[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rogan podał przyjacielowi broń, a w tej samej chwili na podwórku gwałtownie za-
hamował wóz policyjny i na kocich łbach rozległ się odgłos pospiesznych kroków.
Wynoś się! wrzasnął Colum O More i Sean wypadł na dwór przez drzwi ku-
chenne.
Był już w połowie podwórka za domem, gdy zza rogu wybiegł młody policjant, pę-
dzący prosto na niego. Rogan uchylił się i uderzył chłopaka pięścią w policzek; tamten
zacharczał i upadł. Rozległy się krzyki, ale Rogan zdążył dopaść linii drzew i pochłonę-
ła go mgła.
Morgan podniósł się z wysiłkiem i oparł o ścianę. Ciało miał skręcone bólem, na
ustach pokazała się krew. Spojrzał na Columa O More a i ohydny uśmiech wykrzywił
mu twarz.
Jeszcze się trzymam, stary sukinsynu. Mam dość sił, żeby wykończyć tego twoje-
go Rogana.
A teraz? spytał O More i strzelił mu prosto w głowę.
W chwili gdy otworzyły się drzwi, kolt wysunął mu się z dłoni i Colum O More
upadł twarzą do przodu.
Yanbrugh pierwszy wpadł do pokoju, Gregory tuż za nim. Ukląkł obok starego, uno-
sząc mu lekko głowę, ale Colum O More już nie żył.
Ten ma dość powiedział Gregory, podniósł się i podszedł do Morgana. A co
z tamtym?
Yanbrugh pokręcił głową, podnosząc z podłogi paczkę banknotów.
123
Nie przyniosły szczęścia nikomu.
W tej chwili do salonu wpadł Dwyer.
Ktoś uciekł przez kuchnię i powalił policjanta. To mógł być Rogan.
Więc gońmy go powiedział Gregory.
Yanbrugh wybiegł przez kuchnię i popędził przez podwórko. Zapadał zmierzch,
a mgła kłębiąca się pośród drzew zamieniała to miejsce w jakąś tajemniczą krainę cie-
ni.
Niech pan skrzyknie tylu ludzi, ilu się da zwrócił się do Gregory ego a my
z Dwyerem pobiegniemy za nim. Nie mógł uciec daleko.
Gregory odwrócił się i zagwizdał. Yanbrugh wpadł pomiędzy drzewa, Dwyer pędził
tuż za nim. Gałęzie waliły ich po twarzy, osłaniali głowy rękami. Po chwili dobiegli do
wąskiej kamiennej ścieżki przez groblę. Po drugiej stronie prowadziła dróżka w lewo.
Yanbrugh zatrzymał się, ciężko dysząc.
Ja pobiegnę tą ścieżką, a pan niech idzie prosto. Cokolwiek się stanie, niech pan
nie próbuje sam go zatrzymać. Nie da pan rady! Jeśli go pan zobaczy, proszę zagwizdać
i czekać na mnie.
Dwyer skinął głową i zniknął we mgle. Yanbrugh skręcił na ścieżkę wijącą się wśród
poszycia i ruszył biegiem.
Rogan słyszał stłumiony przez mgłę odgłos gwizdków policyjnych. Pochylił głowę
i pędził przed siebie, tratując młode jodełki, a gałęzie waliły go po bokach. Potknął się,
upadł i stoczył po niewielkiej pochyłości. Znów usłyszał gwizdki. Podniósł się, zachwiał,
po czym pobiegł skrajem zarośli, skręcając w bok na dróżkę prowadzącą do zatoki. Gnał
co sił w nogach, w skroniach pulsowało mu boleśnie. Po chwili znalazł się nad brzegiem
zatoczki, gdzie czekała motorówka.
Hanna wybiegła mu naprzeciw, jej blada twarz rysowała się wyraznie w gęstnieją-
cym mroku.
Nic ci nie jest?
Nie martw się o mnie odparł. Wszędzie jest pełno glin. Wsiadaj na pokład!
Brendan stał na rufie podniecony, trzymając w ręku rumpel.
Odpływamy, proszę pana? Czy mam włączyć silnik?
I ściągnąć nam na kark gliny? Rogan pokręcił głową. Popłyniemy z prądem
do ujścia.
Zwolnił ostatnią cumę i odpływ w jednej chwili porwał motorówkę. Hanna krzyk-
nęła:
Szybko, Sean!
Rogan zrobił krok naprzód, gdy wtem z zarośli wybiegł Yanbrugh i wpadł z rozpędu
na niego. Sczepieni w uścisku, tarzali się po ziemi, uderzając o zmurszałą palisadę; Ro-
gan był górą. Schwycił przeciwnika za gardło i w tej chwili poznał go. Zwolnił uścisk
124
i podniósł się na nogi.
Wstań.
Stali naprzeciw siebie, a zewsząd odzywały się gwizdki policyjne. Hannie wyrwał się
z piersi cichy okrzyk. Yanbrugh spojrzał na nią. Sylwetka dziewczyny majaczyła w pół-
mroku, zwiewna i nierzeczywista. Nadinspektor odwrócił głowę i spojrzał na Rogana.
Uciekaj, na rany Chrystusa!
Rogan rzucił się w wodę. Brnąc w grząskim mule, dotarł do motorówki, wciągnął się
przez reling na pokład i wyjął chłopcu z dłoni rumpel. Odwrócił się i długo patrzył na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]