[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, słyszę, panie doktorze. Tylko, że zamierzałam przekazać
pacjenta komuś innemu i wrócić do Aberdeen...
Kiedy?
Jutro.
Wykluczone. Wysłałem tam panią, bo dozór pielęgniarski był i jest
niezbędny, a w tej chwili nie ma mowy, żeby ktoś inny mógł panią
zastąpić. Nie może go pani zostawić samego, nawet na kilka godzin.
Dobrze, panie doktorze westchnęła z rezygnacją.
Cieszę się, panno Blakely powiedział doktor już łagodniejszym
tonem i proszę nie zapominać o stałej kontroli chorego.
Ruth odłożyła słuchawkę. No, ładnie, pomyślała. Jestem ugotowana.
Chcąc nie chcąc będę musiała nadal pozostać w tym dziwnym miejscu
zamku, który ktoś kiedyś uznał za stosowne nazwać poetycko Mgłami
Oceanu.
RS
56
ROZDZIAA ÓSMY
Ruth uderzyła nagła myśl, że Duncan zemdlał w najbardziej dogodnej
dla siebie chwili w czasie, kiedy Ruth przymierzała się do opuszczenia
zamku. Czy możliwe, żeby symulował, myślała, tylko po to, aby ją
zatrzymać? Ale po co? W jakim celu? A jeśli tak, to czy tak zachowuje się
ktoÅ› normalny?
Siedząc na fotelu z nieszczęśliwą miną, rozpamiętywała ostatnie
wydarzenia, próbując choć trochę ogarnąć je myślą. A więc tak ktoś
rzucił w nią kamieniem, na tyle silnie, że gdyby dobrze trafił, mógł ją
nawet zabić.
Tymi, których najbardziej mogła podejrzewać, byli Duncan i Stamers.
Stamers tak mętnie opisywał napastnika, tak się wykręcał, żeby nie
powiedzieć czegoś konkretnego, że Ruth zastanawiała się, czy nie próbuje
kogoś kryć. Kogoś, kto bałby się, że Ruth może za dużo wiedzieć o
morderstwie Simona Duncana, kogoś, kto mógłby mu zapłacić za
milczenie. A któż inny mógłby to zrobić, jeśli nie Duncan, do którego
Stamers przychodził po pieniądze?! Ruth czuła, że robi jej się coraz
bardziej gorąco. Miała świadomość, że wcześniej niż przed upływem
tygodnia nie uda jej się stąd wyrwać, a w takim razie powinna wziąć się w
garść i zacząć myśleć o swoim bezpieczeństwie.
Musi do wszystkich i wszystkiego podchodzić ostrożnie i podejrzliwie.
Zacznie od tego, że poprosi o inny pokój. Dość miała przebywania w
pokoju, który należał do dopiero co zamordowanego człowieka, w pokoju,
w którym ktoś próbował ją nastraszyć, a więc musiał mieć drugie wejście;
a to pannie Blakely z pewnością nie odpowiadało.
Natychmiast poszła poszukać pani Musgrave. Znalazła ją w kuchni i
powiedziała o swoim postanowieniu.
Inne pokoje są nie przygotowane gospodyni odparła oschle, ale
Ruth dość już miała jej zachowania.
To nie moja sprawa powiedziała tak ostro, że kobieta
automatycznie wyprostowała się i uśmiechnęła przymilnie. W zamku
jest tyle pokojów, że na pewno znajdzie się coś odpowiedniego.
Ten, który pani ma, jest najładniejszy upierała się jeszcze Szkotka.
Ale mi nie odpowiada.
Już ja dobrze wiem, dlaczego pani Musgrave pokiwała głową z
mÄ…drÄ… minÄ….
RS
57
Tak? No to dlaczego?
Bo już pani uwierzyła, że duch pana Simona chodzi po komnatach.
Jego biedna znękana dusza nie spocznie, póki nie znajdzie pomsty.
Niechże pani da spokój takim głupstwom. Po prostu potrzebuję
pokoju bliżej pacjenta wyjaśniła krótko Ruth, nie mając ochoty na
wdawanie się w dyskurs o zjawach i proszę to załatwić jak najszybciej.
Wyszła z kuchni pozostawiając zdumioną Szkotkę w pół słowa.
Pobiegła do siebie i w kilka chwil spakowała większość swoich rzeczy,
pozostawiając resztę uwadze Stelli. W kilka minut pózniej jej nowy pokój,
zaraz obok sypialni Roba, był już posprzątany i Ruth z zadowoleniem
stwierdziła, że czuje się w nim znacznie lepiej niż w poprzednim. Stella
pomagając jej paplała bez przerwy. - A pani wie? Pani Musgrave to
mówi, że pana Roba opętał diabeł i dlatego ma taką chorobę, co to upadnie
i nic nie wie, co siÄ™ dzieje.
Daj spokój, Stello. Nie musisz chyba słuchać takich bzdur.
Ale kiedy stary Fergus mówi tak samo. Mówi, że jak jeszcze pan Rob
stał, to uwidział nad nim jakiś cień, że aż powiało chłodem i potem zaraz
pan Rob był na ziemi.
Ruth czując sympatię do dziewczyny starała się cierpliwie tłumaczyć jej
wszystko, ale z prawdziwą wdzięcznością przyjęła chwilę, kiedy
pokojówka zostawiła ją wreszcie samą.
Jej myśli nadal krążyły wokół wydarzeń w zamku. W jakiejś chwili
pomyślała sobie, że być może mimo wstrętu do otoczenia wuja Randolpha
powinna spróbować dowiedzieć się od niego czegoś więcej. Stary
preparator siedząc w pozornej samotności i izolacji wydawał się wiedzieć
o zdarzeniach w domu przynajmniej tyle samo, jeśli nie dużo więcej, co
pozostali domownicy. Pomyślała, że dobrym pretekstem do nawiązania
rozmowy z nim byłoby powiadomienie go o nawrocie choroby Duncana.
Nie zastanawiając się dłużej wyszła ze swojego nowego pokoju i
przeszła korytarzem do schodów. Zaczęła iść do góry powoli, nie chcąc
zwracać na siebie uwagi. U szczytu schodów spojrzała przypadkiem w bok
i zamarła z wrażenia, a następnie przywarła do ściany, by nie być za-
uważoną, ponieważ jej oczom ukazał się niesamowity widok. Opierając
się ciężko na lasce jedną ręką, drugą zaś przytrzymując się ściany, z
grymasem wysiłku przy każdym kroku korytarzem szedł powoli wuj
Roba!
RS
58
Ruth z trudem wierzyła własnym oczom. Chociaż jako pielęgniarka
odnosiła się sceptycznie do całkowitego inwalidztwa wuja Randolpha, to
jednak ten widok widok człowieka, który powoli acz skutecznie może
dotrzeć w każde wybrane miejsce, był dla niej szokiem. Była pewna, że
gdyby naprawdę musiał, potrafiłby również poruszać się po schodach.
Czy w takim razie nie miała prawa zakładać, że i on mógł być
potencjalnym mordercÄ… Simona?!
Tajemnicza sprawa ze spinką w jej pokoju mogła mieć inne wyjaśnienie
niż to, które usłyszała. W rzeczywistości mogło nie być drugiej pary
spinek, a starzec ukradł je po zamordowaniu Simona, a pózniej stwarzał
pozory, że do pokoju Ruth przywlokła je zjawa zza grobu. A że jak, zdaje
się, nikt inny znał dobrze cały dom, mógł też znać jakieś ukryte przejścia i
w ten sposób dostać się do jej pokoju. Kryjąc się za załomem ściany Ruth
gorączkowo rozważała nowe fakty i ich znaczenie.
Odczekała kilka chwil i ostrożnie wychyliła głowę po wuju Roba nie
było ani śladu! Znikł tak nagle i tak tajemniczo, jak poprzedniego dnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]