[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem by łoby dotarcie do Maroka, a
stamtąd lot do Anglii. Miał nas zawiezć dc granicy z Algierią, po czym
kontynuowałybyśmy podróż innym samo chodem. Było to mniej niebezpieczne niż
czekanie na małym, pustynnyn lotnisku i narażanie się na dekonspirację. Po
siedemnastu gorących, pełnycr kurzu godzinach dojechaliśmy do granicy. Serce
podeszło mi do gardła
kiedy strażnik wziął nasze dokumenty, ale po chwili pobieżnego sprawdzania
pozwolił nam po prostu jechać dalej.
Nasz kierowca znalazł szybko zmiennika. Dziękując mu, zapłaciłyśmy uzgodnione
wynagrodzenie i przesiadłyśmy się do innego samochodu. Następny kierowca miał z
nami przemierzyć setki kilometrów terytorium Algierii. Pamiętałam, że kraj ten był
nieustannie wymieniany na liście Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako
niebezpieczny dla podróżujących. Wiedziałam jednak, że nie mamy innego wyjścia.
Tylko tą drogą mogłyśmy dotrzeć do Maroka, a stamtąd do domu. Z pewnością
ryzykowałyśmy, ale takie ryzyko warto było podjąć. Przekonywałam samą siebie, że
oprócz powiadomienia portów i lotnisk w Libii same władze poinformują te placówki
jedynie w krajach sąsiednich. Nie sądziłam, by wpadli na pomysł, że pojedziemy aż
do Maroka - przynajmniej na to liczyłam.
Byłam tak podekscytowana, że nie jestem nawet pewna, na które lotnisko ostatecznie
dotarłyśmy. Stresy spowodowane trudnymi przeżyciami ostatnich dni nałożyły się na
zmęczenie wielogodzinną jazdą samochodem bez klimatyzacji po pełnych kurzu
drogach. Trudy podróży dały nam się mocno we znaki. Najważniejsze jednak, że
pomyślnie realizowałyśmy nasz plan i jak na razie nie napotkałyśmy na żadne
problemy na lotnisku.
Nawet na pokładzie samolotu nie potrafiłam się jednak zrelaksować. Nadal bowiem
miałyśmy przed sobą największą przeszkodę do pokonania - kontrolę paszportową
urzędu imigracyjnego na Heathrow. Po wylądowaniu przyłączyłyśmy się do
przybyszów z Północnej Afryki, czekających w kolejce do kontroli paszportowej.
Funkcjonariusze wydawali się nieporównanie bardziej skrupulatni niż ich
odpowiednicy w Libii i Maroku. Sądzę, że mieszkańcy tych krajów znacznie częściej
starają się nielegalnie dostać do Wielkiej Brytanii niż odwrotnie. Czy zauważą, że
Mary podróżuje, posługując się paszportem swojej siostry? Wstrzymałam oddech,
kiedy przechodziłyśmy przez kontrolę paszportową. Kobieta spojrzała na paszporty,
następnie na Mary i Lajlę. To był właśnie moment prawdy. Uśmiechnęła się, oddała
paszporty i powiedziała: Dziękuję pani". Udało nam się.
Jeszcze z Maroka zadzwoniłam do Mahmuda, żeby mu powiedzieć, o której
będziemy lądować. Moja twarz rozjaśniła się, kiedy zobaczyłam go czekającego na
nas z zagadkowym uśmiechem. Wsiadłyśmy do jego samochodu i pojechałyśmy do
Londynu. Mary i Lajla wysiadły na stacji Tubę. Uściskałyśmy się serdecznie na
pożegnanie, po czym obie zniknę-
46
ły w tłumie. Kierując się zdrowym rozsądkiem, z pewnością zmieniła na zwisko i
adres.
Nigdy nie otrzymałam od niej żadnej wiadomości. Nie mogłam si
skontaktować, nawet jeśli bym tego chciała. Mam nadzieję, że miesz ka z Lajlą w
innej częścr4raju i jest szczęśliwa. Gdyby przypadkiem zda rzyło się, że przeczyta te
słowa, chciałabym przesłać jej tą drogą pozdro wienia i moje najlepsze życzenia.
Była bardzo odważną i zdeterminowani kobietą. Zainspirowała mnie do zrobienia
pierwszego kroku na drodze która zaprowadziła mnie do punktu, w którym znalazłam
się dzisiaj. Wła śnie z tego powodu składam jej hołd.
ZYSKUJ ROZGAOS
Oprócz pewnych korzyści istniały niewątpliwe wady zamieszkiwania pośród zżytej,
bliskowschodniej społeczności w zachodnim Londynie, której cząstkę stanowiłam
również ja. Problem polegał na tym, że każda wyróżniająca się w jakiś sposób
jednostka jest w tym środowisku bardzo widoczna. Byłam inna już wcześniej jako
jedna z nielicznych Brytyjek, które przeszły na islam. Teraz, dzięki temu, czego
dokonałam z Mary, stałam się swego rodzaju znakomitością. Nie występowałam, co
prawda, w programach radiowych ani telewizyjnych, by opowiadać, co się wydarzyło
w Libii - nasze działania były kontrowersyjne, a także, z oczywistych względów,
nielegalne. Mężczyzni porywający dzieci z Wielkiej Brytanii, by wywiezć je na
Bliski Wschód, w oczach opinii publicznej i zgodnie z przepisami prawa karnego
obowiązującymi w naszym kraju, popełniają przestępstwo. Na Bliskim Wschodzie
przestrzegano tych samych praw, tyle że dotyczyły one kobiet, które podjęły próbę
odzyskania swoich dzieci i przywiezienia ich na Zachód. Tamtejsza tradycja
powodowała, że społeczeństwo faworyzowało na ogół prawo ojców, nie matek. Fakt
uzyskania w wielu wypadkach korzystnego dla kobiety wyroku w Wielkiej Brytanii
nie miał znaczenia. Podobnie jak my, również władze libijskie nazywają tego typu
zjawiska uprowadzeniem dziecka". Gdybym została przyłapana podczas wspólnej
eskapady, byłabym traktowana jako wspólniczka przestępstwa lub uznano by mnie za
uczestniczkę spisku, zwłaszcza że całe przedsięwzięcie zostało zaplanowane z
wyprzedzeniem, a zatem nie można byłoby go uznać za przestępstwo popełnione w
afekcie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]