. Dom bogatego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]