[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Hrabia upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu i wylał naftę
z lampy na listwy ze szlachetnie barwionego drewna i złoto-
98/272
burgundowy chodnik. Następnie podpalił róg swojej chusteczki
i rzucił ją w rozlewającą się kałużę nafty.
Desjardins odszedł, pogwizdując i gratulując sobie w myślach
genialnego posunięcia. Podskoczył, gdy nafta zajęła się ogniem
z głośnym świstem. Pośpieszył ku sali balowej, by znalezć Jamesa.
Drogę oświetlały mu pomarańczowe płomienie rosnące za jego
plecami.
Simon nie pojmował, jak to się stało  w jednej chwili Lysette
stała po drugiej stronie sali balowej, by już po chwili wić się między
jego nogami i całować się z nim namiętnie. Nie rozumiał, co ją tak
odmieniło ani dlaczego ta zmiana tak bardzo na niego działała.
Wiedział jedynie, że jest twardy i obolały z pożądania, serce
mało nie wyskoczyło mu z piersi, a skóra pokryła się potem. Po-
trzebował jej i był to instynkt tak pierwotny, jak pragnienie czy
głód.
 Dlaczego teraz?  zapytał, znajdując ustami jej ucho.
Oplotła rękoma jego ramiona, odsłoniwszy szyję. Przywarł
ustami do jej delikatnej skóry i zaczął lekko ssać.
W odpowiedzi, otarła się o jego nabrzmiały członek,
doprowadzając go do granic podniecenia.
 Och, panie Quinn...
Zaśmiał się. Podobała mu się ta gra.
 Kto by pomyślał, że pod warstwą lodu, płonie taki żar?
 Pocałuj mnie jeszcze  błagała, a jej gardłowy ton podsunął
mu myśli o jej nagim ciele wijącym się i wyginającym pod jego
ciałem w łóżku. Prosiłaby o pocałunek, ale złożony na bardziej in-
tymnych wargach.
 Chodzmy, zanim podwinę ci suknię i wezmę tu i teraz.
Gdyby płonący w nim żar pożądania był odrobinę mniejszy,
wziąłby ją od razu, by oczyścić umysł, i dopiero potem zabrał do
domu. Ale stan, w którym się znajdował, choć zdarzało się to
niezwykle rzadko, był mu dobrze znany.
99/272
Gdyby teraz zaczął, nie schodziłby z niej przez całą noc.
 Nie...
Zaczął ssać jej dolną wargę, żeby ukrócić wszelki sprzeciw, a jej
bujne ciało jeszcze bardziej do niego przywarło.
 W takim razie, udajmy się w bardziej ustronne miejsce, zanim
zupełnie stracę rozum, Lysette.
Zesztywniała. Najwyrazniej zrozumiała, jak bardzo był niecier-
pliwy. Odsunęła się, zmarszczyła brwi. Oczy miała szeroko otwarte
i lśniące, mimo ciemności. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć,
ale jej spojrzenie powędrowało w stronę drzwi.
 Czujesz?  zapytała, odpychając go od siebie.
Simon mocno wciągnął powietrze, spodziewając się zapachu
wonnych świec. Zamiast tego poczuł drażniący dym. W ułamku
sekundy żądza ustąpiła miejsca poczuciu zagrożenia. W tym
samym momencie dobiegł ich krzyk z sali balowej.
 Szlag!  wycedził przez zęby, pomagając Lysette odzyskać
równowagę, zanim doskoczył do drzwi.
Przez szpary przezierał złowrogi, pomarańczowy blask. Simon
chwycił klamkę i natychmiast odskoczył, ponownie przeklinając.
 Gdyby nie rękawiczka, spaliłoby mi dłoń.  Spojrzał na
Lysette, która z powrotem nakładała maskę na twarz.  Ogień jest
dokładnie przed drzwiami.
 Mon Dieu. Co teraz zrobimy?
To pytanie wydało mu się dziwne w ustach kobiety tak biegłej we
wszelkich fortelach, ale nie miał czasu, by się nad tym zastanowić.
 Okno  powiedział.
 A co z innymi?  Posłuchała go bez chwili wahania.
 Wyjdą drzwiami balkonowymi do ogrodu.  Liczne głosy,
dochodzące z sali balowej mówiły mu, że goście zauważyli już
pożar.
Simon otworzył zatrzask okienny i wyjrzał, by upewnić się, że
droga wolna. Wyrośnięta mięta okalająca rabaty wokół rezydencji
zapewni im miękkie lądowanie. Powietrze było rześkie i czyste,
100/272
w przeciwieństwie do gryzącego dymu, który szybko wypełniał
bibliotekę.
 Daj rękę.
Spojrzał za siebie i zaskoczony stwierdził, że Lysette sięga pod
suknię obiema rękoma. Uśmiechnął się, widząc, jak zrzuca turni-
urę i halkę. Pragmatyczna Lysette. Ale nagle cecha ta wydała mu
się raczej urocza, niż wyrachowana.
Podała mu dłoń i uśmiechnęła się ze skrępowaniem.
 Czy uznasz to za dziwne, że cieszę się, że jestem w tej sytuacji
z tobą?
Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował w usta.
 Pózniej pokażesz mi, jak bardzo się cieszysz.
Pomógł jej opuścić się na dół i trzymał za ręce, dopóki nie miał
pewności, że stoi mocno na ziemi. Następnie przerzucił nogę przez
parapet, gotów do skoku.
Paniczny krzyk kobiety zatrzymał go jednak wpół ruchu.
Przeszyło go uczucie współczucia i strachu. Ten krzyk brzmiał,
jakby dochodził skądś bliżej niż sala balowa. Znacznie bliżej. Si-
mon spojrzał na drzwi, gorączkowo myśląc, jak miałby dotrzeć do
osoby, którą usłyszał.
Nie było takiej możliwości. Z pomieszczenia były tylko dwa wyjś-
cia  drzwi, które wykrzywiały się już od żaru, i dwa okna. Z jedne-
go z nich miał właśnie skoczyć. Musiałby szukać jej od zewnątrz.
Z tą myślą skoczył i wylądował w kucki w gęstej i miękkiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl