[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na kawÄ™ i ciasto. Nie byÅ‚o koÅ„ca pochwaÅ‚om, i to zarówno na te­
mat obrusa, jak i gry Siverta. Mali czuÅ‚a siÄ™ bardzo zakÅ‚opota­
na, Sivert najwyrazniej tak samo. PrzysunÄ…Å‚ siÄ™ blisko do matki
i wbiÅ‚ wzrok w podÅ‚ogÄ™. Havard miaÅ‚ rÄ™ce zajÄ™te Å›piÄ…cÄ… Ruth, za­
tem tylko Beret zasiadÅ‚a uroczyÅ›cie i dumnie za stoÅ‚em. Głów­
nie też ona odpowiadała w imieniu synowej i utalentowanego
wnuka.
- Talent do tkactwa i gry to cecha rodu Stornesów - rzekła,
kiedy nowy proboszcz ściskał im dłonie.
Mali obserwowaÅ‚a to ze zdumieniem. Czyżby teÅ›ciowa za­
akceptowaÅ‚a już nawet grÄ™ na skrzypcach? Czyżby nagle ta­
lent muzyczny również stał się częścią dziedzictwa, które Sivert
odziedziczyÅ‚ po Johanie Stornesie? Zwietnie, nie mogÅ‚o być le­
piej, ucieszyÅ‚a siÄ™ w duchu. Jeżeli Beret siÄ™ uda nakÅ‚onić wszyst­
kich innych, żeby także w to uwierzyli, poważne zagrożenie zo­
stanie zażegnane.
- Takie zdolnoÅ›ci nie każdemu sÄ… dane, ten chÅ‚opiec jest na­
szÄ… chlubÄ… i nadziejÄ… na podtrzymanie w Stornes dawnych tra­
dycji. Sivert...
Beret zerknęła na Siverta i uśmiechnęła się trochę sztywno
i niezupełnie szczerze.
- Tak, on jest artystÄ…, ten nasz dziedzic, podobnie jak jego
matka. JesteÅ›my dumni z nich obojga - dodaÅ‚a i skinęła w stro­
nÄ™ proboszcza.
- Wielkie nieba - mruknÄ…Å‚ Havard cicho, pochylajÄ…c siÄ™ ku
Mali, kiedy ktoÅ› podszedÅ‚ do stoÅ‚u przywitać siÄ™ z Beret. - Ak­
cje twoje i Siverta strasznie szybko rosnÄ….
122
- Poczekaj, aż wrócimy do domu - odparła Mali sucho. - Nie
sądzę, aby dzisiejsze zaszczyty i pochwały zmieniły na trwałe jej
nastawienie, w każdym razie nie liczÄ™ na to, że ja zyskam sym­
patię teściowej. Jednak w taki dzień jak dziś odpowiada jej, że
ma nas w swej rodzinie.
- Chcę do domu -jęczał Oja, kręcąc się przy stole. - Tu nie
ma nic ciekawego.
- Nie odzywaj się teraz - skarciła go Beret surowo. - Siedz
grzecznie i zachowuj siÄ™ jak ludzie, aż uroczystość siÄ™ nie skoÅ„­
czy. Nie chcę tu słyszeć żadnego marudzenia!
Oja spojrzaÅ‚ na babciÄ™ przestraszony. Nie przywykÅ‚, by trak­
towała go tak ostro, i nagle łzy zakręciły mu się w oczach.
- Dobrze rozumiem, mój Oja, że chciałbyś już pojechać
do domu - zwróciła się do niego Mali i objęła go czule. -1 ty,
i Ruth byliÅ›cie tacy grzeczni i dzielni, że zasÅ‚użyliÅ›cie na po­
chwalÄ™. NiedÅ‚ugo już pójdziemy, a jeszcze ukryÅ‚am w kiesze­
ni coś smacznego na drogę - dodała i pogładziła jego niesforną
czuprynÄ™.
Oja popatrzył na nią i nieśmiało uśmiechnął się przez łzy,
a potem jeszcze mocniej się do niej przytulił.
- Czy ja też byłem dzielny? - spytał cicho i rzucił szybkie
spojrzenie na Siverta, który nie spuszczał wzroku ze skrzypiec,
leżących obok niego, jak gdyby siÄ™ baÅ‚, że nawet na takim dostoj­
nym zgromadzeniu ktoś mógłby wpaść na pomysł, żeby mu je
zabrać.
- Bardzo dzielny, Oja - zapewniła go Mali. - Jestem z ciebie
taka dumna!
Westchnął zadowolony i poprawił się na krześle. Jednak
spojrzenie, które posÅ‚aÅ‚ babci, byÅ‚o chmurne i nie caÅ‚kiem przy­
jazne.
Dwa dni pózniej, kiedy przyszła poczta, na kanapie zrobiło się
ciasno. Wszyscy mężczyzni rzucili się do gazety, a dzieci wisiały
im na plecach, żeby też coś zobaczyć.
123
- Nie, tak nie można! - rzekł Havard zrezygnowany. - Niech
ktoś czyta na głos, potem możemy gazetę puścić w obieg.
- A co tam takiego mogli napisać? - spytaÅ‚a Ane i z polito­
waniem zerknęła w stronę kanapy.
- Z tego, co sÅ‚yszaÅ‚am, chodzi o jazdÄ™ szybkÄ… na lodzie - wy­
jaśniła Mali sucho i dalej sprzątała ze stołu. - W Kristianii ma
się odbyć jakiś ważny wyścig.
- Chyba nie z tego powodu rozsiedli siÄ™ tam i gapiÄ… siÄ™ w ga­
zetÄ™? - zdumiaÅ‚a siÄ™ Ingeborg. - Co w tym niezwykÅ‚ego, że bÄ™­
dą się ścigać na łyżwach?
- To nie byle jaki wyÅ›cig - wyjaÅ›niÅ‚ 01av - lecz rewanż po­
między Oscarem Mathisenem a McLeanem.
Ingeborg spojrzała na niego, zupełnie nie rozumiejąc, ale
przysłuchiwała się z uwagą temu, co Havard czytał na głos.
- Tak, to był prestiżowy rewanż. McLean pokonał Mathi-
sena w tysiÄ…c dziewięćset szesnastym roku, ale w czasie spot­
kania na stadionie Frogner siódmego i ósmego lutego Oscar
Mathisen wygrał na punkty. Zainteresowanie publiczności było
ogromne - czytał dalej Havard. - Bilety wprost rozchwytywano.
W sobotę na stadionie zgromadziło się siedem tysięcy widzów,
a w niedzielÄ™ aż jedenaÅ›cie tysiÄ™cy osób Å›ledziÅ‚o ten dramatycz­
ny bieg na dziesięć tysięcy metrów, który ostatecznie wygrał
Mathisen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl