[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzepocze jej serce. Ten strach był o wiele silniejszy od strachu przed
samotnością oraz przed tym, że mogłaby zapomnieć Douglasa. Przerażająca
myśl. Ukryła twarz w poduszce.
O wpół do piątej niespodziewanie zadzwonił Tommy.
- Montana? - W słuchawce słychać było szum wiatru w tle.
RS
91
Podeszła do okna.
- Tommy, to ty? - Nie wiadomo dlaczego, jego głos przyprawił ją o zimny
dreszcz.
- Nie mogę znalezć Emmy. Wszędzie jej szukałem. Zciągnęła brwi.
- Jak to? Zniknęła?
- Wyszła na spacer i do tej pory nie wróciła. Montana spojrzała na zegar.
- Zawiadomiłeś jej ojca?
- Jest w tartaku razem z jej braćmi, w buszu... nie mogę się do nich
dodzwonić. - Zawahał się. - Dziwnie się zachowywała. Niepokoję się o nią.
Montana kurczowo ściskała komórkę.
- Tommy, na pewno nic jej się nie stało. Nie patrzy, która godzina.
- Wyszła zaraz po śniadaniu i ciągle jej nie ma. Od tamtej pory nic nie
jadła.
Montana czuła, jak narasta w niej przerażenie.
- Podaj mi swój numer. Oddzwonię.
Próbowała połączyć się z Andym, ale był poza zasięgiem, a kiedy
dodzwoniła się do szpitala, Chrissie poinformowała ją, że pojechał do
staruszka, który mieszka w szopie w górach.
Ned przyjmował jakąś pacjentkę, więc nie mogła poprosić go o radę.
Nawet policjant Bob akurat zeznawał w sądzie. Nikogo więcej nie znała.
Zadzwoniła do Tommy'ego.
- Mówiła, dokąd idzie? Nie domyślasz się?
- Powiedziała, że musi się przejść. Nie zaszła daleko, bo jest jej bardzo
ciężko, ledwie się toczy. Lubi przesiadywać w żlebie niedaleko kopalni, bo
tam jest potok, ale już tam byłem.
- Obdzwoniłeś jej koleżanki?
- Tak, nawet te niesympatyczne. Nikt jej dzisiaj nie widział. - Tommy
okazał się bardzo dociekliwym detektywem.
- Była smutna, kiedy z nią rano rozmawiałeś?
- Tak. Od kilku dni dziwnie się zachowuje. Miała ochotę wycisnąć z
niego, co wydarzyło się
wcześniej, ale nie miałoby to większego sensu.
- Okej. Wezmę auto i przejadę się po okolicy - zadecydowała. - Może ją
znajdę. Wiesz, czy wzięła komórkę?
- Nie. - Krótko i niewyczerpująco.
Czekała, aż Tommy powie więcej, ale się nie doczekała.
Sfrustrowana bębniła palcami w parapet.
RS
92
- Nie, nie wzięła czy nie, nie wiesz?
- Nie wiem. - W głosie chłopaka dzwięczał strach. Najwyrazniej udzieliło
mu się zdenerwowanie Montany.
- Okej. - Odetchnęła głęboko. - Wyślę Andy'emu esemesa, a on do ciebie
zadzwoni, jak tylko złapie zasięg. - W myślach rozważała różne warianty. -
Powiedz mu to, co mnie, oraz że pojadę do kopalni, zostawię tam samochód
i piechotą wrócę do miasta. Ty i Andy idzcie mi naprzeciw. Niedługo zrobi
się ciemno, więc muszę już jechać.
- Dzięki - odparł Tommy z wyrazną ulgą. Montana potarła kark gestem
najwyrazniej zapożyczonym od Andy'ego.
- Dobrze zrobiłeś, dzwoniąc do mnie. Teraz bądz w zasięgu, żeby Andy
się do ciebie dodzwonił.
Znalazła Emmę zapłakaną i przestraszoną w połowie drogi między
kopalnią i Lyrebird. Dziewczyna skręciła nogę w kostce i odeszły jej wody.
Uszczęśliwiona, że Emma żyje, przytuliła ją serdecznie, tym bardziej że
gdy szła przez busz, nawołując, nachodziły ją najczarniejsze myśli.
Emma położyła jej rękę na swoim brzuchu.
- Tak naprawdę to mnie nie boli - powiedziała - ale co pięć minut strasznie
mnie tu ściska. Coraz mocniej.
Montana dotknęła jej brzucha na wysokości pępka. Twardy jak kamień. A
to oznacza skurcz.
W zapadającym mroku spojrzała na zegarek. Wpół do szóstej. Za pół
godziny będzie czarna noc.
Szkoda, że to nie lato.
- Musimy skontaktować się z Andym - stwierdziła, wyjmując z dżinsów
komórkę.
- Tak, tak - przytaknęła Emma.
Po dwóch odrzuconych próbach połączenia Montana miała ochotę cisnąć
nieprzydatny telefon do potoku.
- Emmo, muszę wejść wyżej, bo tu nie ma zasięgu, zgoda?
- Nie, nie zostawiaj mnie - poprosiła dziewczyna płaczliwym głosem,
chwytając ją za rękę.
Montana ze ściśniętym sercem patrzyła na strach w jej oczach.
- Nie zostawię cię. - Uwolniła dłoń. - Wrócę za pięć minut, najwyżej za
dziesięć. Porozmawiam z Andym i biegiem wrócę do ciebie. Mogę?
- Dobrze, ale nie dłużej. Boję się i chcę, żebyś była przy mnie.
Montana pocałowała ją w czoło.
RS
93
- Postaram się wrócić jak najszybciej. Usiądz na kocu, który przyniosłam,
żebyś nie siedziała na wilgotnym.
- Uważaj, żebyś i ty nie skręciła nogi - ostrzegła ją Emma, siląc się na żart.
Montana posłała jej ciepły uśmiech.
- Jesteś super. Zaraz wracam.
Pobiegła pod górę, modląc się w duchu, by pająki nie zaczęły zastawiać na
nią sieci. Kilka minut pózniej na wyświetlaczu komórki ukazała się pierwsza
kreska. Dzięki Bogu, jest zasięg!
Kiedy wybrała numer Andy'ego, usłyszała sygnał zajętości. Wściekła
zaklęła pod nosem. Rozłączyła się i wspięła kilka metrów wyżej.
Niespodziewanie telefon zadzwonił jej w ręce, ale tak ją to przestraszyło,
że upuściła go na ziemię. Spadł między dwa głazy tak, że nie mogła go
dosięgnąć. Zadzwonił drugi raz.
- Niech to szlag! - mruknęła, wyciągając ramię do niebieskiego światełka
między kamieniami.
- Montana? - Dawno nie była tak szczęśliwa, słysząc czyjś głos.
Odetchnęła z ulgą.
- Andy, mam ją. Wszystko w porządku, jest ode mnie pięć minut drogi, bo
tam nie ma zasięgu, więc muszę do niej wracać.
- Nic ci się nie stało?
- Nie. Telefon upadł mi na ziemię i musiałam go podnieść.
- Brawo. Gdzie jesteście? Analizowała w myślach stan Emmy.
- Pół godziny marszu drogą od kopalni, nad potokiem. Emma skręciła
kostkę i nie może chodzić. - Zawahała się. Andy będzie zachwycony. -
Odeszły jej wody i co pięć minut ma skurcze.
Przez chwilę oswajał się z tym komunikatem.
- Rozumiem. Nic na to nie poradzimy. Domyślałem się, gdzie możecie
być, więc jesteśmy już w połowie drogi.
Tak jak jego siostra, pomyślała.
- Dziedziczny dar przewidywania? - Jakie szczęście, że Andy jest tak
blisko.
- Misty byłaby ze mnie dumna. Idziemy z dołu. Do zobaczenia wkrótce.
. - Albo jeszcze szybciej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl