[ Pobierz całość w formacie PDF ]
panienkę do grzania łóżka. Wszystko, co mogła zrobić, to ustanowić
przyzwoite zasady, tak żeby wiedział, że na niego nie leci . Wczorajsza
potyczka była zakończona, a zwycięstwo należało do niej. Tylko dlaczego
nie była zadowolona?
Spacerowała powoli po domu, zapoznając się z jego układem i klimatem.
Był przyjazny i ciepły. Zdecydowała najpierw zająć się spisem i przeglądem
rzeczy w używanych pokojach. Potem wezmie się za te zagracone.
Kiedy dotarła do końca korytarza, zwróciła uwagę na schodki, których
wcześniej nie zauważyła. Prowadziły do cofniętych, ukrytych drzwi.
Nacisnęła na klamkę. Były zamknięte.
Nasłuchiwała chwilę, lecz z wewnątrz nie dochodził żaden dzwięk.
Wyszła przed dom i skręciła na prawo, do ogrodu. Nie mogła doliczyć się
okna. Wróciła z powrotem przed budynek i stanęła na drodze. Po dokładnym
przyjrzeniu się zobaczyła małe okienko, prawie schowane pod dachem.
Szyba była zasłonięta. Tb tam musi być ten pokój, z pewnością jest bardzo
mały.
Zaintrygowana weszła do domu. Czy to jest droga na strych? Na pewno
nie. Może to jakiś specjalny składzik. Connor o nim nie wspominał...
Zaniepokojona, powiedziała do siebie: Nie bądz głupia, dziewczyno,
nie daj się zwariować. %7łądne rozkładające się ciała, szkielety, czy mumie
nie mają prawa tu być. Dom jest taki spokojny.
Po południu mgła zaczęła rzednąć, rozjaśniło się i złote, jesienne słonce
przygrzało. Rose z notesem w ręku zrobiła długą listę przedmiotów i ich
wartości oraz równie długą listę książek, z których będzie musiała korzystać
oceniając te przedmioty. Może jest tu w okolicy jakaś biblioteka, w
przeciwnym razie potrzebne książki będzie zmuszona sprowadzić z
Londynu.
* * *
Gdy ktoś dzwonił do drzwi, Rose otworzyła je, spodziewając się pani
Mapie. Zamiast niej, na progu stał młody, jasnowłosy mężczyzna w
drelichowej marynarce i dżinsach. Przez chwilę zdziwieni patrzyli na siebie,
potem nieznajomy odezwał się:
Cześć. Jesteś przyjaciółką Connora?
Niezupełnie. Zatrudnił mnie, bym przejrzała znajdujące się tu
przedmioty.
Rozumiem. Czyli mimo wszystko chce zrealizować swój absurdalny
pomysł!
Nie wiem, co on planuje.
Powiem ci, jeśli pozwolisz mi wejść. Zgaduję, że Connora nie ma w
domu. A propos, jestem jego bratem; Sean McKechnie. Z zuchwałym
uśmiechem na twarzy rzucił na ramię płócienną torbę. Zawsze podróżuję z
małym bagażem oświadczył mijając ją, i teraz Rose dostrzegła
podobieństwo do Connora w profilu i kształcie oczu, które różniły się tylko
kolorem: Sean miał oczy niebieskie.
Spodziewam się, że zaraz wróci powiedziała. Wyszedł rano.
Nic nie szkodzi. Przynajmniej mogę cię bliżej poznać.
Miał tak luzny i przyjacielski sposób bycia.
Dobrze, wypijmy herbatę. Musisz odetchnąć. Długą miałeś podróż?
spytała wchodząc z nim do kuchni.
Manchester odpowiedział krótko. Gdzie tym razem staruszka
Mapie schowała herbatniki?
Usiedli przy kuchennym stole. Z herbatnikiem w ustach Sean spytał:
Jesteś aukcyjnym licytatorem? Connor grozi, że pozbędzie się tego
domu.
To zabrzmiało, jakbyś tego nie pochwalał.
Wzruszył ramionami.
Nie mnie to mówić! Babcia wszystko zostawiła jemu, ale ja uważam,
że jej kolekcja jest spadkiem całej naszej rodziny, nawet jeśli jest to
bezwartościowe.
Nie sądzę. Ale może Connor dokonuje wyceny ze względów
ubezpieczeniowych? Pomyślałeś o tym?
Nie, on zamierza całkowicie opróżnić dom, ma inne plany. Antyki
przyniosą mu niezłe pieniądze. Czy tak?
Naprawdę nie wiem. Dopiero zaczęłam... wyjaśniła Rose. Nie chciała
rozmawiać o interesach Connora z kimś obcym. Nawet z jego bratem.
Przepraszam za te nieustanne pytania powiedział Sean z
rozbrajającym uśmiechem. Zawsze kochałem ten dom. Chciałbym, żeby
pozostał taki. Czy ty też tak myślisz?
Tak, myślę, że tak. Byłoby smutne zostawić dom pusty.
Rozumiesz mnie. Podoba ci się to miejsce, bo jest żywe.
Dokładnie. Nie pieniądze są ważne, ale coś, co się kocha.
Musimy we dwoje przekonać Connora.
On już jest tutaj!
Connor wszedł do kuchni w towarzystwie mężczyzny i kobiety. Sean
zaczął się z nimi witać.
Sarah! powiedział, całując kobietę w policzek. Barry! Jak się
macie?
Jak się masz braciszku! z uśmiechem odezwał się Connor. Gdzie
podziewałeś się przez ostatni miesiąc? Nie miałem od ciebie żadnej
wiadomości.
Byłem na północy, z przyjaciółmi.
Rose poczuła się niepewnie. Kuchnia nagle zapełniła się hałasem
wesołych rozmów. A ona nie należy ani do rodziny, ani do przyjaciół.
Connor zauważywszy to powiedział:
Sarah, Barry, poznajcie Rose Winter. Opowiadałem wam, że
przyjechała tu, by pomóc mi uporządkować to stare miejsce.
Connor opowiedział nam wszystko po drodze odparła Sarah.
Mieszkamy dwadzieścia mil stąd. Pomyślałam, że masz naprawdę
interesujący zawód i powiedziałam Barremu, że musisz być dzielna... i...
zgubiłam wątek! O czym mówiłam? spytała śmiejąc się.
Rose uśmiechnęła się również, polubiła tę pełną życia dziewczynę, która
[ Pobierz całość w formacie PDF ]