[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że krzywda, którą sobie zadał, jest totalna i nieodwracalna, że dłoń się zagoi, ale życie nigdy
nie przestanie go boleć.
Jęknął cicho. To było ponad jego siły. Nie mógł znieść tego, że lekarz nadal sobie ma
swój nienaruszony, pełny świat, po tym jak odebrał mu całe jego życie. Lekarz, który
dopuszcza się zaniedbania, lekarz zły, który nie ma za grosz poczucia odpowiedzialności, jest
anomalią, aberracją, która ma swój wkład we wprowadzanie chaosu. Doktor Ortiz był częścią
nieporządku i stanowił zagrożenie dla innych. Trzeba uniemożliwić mu wyrządzanie
kolejnych krzywd. Tak, Matías byÅ‚ zdecydowany zrobić coÅ› w tej sprawie. Jeszcze nie
wiedział co, ale miał pewność, że to zrobi.
Dwa tygodnie po tym, jak ujrzaÅ‚ kobietÄ™ Ortiza, Matías nadal tkwiÅ‚ na swoim
szpiegowskim stanowisku, nie zrobiwszy jeszcze niczego i nie przygotowawszy nawet
żadnego konkretnego planu. Rzucił okiem na zegarek. Setki razy każdej nocy sprawdzał,
która jest godzina, zirytowany tym, jak strasznie wolno przesuwają się wskazówki. Niedługo
będzie świtać i znów zmarnuje kolejny dzień. Zaczynał tracić nadzieję, bo minęło już sześć
dni, od kiedy stracił z oczu swoją ofiarę. Pewnej nocy dostrzegł, jak Ortiz wsiada pod
szpitalem do taksówki, co było zaskakujące, wiedział bowiem, że auto lekarza nadal stoi na
parkingu pod San Felipe. Pospiesznie ruszył, śledząc swego kolegę po fachu, ale złamany
palec utrudniał mu obracanie kierownicą, więc pozostał w tyle. Zatrzymały go światła, zanim
zdołał odcyfrować numery licencji taksówki lub rejestracji wozu, a kiedy ponownie go
dogonił, zastał obok siebie dwa identyczne samochody, i każdy z jednym pasażerem. W
ciemności nie dało się już odróżnić, który z nich wiezie lekarza. Nacisnął na gaz, starając się
zrównać z taksówkami, żeby rozwiać swoje wątpliwości, ale gdy dojechał do ronda, auta
skrÄ™ciÅ‚y, a każde w innÄ… ulicÄ™. Matías musiaÅ‚ siÄ™ na któreÅ› zdecydować. ParÄ™set metrów dalej,
gdy je dogonił, potwierdziło się, że się pomylił. Zgubił Ortiza, a co najgorsze, od tamtej pory
już go nie widział. Samochód lekarza nadal stał na szpitalnym parkingu, ale faceta nigdzie nie
byÅ‚o widać. Matías zadzwoniÅ‚ wiÄ™c do San Felipe, a tam powiedziano mu, że Ortiz jest chory.
Zaniepokoiła go ta wiadomość, przeklinał siebie, że nie zaczął działać wcześniej, i nagle
wystraszył się, że coś się mogło stać, cokolwiek, co uniemożliwiłoby mu zemstę. Nadal
czuwał przy wejściu na ostry dyżur, ale Ortiz się nie pojawiał, więc denerwował się coraz
bardziej.
PadaÅ‚ niemiÅ‚y deszcz i Matías co jakiÅ› czas musiaÅ‚ uruchamiać wycieraczki, żeby móc
cokolwiek dostrzec. Szczoteczki z sykiem przecierały szybę, ale parę sekund pózniej krople
deszczu ponownie plamiły świat. Nagle wielkie zmęczenie opadło na taksówkarza niczym
ciemny welon. Poczuł, że jest głodny, chce mu się pić i potrzebuje się wysikać, że
zesztywniał mu kark i bolą go plecy. Czuł, że jego ciało pragnie żyć i domaga się jego uwagi i
troski, i gdzieś, w środku mgły wyczerpania, taksówkarzowi wydało się, że czuje maleńkie
pragnienie odpoczynku i zapomnienia. Matías, przestraszony, wyprostowaÅ‚ siÄ™ na fotelu. Nie
poddawać się - nigdy, odpoczywać - nigdy, i przenigdy nie zapomnieć. Panika zagotowała mu
się w brzuchu. Przestać czuć ból z powodu odejścia Rity to jak zadać jej ponowną śmierć.
Dlatego martwiło go, że nie widuje doktorka, bał się, że nie zdoła nadal go wystarczająco
nienawidzić.
Spazm lÄ™ku sprawiÅ‚, że Matías zaczÄ…Å‚ dyszeć, a uspokojenie oddechu i ponowne
napełnienie płuc powietrzem, które wystarczyłoby do oddychania, zajęło mu dłuższą chwilę.
Bliskość brzasku rozcieÅ„czaÅ‚a noc, nadajÄ…c jej kolor brudnej czerni, i Matías postanowiÅ‚
uznać ten dyżur za zakończony. W drodze na działkę zamierzał zahaczyć też o Oasis, żeby
coś zjeść, a przede wszystkim, by zabrać resztki, które Luzbella odkładała dla Psiaka i Psicy.
Gdy Matías dojechaÅ‚ do baru, Aebska w swoim nocnym procesie etylowym byÅ‚a już
na etapie usztywnienia. Blisko, bliziutko zupełnej ciszy. Ale tak czy siak ucieszyła się na jego
widok, stęskniła się za nim, polubiła go, czerpała przyjemność z opowiadania mu anegdotek
ze świata nauki, ciekawostek, które mu objaśniała w dawnym, dydaktycznym stylu, co było
pozostałością po Aebskiej wykładowczyni. Ale za bardzo już nie pamiętała swojego
poprzedniego życia, które wiodła, zanim przeistoczyła się w bezsenną, samotną, przykutą do
kieliszka staruszkę. Piła, żeby zapomnieć, i prawie jej się to udało. Aebska egzystowała w
Oasis latami, jako milcząca i wyobcowana obecność, i z naukową dokładnością i
wytrwałością wypełniała swój żelazny program zatapiania się w niepamięci. Jednak w tym
taksówkarzu coś do niej przemawiało, może jego desperacja albo ból, albo pustka. Coś, co
sprawiało, że wydawał się jej bliski, i znów zaczęła czerpać przyjemność z opowiadania
dykteryjek. Więc teraz się uśmiechnęła, szczerze uradowana.
- Dobry wieczór, Matiasie.
Nie odpowiedział. Usiadł z opuszczoną głową obok niej przy barze. Czuć było od
niego żal niczym kwaśny zapach potu. Aebska zauważyła, że taksówkarz ma się nie najlepiej,
to znaczy, że jest z nim nieco gorzej niż zwyczajne kiepsko. Więc tłumnie rzuciły jej się do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl