[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze.
Uwielbiał to słowo! Otworzył usta, ale zanim zdołał cokolwiek powiedzieć,
zamknęła je pocałunkiem, po czym obsypała nimi jego twarz i szyję.
- Wyrzuciłam go. - Przeturlała się tak, że po chwili on leżał na wznak, a ona na
nim. - Zaczął mnie całować, a ja marzyłam tylko o tym, żeby sobie poszedł. -
Mówiąc to, cały czas wodziła ustami po jego ciele. - On nie był tobą, Noah, nie
był tobą.
Z jednej strony czuł się połechtany jej wyznaniem, z drugiej kipiał ze złości, że
inny mężczyzna trzymał ją w ramionach.
- Powiedziałaś mu o nas?
- Przecież nic się między nami nie wydarzyło. Oszołomiony uniósł głowę.
- Do teraz. Czy... wciąż jest w miasteczku?
%7łar w niej wygasł, jakby ktoś przydeptał płomień.
- Tak. Powiedział, że zostanie kilka dni, bo może zmienię zdanie.
Co za paradoks. On od trzech lat rozpaczliwie poszukuje żony, a do Jennifer mąż
wraca sam, nieproszony.
- Kiedy się znów pojawi, powiedz mu o nas.
- Co konkretnie? - warknęła zirytowana. - %7łe chociaż nie czeka nas razem żadna
przyszłość, nie potrafimy utrzymać r,ąk przy sobie? %7łe musi nam wystarczyć
ukradkowe spotkanie w kafejce albo w nocy na kocu dziesięć metrów od domu,
w którym śpią twoje dzieci? - Odepchnęła go od siebie i przekręciła się na bok.
268
Melissa James
Zaskoczony żalem bijącym z jej głosu, zmarszczył w zadumie czoło.
- Myślisz, że... że po tym wszystkim, co dla mnie i dzieci zrobiłaś, mógłbym cię...
tak po prostu...
- Chodzi nie tylko o ciebie! Również o mnie. Mówiłam ci, że nie chcę się w nic
angażować, i co? Leżę tu z tobą na trawie.
- Więc dlaczego przyszłaś?
Popatrzyła na niego z wyzwaniem w oczach.
- Dobrze wiesz dlaczego. Bo po tym, jak mnie dziś pocałowałeś, nie mogłam
przestać o tobie myśleć. Ale nie ma dla nas przyszłości. Nie masz rozwodu, nawet
nie jesteś wdowcem, a ja...
- Widziałaś dokumenty. Za miesiąc czy dwa dostanę rozwód. Nie próbuję cię
wykorzystać.
Roześmiała się gorzko.
- Nie w tym rzecz.
- A w czym? - spytał, choć znał odpowiedz. - Zrozum, zależy mi na tobie. Chcę,
abyśmy się razem zestarzeli. Pragnę ciebie, nie kolejnego dziecka.
- To mi nie wystarczy. Ogarnęła go wściekłość.
- Co ci nie wystarczy? Ja? Moje dzieci?
- Nie rozumiesz, Noah. Jestem wybrakowana. Nie mogę sobie pozwolić na to,
żeby się w tobie zakochać. Prędzej czy pózniej was unieszczęśliwię. Twoje dzieci
nie zasługują na kogoś, kto je będzie kochał  w zastępstwie". Ty też nie za-
sługujesz na kobietę, która nie będzie mogła dać ci potomka, lecz stale będzie o
nim marzyła. - Westchnąwszy ciężko, wstała z koca. - Nie powinnam była tu
przychodzić. Przepraszam. Zbyt wiele osób może ucierpieć.
Piękna sąsiadka
269
Odprowadzał ją wzrokiem, gdy szybkim krokiem oddalała się w stronę własnego
domu. Nie żartowała, mówiąc, że nie widzi dla nich przyszłości.
ROZDZIAA DZIESITY
Wiedziała, że coś się stało, kiedy nazajutrz Noah zjawił się u niej bez dzieci,
zanim jeszcze inni rodzice przywiezli swoje pociechy. Zmarszczyła czoło.
- A gdzie Cilla i Rowdy?
- Wyjechali z dziadkami. Mówiłem ci wczoraj. - Na moment zamilkł. - Dobra,
biorę się do pracy. - Obróciwszy się na pięcie, wyszedł kuchennymi drzwiami.
Ruszyła za nim zdenerwowana.
- I co? To już? Dzieci dałeś dziadkom...
- Przyda im się odpoczynek, zmiana otoczenia.
Byli sami. Policzki jej płonęły. Nagle oczami wyobrazni zobaczyła siebie i Noaha
na kocu, splecionych w miłosnym uścisku.
- Wszystkie doniesienia o kobietach podobnych do Be-lindy zostały
sprawdzone. Nie ma żadnych więcej tropów -oznajmił cicho. - Peter i Jan są
potwornie przybici.
Jego głos wyrwał ją ze stanu odrętwienia.
-Nic dziwnego. Będzie mi brakować Tima, Cilli i Rowdyego. Przyzwyczaiłam się
do ich codziennej obecności.
- Kiedy wrócą od dziadków, poszukam dla nich innej opiekunki.
Piękna sąsiadka
271
Wciągnęła z sykiem powietrze.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego?
Nie patrząc na Jennifer, postawił między nimi szerokie deski: lepiej niech
przedszkolaki korzystają z drugich drzwi.
- Jestem ci wdzięczny za troskę i serce, ale nie chcę, żebyś sprawiła moim
dzieciom ból.
Tkwiła bez ruchu. Nie chciała słuchać tego, co Noah mówi, lecz nie była w stanie
odejść.
- Kochają cię - ciągnął jak gdyby nigdy nic. - Cilla i Rowdy traktują cię jak matkę.
Nawet Tim za tobą przepada; dajesz mu poczucie bezpieczeństwa. Ale jak mi
wyznałaś wczoraj wieczorem, nie interesuje cię wspólne życie. Twierdzisz, że
nie umiałabyś ich pokochać tak, jak na to zasługują. -Odsunąwszy się, okręcił
pomarańczową taśmę wokół słupa. - Już raz straciły matkę. Muszę je zabrać,
zanim jeszcze bardziej się do ciebie przywiążą.
Drżącą ręką przysłoniła usta.
- Noah, ja...
- Przepraszam, ale robota czeka - oznajmił z chłodną uprzejmością. Chwilę
pózniej pochylił się nad deskami.
Jennifer wróciła do środka powitać dzieci, które powoli się zjeżdżały. Kochała je,
ale nie tak jak małych Branniga-nów. Przepełniło ją uczucie bezmiernej pustki.
Zbuntowany uroczy Tim. Zliczna pełna wdzięku Cilla. Zabawny ufny Rowdy.
No i Noah...
Sama podjęła decyzję. Uważała, że tak będzie najlepiej dla wszystkich. Ale nie
przypuszczała, że tak szybko straci z oczu tę fantastyczną trójkę. Miała wrażenie,
jakby po raz drugi straciła rodzinę.
272
Melissa James
U Jennifer wciąż paliło się światło.
Noah siedział na werandzie za domem samotny, obserwując cień przesuwający
się za zasłoną. Z tej odległości więcej nie widział, tylko ciemną zamazaną postać.
Nienawidził się za to, co jej zrobił. Musiał tak postąpić, ale wiedział, że zranił
Jennifer i czuł się z tym paskudnie.
Za pózno było na żale. Zresztą nie miał wyjścia. To Jennifer podjęła decyzję. On
zaś odseparował od niej dzieci, zanim za bardzo się z nią zżyły. Teraz toczył
walkę sam ze sobą; marzył o tym, aby pokonać dzielący ich dystans, wziąć Jen-
nifer w ramiona, pocałować ją, pocieszyć.
Najważniejsze są jednak dzieci. On sobie poradzi, lecz one mogą się załamać. Już
raz straciły matkę.
Psiakość. Decyzja decyzją, ale on kocha tę kobietę! Są sobie pisani. Nie miał co do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl